Jeżeli ktoś uważa, że po wielkiej czwórce Deicide dostał zadyszki to pewnie ma rację. „Insineratehymn” to była słabsza płyta, „In Torment In Hell” oceniam już lepiej, choć jej powszechne notowania również są niskie. Zupełnie inaczej przedstawia się sprawa z siódmym albumem „Scars Of The Crucifix”, który przywrócił wiarę fanów w zespół i zebrał same pozytywne recenzje. I nie dziwne, bo Deicide uderzył niesamowitą ciężkością i potworną dziczą, a wszelkie porównania zwracają się ku jednemu magicznemu słowu – „Legion”.
Rozsypał się Black Sabbath po „Born Again” permanentnie. Ian Gillan wrócił do Deep Purple, swój projekt założył Geezer Butler, więc Tonny Iommi zawiesił działalność zespołu i również rozpoczął karierę pod swoim nazwiskiem. Płyta „Seventh Star” miała być jego pierwszym solowym albumem, ale na to nie zgodziła się wytwórnia Warner Bros. Ostatecznie, w drodze negocjacji, płyta ukazała się pod nazwą Black Sabbath featuring Tony Iommi, co samo w sobie jest po prostu bez sensu, ale cóż, prawa rynku.
Aż osiem osób liczył The Sins Of Thy Beloved podczas nagrywania swojej pierwszej płyty „Lake Of Sorrow”. Szeroki skład oprócz skrzypiec i oferuje również dwoje klawiszowców oraz wokalistkę, którą wspomagają dwa głosy męskie grające również na gitarach. Wszystko to po to aby stworzyć gotycko-doomowy klimat i osadzić go w mrocznych barwach.
Rozwój warszawskiego Ferosity miałem okazję śledzić na bieżąco, bo i na koncertach bywałem często i płyty przy tych okazjach mi wpadały. I tak jak na żywo prezentowali się coraz lepiej, tak i drugi album „Primordial Cruelity” niósł ze sobą więcej szlachetnej zgnilizny od debiutanckiego „Overthrown Divinity”. W żadnym wypadku nie odstąpiono jednak od kanonów stęchłego, piwnicznego death metalu.
Są tacy, którzy uważają, że Deicide skończył się po „Legion”, inni twierdzą, że po „Once Upon The Cross”. Są tacy, którzy nie przepadają za „Serpents Of The Light”, mając ją za płytę słabą i zbyt przewidywalną. Wszystkich ich kompletnie nie rozumiem. Uwielbiam ten album i po tym jak wyszedł niesamowicie się nim jarałem, a gdy go sobie odświeżam, to uznaję, że nie przeszło mi to do dziś.
Zespół Misfits potwierdził swój udział w tegorocznej edycji Ceiszanów Rock Festiwal. To będzie jedyny koncert grupy w naszym kraju. Impreza odbędzie się w dniach 18-21 sierpnia 2016 w Cieszanowie. Wszystko wskazuje na to, że znów będzie się działo! Festiwal w Cieszanowie już na stałe wpisał się w kalendarz najważniejszych wydarzeń muzycznych, jakie odbywają się w Polsce.
Oj, namieszało i nakotłowało się w Sphere ostatnimi czasy. Do tego stopnia, że ze starego składu na placu boju pozostał tylko perkusista Th0rn. Udało mu się jednak zebrać nową ekipę i we wcale nie tak długim czasie od „Homo Hereticus” wypluć z siebie trzecie bluźnierstwo. Bezbożnicy, którzy wspomogli go w tym niecnym procederze to Diego – gitara, Beton z Mesmerized – bas, Iron – gitara i Dawidek na wokalu. Szczególnie ciekawa jest droga do Sphere tego ostatniego. Pogrywał na basie w gotyckim Raincarnation i heavy metalowym Witchking, by ostatecznie porzucić instrument i zastąpić Analrippera.
W 1989 roku, pochodzący z Tampa na Florydzie zespół Amon zmienił nazwę na Deicide, zachowując jednak kontynuację muzycznej drogi. Dlatego pierwszy album Deicide zawiera głównie utwory, które znalazły się wcześniej na dwóch demach Amon. Zresztą split tych demówek został wydany w późniejszym okresie pod szyldem Deicide, dając możliwość zapoznania się z pierwotnymi wersjami tych kawałków szerszej publiczności. Brutalność i brud jaki prezentował Amon przebija jeszcze ostateczny kształt tego co zostało nagrane na „Deicide” i to wydawnictwo było strzałem w dziesiątkę. Zawsze bardzo lubiłem wracać sobie do tych garażowych nagrań. Nie umniejsza to jednak faktu, że „Deicide” jest totalnym wyziewem jakiego wcześniej jeszcze nie było.
leprosy : Jestem w stanie wymienić max. 5-10 płyt które mogą konkurować z...
„Pathetic lives, every second someone dies, delightful is the sign of repention”. Ja pierdolę jaka to jest moc! “No destiny, just a certainty of death, in pain inducing lies of salvation”. Gitary po prostu niszczą, mają potworną siłę, a te riffy są niesamowite. No i wokal: „Born to be dead, repent to die, ignorance looms in the unconscious mind.”
Sumo666 : Dla mnie numerem jeden z albumów Deicide był, jest i będzie "Once Upon...
leprosy : Z drugiej strony czy jest sens by bawić się w licytacje? Zarówno jedna j...
Harlequin : Debiutu nie przebili, w sumie do tej pory nikt tego nie uczynił a jedynie kilka pł...
Na „Butchered At Birth” ujawnił się znany na cały świat styl Cannibal Corpse z czasów Chrisa Barnesa i starego logo. Potwornie niska, bulgocząca miazga przelewa się i pulsuje przybierając wszelkiej maści obrzydliwe odsłony i obsceniczne kształty. Chory, docierający z grobowych czeluści wokal dodaje paranoicznej atmosfery, a wszystko dewastuje okolice w sposób całkowicie niezrozumiały dla każdego prawowitego obywatela.
Harlequin : Kiedyś nie lubiłem tej płyty. Zbyt klaustrofobiczna, zbyt płaskie brzmie...
zsamot : Totalne zezwierzęcenie. Genialny album. ;)
„Where is the invisible line that we must draw to create individual thought patterns.” Niezależnie od tego gdzie jest ta niewidzialna granica, Chuck Schuldiner był tym, który umiał ją przekraczać. Brnął własnym, nieprzetartym jeszcze szlakiem, najpierw zakładając Mantas i będąc jednym z pierwszych i największych prekursorów death metalu, a potem wraz z Death, czyniąc z niego dzieło sztuki. Progresywny, melodyjny, ale zarazem niesamowicie techniczny styl, zapoczątkowany na „Human”, na „Individual Thought Patterns” został rozwinięty w doskonały sposób i osiągnął swoje apogeum. Tak powstało dzieło wybitne, jedno z największych jakie zostało kiedykolwiek stworzone.
Yngwie : Ponadto, która płyta deathmetalowa ma inteligentne teksty? Ja miałem...
Harlequin : Jesli chodzi o Morbidów to dziwny jestem, bo Altars nigdy mi nie robiło. Duż...
leprosy : Individual Thought Patterns doskonały, bardzo technicznie odegrany album, o...
Pamiętam, że pierwszą, piracką wersję kasetową „Harmony Corruption” kupiłem, będąc jeszcze w podstawówce, w osiedlowym kiosku ruchu. Miała całkiem inną okładkę z jakimś marnej jakości truposzem, któremu z gęby leciała krew. Do tego tło było biało różowe. Wyglądało to beznadziejnie. W dodatku taśma była nagrana tak jakby nie od początku bo przed pierwszymi dźwiękami była dość długa cisza. Po płycie była tam jeszcze EPka „Mentally Murdered” zapisana jako ostatni kawałek. Ta wersja była dość popularna w tamtym czasie i nie byłem jedynym, który ją posiadał.
leprosy : Brzmienie jest dość specyficzne , ja bym je określił jako przytłumion...
Harlequin : W sumie to długo sie do niej przekonywąłem. Jak dla mnie troche cicho...
leprosy : Jeden z trzech najlepszych Napalmów. Doskonały krążek (ostatni z M...
Ta recenzja pewnie byłaby zupełnie inna gdybym nie znał "Dechristianize". Ale "Dechristianize" znam i uważam za jedno ze szczytowych osiągnięć death metalu. I nie da się podejść do "Icons Of Evil" w oderwaniu od poprzedniczki tym bardziej, że z wielu względów ta płyta jest kontynuacją tamtego dzieła.
Każda nowa płyta Deicide była dla mnie wielkim wydarzeniem i nie inaczej było z "Insineratehymn". Każda nowa płyta Deicide była dziełem wywierającym na mnie ogromne wrażenie, aż do "Insineratehymn". Niestety po czterech rewelacyjnych albumach Deicide wyraźnie dostał zadyszki i nie utrzymał formy z poprzednich wydawnictw. Piosenki w większości są do siebie podobne, proste i schematyczne. Nie ma tu tego szaleństwa, nieokiełznanej agresji i jadu. Bardzo słabo prezentują się gitary i to jest największym minusem tej płyty.
rob1708 : wiesz dobre zioło nie jest złe ,ale powinien miec na uwadze fanów poc...
rob1708 : no to miałem szczescie widziec ich w doskonałej formie,niestety Kostrzew...
rob1708 : no to miałem szczescie widziec ich w doskonałej formie,niestety Kostrzew...
Vlaad : zależy o jakim zespole mówisz ;)
czmazak : powiedzmy to wprost - ten zespół się skończył wraz z odejściem...
Vlaad : powiedzmy to wprost - ten zespół się skończył wraz z odejściem...