Po przeciętniactwie ciężko się spodziewać, że takowy zespół nagle nagra naprawde dobry album. Nic więc dziwnego, że kolejne albumy Asgaard nie wywołują większego poruszenia, skoro kolejne albumy nie były na tyle interesujące, aby zespół ten zdobył powszechne uznanie. "Ex Oriente Lux" - poprzedniczka omawianego wydawnictwa zaprezentowała dosyć osobliwą muzykę, ale nierówny poziom i specyficzne podejście do pisania utworów nie znalazły uznania w moich oczach.
"XIII Voltum Lunae" jest kontynuacją ścieżki obranej na poprzednim
wydawnictwie. Pocieszający jest fakt, ze muzyka zespołu zaczyna się
powoli krystalizować i przypominać sensowną awangardę. W dalszym jednak
ciągu nie jest to granie, które rzuca na kolana. Zespół zaczął odrobinę
eksperymentować z klawiszami kosztem wykorzystania instrumentów
smyczkowych. Trzeba przyznać, że był to słuszny zabieg choćby dlatego,
że omawiana płyta jest po prostu lepsza od "Ex Oriente Lux". Z
przykrością jednak stwierdzam, że zamieszczone to utwory w dalszym
ciągu nie prezentują poziomu, który zachęciłby mnie do częstego
sięgania po ten album. Niby kawałki są bardziej wyraziste, ale brakuje
tu pomysłów, które utkwiłyby w głowie na dłużej. Połączenie twórczości
Arturus, Sacriversum i Lux Occulty w wydaniu Asgaard jest niestety
dosyć jałowe."XIII Voltum Lunae" nie jest płytą, która pozwoliłaby Asgaard stać się gwiazdą większego formatu. Poprawność to jest chyba najlepsze określenie jakiego mogę użyć, aby opisać poziom tego krążka. Mam nieodparte wrażenie, że formacja nie potrafi podołać swoim celom i w dalszym ciągu nie udźwiga ciężaru jaki spoczywa na graniu tego typu muzyki. Niestety to nie jest wizjonerstwo, ani kreatywność. Gdzieś w głowie muzyków jest wizja tego, jak ta muzyka ma brzmieć, ale niestety wykonanie, póki co pozostawia trochę do życzenia.
Tracklista:
01. Mare Nectapis
02. Mare Crisium
03. Mare Tranquillitatis
04. Mare Frigoris
05. Shin
06. Mare Procellarum
07. Aleph
08. Mare Nubium
Wydawca: Metal Mind Productions (2002)