Chociaż Onslaught nie ma na swoim koncie zbyt wielu wydawnictw (całe 5),
to jednak każda z ich płyt nigdy nie zeszła poziomem poniżej "bardzo
dobrej". Cztery lata przyszło nam czekać na następcę rewelacyjnego
"Killing Peace", który przy okazji pokazał jak powinien wyglądać
odpowiedni come back. Tamtej płycie nie brakowało nic - znakomicie
zagrany thrash, powlekany cięższymi wstawkami i znakomitymi solówkami.
Dość powiedzieć, że "Killing Peace" wymiótł całą ówczesną
konkurencję (łącznie z wyjątkowo byle jakim "United Abominations" Rudego i
Megaśmierci).
Komentarze Harlequin : Właśnie sobie posłuchałem płytki i tyle co mogę powiedzieć, że...
Dreamen : Po powierzchownym przesłuchaniu album brzmi całkiem spoko! Co prawd...
jedras666 : No de facto nie za bardzo mi wyszła ta recenzja i rzeczywiście przesadza...