Gdyby po płycie „Kveldssanger” ktoś zastanawiał się, w jaką stronę pójdzie Ulver w swojej dalszej muzycznej twórczości, to zapewne nigdy by nie wymyślił tego, co znalazło się na kolejnym albumie „The Madrigal Of Night”. Totalna ostrość i black metalowy ekstremizm stoi tu bowiem w zupełnej sprzeczności z delikatną, akustyczną poprzedniczką. No ale taki już był ten zespół od swojego zarania. Tajemniczy, uduchowiony i nieobliczalny.
„Nattens Madrigal – Aatte Hymne Til Ulven I Manden” – tak brzmi cały i oryginalny tytuł tej płyty. Jest ona bowiem w całości w języku staronorweskim i właściwie to nie wiem czemu niektóre wersje przetłumaczone są na język angielski. Ponieważ ja właśnie taką opisuję to w nagłówku użyłem tytułu angielskiego. Są tu też przetłumaczone teksty, dla większego oddania klimatu, również na starodawną odmianę języka angielskiego. Jak kogoś to nie odstrasza, to może się wgłębić w lekturę ośmiu hymnów o wilku w człowieku. Z tego co ja zrozumiałem to dużo tu mroku, intryg, nieszczęśliwej miłości i takiego samego zakończenia, a scenerię i tło wydarzeń dobrze obrazuje rysunek z okładki.
Muzyka od początku uderza porywistym i wręcz huraganowym black metalem. Gitary są niemiłosiernie szorstkie, a riffy tnące niczym brzytwa. Od razu wywołuje to atmosferę grozy i nieokiełznanej dzikości. Tu wszystko aż wyje z przerażenia, co wspomagane jest przez wrzeszczący i tak samo chropowaty wokal oraz gęsto szatkującą perkusję. Wszystko to sprawia wrażenie jakbyśmy panicznie biegli na oślep poprzez ciemną gęstwię świerków i modrzewi, nie znając kierunku i tylko raniąc się smagającymi nas igłami i gałęziami. Trzeba jednak też zauważyć, że ta gitarowa jatka często układa się we wściekłe melodie i nie można powiedzieć, że panuje tutaj bezładny chaos. Wręcz przeciwnie, Ulver szaleńczo i nieokiełznanie, ale konsekwentnie zmierza w sprecyzowanym kierunku nieszczęśliwego końca swojej opowieści. Żadnej melodyki nie gwarantują natomiast wokale, które zawsze dodają tylko grozy i straszności.
Wspomniałem we wstępie, że Ulver zawsze był zespołem uduchowionym i na „The Madrigal Of Night”, w mniejszym stopniu, ale też to się sprawdza. Klimatyczność i tajemniczość można poczuć głównie miedzy utworami, gdzie pojawiają się odgłosy naprowadzające nas na mroczną atmosferę tej historii. W pierwszym kawałku jest też akustyczny fragment, co akurat jest tutaj wyjątkiem.
Utwory nie mają tytułów. Ponumerowane są tylko cyframi rzymskimi, oczywiście w liczbie ośmiu. Osiem szaleńczych hymnów czerni o wilku w człowieku. Strasznych, ale pięknych i zupełnie wyjątkowych.
Tracklista:
I
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
Wydawca: Century Media Records (1997)
Ocena szkolna: 5