Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Alhena - Breaking The Silence... ...By Scream

Alhena, Breaking The Silence… …By Scream, Around Music, Marta Bejma, Damian Bednarski, The Gathering, Anneke Van Giersbergen

„Jedyne co można zrobić to z niecierpliwością czekać na pełny album. Mam nadzieję, że takowy się ukaże, bo takim debiutom zdecydowanie warto kibicować.” Tymi słowami zakończyłem recenzję debiutanckiej EPki zespołu Alhena. Było to wprawdzie aż siedem lat temu, ale w końcu doczekałem się. Tak długi czas powstawania albumu spowodowany był w dużej mierze przez zmiany na stanowiskach wokalistki i basisty oraz poszukiwaniach odpowiednich na nie osób. Ostateczny skład ustabilizował się w roku 2017, a w październiku 2019 wreszcie ukazała się płyta „Breaking The Silence… …By Scream”. Została wydana przez progresywną wytwórnię Around Music.

Debiutancki album Alheny jest rozwinięciem tego co zespół zaprezentował na swoim EP. Tym bardziej, że na płycie znalazły się aż cztery z pięciu zawartych tam utworów. Zostały one nagrane na nowo z nową wokalistką, którą ostatecznie została Marta Bejma. Wprawdzie mam swoje lekkie wskazanie, które wykonania bardziej mi się podobają, ale zachowam je dla siebie, bo nie ulega wątpliwości, że obie dziewczyny śpiewają po prostu znakomicie. Głos Marty jest cudowny i hipnotyzujący. Przez cały, długi czas trwania płyty wnosi się poza atmosferę i rozbrzmiewa w gwiaździstych muzycznych konstelacjach. Motyw nieba, gwiazd i nieograniczonych przestrzeni od zawsze towarzyszył temu zespołowi i trzeba przyznać, że jest to obraz bardzo pasujący do dźwięków. Muzyka Alheny jest bowiem nieskazitelna i krystaliczna. Snuje się lekko, eterycznie. Rozpływa się w syntezatorowych poświatach i rozbłyskuje miriadami ciał niebieskich. Gitary prowadzą ją delikatnie, powodując uczucie lewitacji. Jakby człowiek dryfował w nieskończoności, zatracony w czasie i przestrzeni. Czasem riffy są trochę cięższe, czasem następują zrywy jak w „Golden Lie”, ale też lekkie, nieprzesadne. W tym świecie w zaświatach nic nie ma prawa stać się zbyt gwałtownie, za szybko, bo przecież brakuje grawitacji, choć w ostatnim, nie licząc epilogu, „Enough” niespodziewanie pojawia się zaśpiewana zdartym growlingiem zwrotka wykonana przez Damiana Bednarskiego. Pełno jest za to ukrytych motywów klawiszowych, gitarowych, a także na basie. W tym tle cały czas coś się dzieje. Jakaś gwiazda się wypala, gdzieś powstaje nowe życie. Niby dookoła próżnia, ale kosmos jest niezbadany i fascynujący. Do wielokrotnego odkrywania.

Teksty jednak raczej opisują wnętrze człowieka. Traktują o uczuciach, snach, marzeniach, relacjach z drugą osobą. I to przenosi się na wrażliwość wokalu i sposób wyrazu całości. Całości emocjonalnej, przejmującej i pochłaniającej. Nie mogę tu uciec od porównania, że jest to bardzo jak The Gathering za czasów Anneke. No, ale to chyba żadna krzywda…

Tracklista:

01. Prelude
02. Like A Doll
03. Nemesis
04. Breath
05. Every Time
06. Alhena
07. Golden Lie
08. Lost
09. Awakening
10. Better
11. Trial
12. Enough
13. Epilogue

Wydawca: Around Music (2019)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły