„Never gonna change our style, gonna play tonight for quite a while.” Ten cytat z “Manowarriors” właściwie obrazuje wszystko co można znaleźć na “The Lord Of Steel”. Walka za metal trwa i w tym temacie nic nie ma prawa się zmienić. Kto kocha Manowar ten polubi i tę płytę. Kto za nimi nie przepada, niech sobie daruje, bo nic ciekawego tu nie odkryje. Jak bowiem kończy się powyższa zwrotka: „In heavy metal we believe, if you don’t like it time to leave”.
„Upadłe Królestwo” The Lord jest wydawnictwem, którego próżno szukać w internecie. O samym projekcie wspomina Encyclopaedia Metallum przy postaci Zemiala, który tworzył go w połowie lat dziewięćdziesiątych, zanim jeszcze założył Venedae. Ja swoją kasetę otrzymałem bezpośrednio z Dagon Records, które prowadził mój kolega, na moim osiedlu. Nie wiem czy ktokolwiek ma jeszcze inną kopię tego.
Pierwsze kroki skierowałem do stoiska z merchem, które cieszyło się dużym zainteresowaniem. Koszulki, bluzy, czapki i inne gadżety szły jak woda, ale ja rozglądałem się za płytami. A te, oprócz koncertowego DVD, były cztery: „Fighting The World”, nowa wersja „Kings Of Metal XXIV”, „Warriors Of The World” i “The Lord Of Steel”. Ponieważ do tej pory nie posiadałem tylko tej ostatniej, to nabyłem ją w przystępnej cenie 40zł.