Włoski Undead Creep rozpoczął swoją niezbyt długą karierę w 2009 roku i od razu zadebiutował demem zatytułowanym po prostu „Demo”. Wydali je sami na płycie, ale rok później materiałem zainteresowała się Unholy Domain Records i wypuściła go na kasecie. Znajdują się na niej cztery uderzające death metalowe kawałki poprzedzone krótkim akustycznym intrem. Całość nie osiąga piętnastu minut.
Valhall to norweski zespół grający stoner doom i to już od roku 1987. „Heading For Mars” to ich druga płyta, na której wciąż na perkusji gra Fenriz z Darkthrone, zmieniający tu co i rusz pseudonimy. Tym razem więc jako Lee Bress, ale ze zdjęciem w koszulce Dissection w okładce. Dla pozostałych muzyków Valhall jest podstawowym źródłem twórczości, a zaprezentowany klimat znacznie odbiega od norweskiej sceny black metalowej.
Mortiis wystąpi 27 października w krakowskim klubie Zaścianek. Ten popularny projekt już od wielu lat balansuje pomiędzy gatunkami. Od ponad trzydziestu lat przechodzi przez ewolucję, poruszając się między industrialnym metalem, ambientem, synthem i dark wavem. Trzynaście autorskich albumów studyjnych opowiada historię muzyczną podzieloną na "Ery", z których pierwsza rozpoczęła się albumem "The Song of a Long Forgotten Ghost". Obecnie Mortiis przygotowuje się do kolejnej płyty "Spirit of Rebellion".
Ved Buens Ende…. To zespół, który powstał ze związku muzyków udzielających się już w Ulver i Dødheimsgard. Wydali jedno demo, a następnie płytę „Written In Waters”, która okazała się legendarna i stała się podwaliną dla awangardowego black metalu. Jest jedną z pierwszych w swojej dziedzinie, więc jest odkrywcza, odważna i sięgająca bardzo dalekich horyzontów.
Velvet Thorns to krakowski zespół, który nagrał jedną płytę "Where Demons Rise". Została ona wydana w 1997 roku przez Croon Records na CD i kasecie. Zawiera niecałe trzy kwadranse black/death metalu osadzonego w mrocznych krainach, gdzie potężni czarnoksiężnicy, wraz z niezliczonymi zastępami sił piekielnych, postanowili czynić zło i niedobro, wybić całą anielską rasę oraz raz na zawsze zgładzić światło niesione przez wyznawców Chrystusa.
„Wilczy metal pogańskiej czerni”. Takie określenie na swoją muzykę zamieścił Venedae w okładce do swojej płyty „Siedem Kamiennych Oblicz”, pośród wielu innych patriotycznych haseł i przedchrześcijańskich symboli. Wojownicy Świętowita postarali się o graficzną i fotograficzną otoczkę dla swojej sztuki, gdyż jej przekaz jest tu co najmniej równie ważny co sama muzyka. A więc kto się nie boi niech stanie do walki: „Miecz wskazuje moją drogę ku krainie wiecznych bojów”.
„Jedyne co można zrobić to z niecierpliwością czekać na pełny album. Mam nadzieję, że takowy się ukaże, bo takim debiutom zdecydowanie warto kibicować.” Tymi słowami zakończyłem recenzję debiutanckiej EPki zespołu Alhena. Było to wprawdzie aż siedem lat temu, ale w końcu doczekałem się. Tak długi czas powstawania albumu spowodowany był w dużej mierze przez zmiany na stanowiskach wokalistki i basisty oraz poszukiwaniach odpowiednich na nie osób. Ostateczny skład ustabilizował się w roku 2017, a w październiku 2019 wreszcie ukazała się płyta „Breaking The Silence… …By Scream”. Została wydana przez progresywną wytwórnię Around Music.
Po tym jak na „Cast In Stone” udało się ściągnąć Cronosa i odbudować legendarny skład Venom, tym razem z zespołu odszedł i to na dobre, Abaddon. Tym samym, wydany w 2000 roku „Resurrection” jest pierwszym albumem zespołu, na którym na perkusji zagrał ktoś inny. A tym kimś innym został Antton, który na stałe dołączył do składu. W takim trzyosobowym zestawieniu Venom nagrał swoją dziesiątą płytę.
Długo lubelski Fanthrash nie dawał znać o sobie, a od ostatniej EPki „Apocalypse Cyanide” minęło już sześć lat. Wtedy wydawało się, że jest ona zapowiedzią nowej płyty, a tymczasem zapadła cisza. Na pewno jednym z tego powodów były zmiany w składzie. Okazuje się bowiem, że w tym czasie zespół poważnie odmłodniał. Dość powiedzieć, że większości jego obecnych członków nie było na świecie, gdy Greg i Mary stawiali pierwsze kroki. Można więc stwierdzić, że wydana we wrześniu płyta „Kill The Phoenix” jest nowym rozdziałem w historii Fanthrash.
Organizatorzy Castle Party 2020 ogłosili kolejne zespoły, które zaprezentują się podczas przyszłorocznej edycji festiwalu. Są nimi: Lacrimosa, Closterkeller, Batushka, Inkubus Sukkubus, Sexy Suicide, No More, As Night Falls, Matus, Larva, Das Funus, Uncarnate oraz Pindrops. Castle Party 2020 odbędzie się w dniach 9 - 12 lipca 2020 roku na terenie bolkowskiego zamku. Jak co roku można się z pewnością spodziewać wielu dodatkowych atrakcji oraz kilku klubów, w jakich będą odbywać się imprezy po koncertach.
Riverside powraca na trasę koncertową w 2020 roku. Zespół ogłosił, że w kwietniu przyszłego roku ma zamiar zagrać ostatnie występy przed dłuższą przerwą, zapowiadając tym samym finał trasy promującej wydaną w 2018 roku płytę "Wasteland". "Miło nam poinformować, że już w kwietniu 2020 powracamy z kolejnymi polskimi koncertami w ramach trasy „I’m Your Private Wasteland”. Tym razem pojawimy się w największych miastach Polski, które ominęliśmy w ubiegłym roku.
Już patrząc na okładkę drugiej płyty Vintersorg „Ődemarkens Son” można podziwiać widok dziewiczych gór północy i zobaczyć ich niesamowity, spowity mgłą majestat. Ale dopiero odpalając płytę można naprawdę się tam przenieść i poczuć całym sobą ten chłód czystego powietrza, zapach mokrego lasu i szum wyjącego między szczytami wiatru. Klimat jaki tworzy ten zespół nie ma sobie równego. Jest zupełnie oryginalny i jedyny w swoim rodzaju.
Już okładka i tytuł płyty austriackiego Visceral Evisceration „Incessant Desire For Palatable Flesh” nie wróżą nic dobrego, a jak zapuścimy się dalej to będzie jeszcze gorzej. No w sumie to nie wiem czy może być gorzej niż zostać zmielonym maszynką do mięsa, na pewno jednak nie będzie lepiej. W dodatku pojawi się bród, smród i stęchłość piwnic, w których zwyrodnialcy przechowują swoje makabryczne skarby, aby następnie czynić z nimi cały szereg wyszukanych uciech kulinarnych i miłosnych, a wszystko to w romantycznej posoce z krwi, ropy i ekskrementów. A więc śmiało, zapraszam.
Nie wiem jak Wam, ale mi zawsze ciężko było nadążyć za Voivod i jeszcze trudniej wgryźć się w ich sztukę. Tym bardziej, że jak już człowiek oswoił się z jedną płytą, to na następnej czekała go zupełna zmiana. Wydany w 1991 roku „Angel Rat” jest albumem znacznie mniej technicznym niż „Nothingface” i takim lżejszym, przystępniejszym. Mimo to jak zawsze zagadkowym i wielowarstwowym.
Muzycy, którzy wsparli Vincenta Crowleya w nagrywaniu „Rites Of The Black Mass”, nie zagrzali na długo miejsca w Acheron i do drugiej płyty „Lex Talionis” trzeba było szukać nowego składu. Znaleźli się w nim Mike Browning, który akurat zakończył współpracę z Nocturnus i Vincent Breeding jako drugi gitarzysta. Ważną postacią jest jednak również Peter Gilmore jako odpowiedzialny za intra, które, podobnie jak na debiucie, pojawiają się przed każdym numerem.
Wiemy jakie tłumy na koncerty przyciąga Behemoth. Negral i spółka pracowali na swój sukces. Z pewnością podczas tego całego procesu nie obyło się bez wielu wyrzeczeń, jednakże chcąc osiągnąć top w każdej dziedzinie trzeba być na to przygotowanym. Nergal cały czas wiedział i dalej wie, że warto było kroczyć obraną przez siebie ścieżką. Efekt jaki widzimy jest oszałamiający: bilety wyprzedane, zaproszenia płynące z całego świata, a i głód jaki cały czas prezentuje bestia z Gdańska wydaje się nie mieć końca.
Już 13 listopada 2019, nakładem wydawnictwa Fabryka Słów ukaże się trzeci tom trylogii "Bramy ze złota" Michała Gołkowskiego, zatytułowany "Zmierzch bogów". Wojna! Mury Konstantynopola jęczą pod naporem machin oblężniczych emira Maslamy, pchanego do walki przez ambicję, zemstę i honor. Atak za atakiem rozbija się o niezdobyte umocnienia... Jednak prawdziwe zagrożenie rodzi się w ciemnych zaułkach miasta i złotych salach pałacu cesarskiego.
W 2014 roku gruchnęła wiadomość, że Malcolm Young, z powodów zdrowotnych, nie jest już w stanie grać w AC/DC. Najpierw miała to być przerwa, później okazało się, że choroba jest tak poważna, że wyklucza jego udział w ogóle. Po udarze mózgu muzyk zapadł na demencję, która uniemożliwiła mu dalszą karierę artystyczną. Po czterdziestu jeden latach, gitarzysta i współzałożyciel jednego z największych zespołów świata odszedł na wymuszoną emeryturę. Dużo mówiło się o końcu AC/DC, lecz szybko okazało się to nieprawdą. Miejsce Malcolma zajął jego bratanek Stevie Young, a jeszcze pod koniec tego samego roku ukazał się ich szesnasty już album studyjny „Rock Or Bust”.