Dorobek zespołu znam jedynie wyrywkowo, dlatego po otrzymaniu promocyjnego egzemplarza z ciekawością przewertowałem książeczkę. Zdziwiłem się, że w zespole, który dotychczas miałem umiejscowiony w mózgowej zakładce z ekipami thrash, udziela się wokalnie kobieta. Dodatkowo pewien element zaskoczenia stanowiły liczne nawiązania do kultury Wschodu. Już sama okładka w pustynnych barwach przywołała skojarzenia z Arallu, Melechesh czy Nile. Słuszny kierunek dedukcji dodatkowo potwierdziły zdjęcia zespołu zawarte w booklecie (tła) oraz instrumenty wykorzystane na potrzeby sesji fotograficznej. Jak nic będzie na "Asha" miks metalu z muzyką mniej lub bardziej odległego Wschodu.