Szedłem białym, długim korytarzem. Piękne, wręcz śliczne i kochane,
gładkie ściany odbijały trzy postacie. Zawsze widziałem te smugi na
ścianach. Za każdym razem należały do kogo innego, oprócz mojej
milutkiej smugi oczywiście. Moja smuga się nie zmienia. Przecież to
tylko odbicie istoty.