Zdarzyło Wam się to kiedyś? Ocknąć się o czwartej rano i nie pamiętać za bardzo co się stało. I tak całe szczęście, że we własnym domu. Teraz trzeba tylko zakraść się do sypialni i wśliznąć do łóżka, tylko tak żeby starej nie obudzić, bo może to mieć tragiczne konsekwencje. Taką to właśnie psychodeliczną akcją zaczyna się druga płyta Megadeth „Peace Sells… But Who’s Buying?”
The Blood Divine powstał w 1995 roku, po odejściu Paula Allendera i braci Ryan z Cradle Of Filth. Dołączył do nich Darren White, który właśnie opuścił Anathemę, a skład uzupełnili Steve Maloney na basie i William Sarginson z December Moon na perkusji. Szybko ukazała się ich płyta „Awaken”, wydana przez „Peaceville Records”.
Po „Heaven Shall Burn… When We Are Gathered” mocno rozpędzony Marduk nie dawał za wygraną i zasypywał rynek muzyczny kolejnymi wydawnictwami. Po doskonałej koncertówce „Live In Germania” i krótkiej EP'ce „Here Is No Peace”, przyszedł czas na piątą już płytę „Nightwing”. Następna zabójcza porcja bezkompromisowego black metalu została tu przedstawiona w bardzo ciekawy i oryginalny sposób.
“The World Needs A Hero” to płyta, na którą, po długiej przerwie, powrócił stary znajomy truposz. Jak Feniks z popiołów wyłania się z martwego ciała człowieka, co może sugerować, że zmartwychwstał. Widać to na płycie, bo na okładce mojej kasety Mystic Production, jest to tak wykadrowane, że w ogóle nie jest ujęty kontekst. Nie jest to jedyny powrót. Po trochę krótszej przerwie, Megadeth znów podpisuje się swoim pierwotnym logo. Wszystko to ma nawiązywać do starych czasów i pokazać, że zespół wraca do korzeni, od których oddalił się sporo, zwłaszcza na ostatniej płycie „Risk”.
jedras666 : Gówniana płyta Megadeth? Nie! To przecież coś zupełnie nowego ;...
Bogdan : Kolejne gowno ktorym uraczyl nas Dave kicha .Rust in peace the best!!!
Accidental Suicide to, zapomniany już chyba, śmiertelny twór z Milwaukee w stanie Wisconsin. Powstali w 1989 roku i szybko popełnili dwie demówki, co zaowocowało współpracą z Deaf Records, która była sublabelem Peaceville. Tak doszło do nagrania albumu „Decease”, który w Polsce ukazał się na kasecie nakładem Metal Mind Records i tym sposobem trafił także i do mnie. Płyta zawiera dziesięć porcji gnuśnego i ociekającego stęchłą posoką death metalu, w tym wszystkie trzy z poprzedzającego ją dema „Flesh Parade”.
Mariusz Duda (Riverside/Lunatic Soul) oraz Steven Wilson (Porcupine Tree) nagrali razem utwór zatytułowany "The Old Peace". Powstał on na prośbę jednego z młodych fanów obu muzyków cierpiącego na chorobę nowotworową. Chłopak niestety nie zdążył usłyszeć piosenki. Utwór jednak powstał i jest dostępny do nabycia. Pieniądze ze sprzedaży przeznaczone są na wsparcie miejsc, które pomagają chorym na raka.
Zanim Paradise Lost wydali swój pierwszy album zabłysnęli kilkoma taśmami demo i zdarzyło im się też zagrać parę lokalnych koncertów. Szczególnie kaseta „Frozen Illusion” zrobiła wrażenie na słuchaczach i odbiła się echem w podziemnej metalowej prasie. Odwrotne od panujących w świecie trendów, wolne i posępne dźwięki, zyskały wielu amatorów. Wśród nich znalazła się Peaceville Records, która postanowiła postawić na tych tajemniczych młodzieńców.
Morrissey, były lider zespołu The Smiths, wystąpi na dwóch koncertach w Polsce: 19 listopada w Klubie Stodoła w Warszawie oraz 21 listopada w Krakowie w Teatrze Łaźnia Nowa. Morrissey jako były wokalista The Smiths (zapewne najważniejszego zespołu indie w Wielkiej Brytanii w latach 80-tych) dzięki poetyckim tekstom pełnym romantycznego niepokoju, wyobcowania społecznego i ciętego dowcipu związał się mocno z liczną grupą podobnie jak on wrażliwej i zniechęconej młodzieży. W 1988 roku wydał pierwszą solową płytę zatytułowaną „Viva Hate”. Po spokojnym okresie na przełomie tysiącleci, Morrissey powrócił na scenę muzyczną w 2004 roku z albumem „You Are the Quarry”, którego sukces udowodnił, że artysta pozostaje jedną z najbardziej lubianych postaci alternatywnego rocka.
Po „Rust In Peace” Megadeth był już naprawdę wielkim i uznanym zespołem. Dla wielu starych fanów to właśnie tamten okres i tamta płyta są najlepszymi w dorobku grupy. Jednak nie da się zaprzeczyć, że największy splendor dla Megadeth nadszedł wraz z wydaniem „Countdown To Extinction”. Ważne jest to, że udało się w całości utrzymać skład, który już na zawsze wpisał się w historię zespołu jako ten najlepszy. To właśnie wtedy Megadeth stał się marką, która wyszła poza świat metalu i stała się powszechnie znana, a w muzycznych telewizjach przewijały się teledyski do aż czterech utworów z tej płyty.
oki : Dokładnie. Czarny album Rudego
Harlequin : Okrutnie się wkręca ta plyta. Co prawda wyżej cenie rzexbiarskie "Rust...
zsamot : ta, to jest moja ulubiona płyta Rudego A na pewno jedna z trzech. Klasyk!!! U...
Po „Peace Sells... But Who’s Buynig?” Megadeth stał się bardzo znanym i rozpoznawalnym zespołem. Płyta odniosła ogromny sukces i przekonała do siebie wielu fanów na całym świecie. Po dwóch latach uderzyli po raz trzeci potwierdzając swoje czołowe miejsce w świecie thrash metalu. „So Far, So Good... So What!” to genialna, ponadczasowa pozycja i myślę, że znajdzie się wiele osób, które tę płytę uznają za najlepszą w dorobku zespołu. Młodzieńczy, szalony thrash, nieskalany żadnymi naleciałościami porywa po dziś dzień nie tylko zarażając swoją pasją, ale także urzekając bardzo już rozwiniętymi umiejętnościami instrumentalnymi i kompozytorskimi Dave’a Mustainea i jego załogi.
zsamot : Jest zajebiście, chyba mój ulubiony album Rudego... Zasłuchiwałem si...
JancioWodnik : Jest dobrze :)
Sumo666 : Gniewo ma rację do tego cover fanie nagrany bardzo sympatycznie. Ale jakby...
Nie jest łatwo napisać coś odkrywczego na temat płyty, którą każdy zna, o której wszystko już powiedziano i każdy ma o niej wyrobioną opinię. Mimo to postaram się przypomnieć emocje towarzyszące ukazaniu się jednego z najważniejszych albumów w historii muzyki metalowej i spojrzeć na niego chłodnym okiem z perspektywy czasu.
Sumo666 : Płyta genialna co by nie było jednakże wyżej cenie Mastera Od Tapet...
DEMONEMOON : Jak ten album był nowością nie było żadnych rockowych radiostac...
WUJAS : Jak ten album był nowością nie było żadnych rockowych radiostac...
Rotnak : Ja tam jeszcze Midian lubiłem, a później rzeczywiście była tragedia
Harlequin : Fakt, "Godspeed..." był całkiem niezły jak na odgrzewanego kotleta.
zsamot : Przedostatni album był bardzo udany, więc poczekam, może znów mn...
Sumo666 : Raczej 8/9 z 10 :P ale fakt pożyjemy zobaczymy :P A Rush owszem owszem...
Harlequin : Ja mysle ze katatoinia nagra kolejna płytke w swoim dobry stylu na poziomie...
lord_setherial : Pożyjemy,zobaczymy. U mnie przoduje Napalm Death jak na razie.
lord_setherial : Kiedyś wpadłem na niego przypadkowo :)
amorphous : Może jeszcze ktoś pamięta pierwszy teledysk do filmu fińskiego White...
DEMONEMOON : wszystko mozna wyszydzic!!!lecz nie wyszydzi sie wspomnien ktore sa głeb...
occulta76 : wszystko mozna wyszydzic!!!lecz nie wyszydzi sie wspomnien ktore sa głeb...
DEMONEMOON : a mnie bardziej wzruszają pierogi z biedronki niż Darkthrone :-) Heh...