We wrześniu duński Helhorse wydał swoją drugą płytę. „Oh Death” to solidna dawka energetycznego groove thrashu w stylu przypominającym nasz Black River. Żywiołowa muzyka potrafi poderwać z siedzenia, ale ma też swoje sludgeowe naleciałości. Czasem staje się mozolna i ociężała. Powoduje to poszerzenie perspektyw i urozmaicenie materiału. Choć wymienione wyżej gatunki nie należą do moich ulubionych to po kilkukrotnym zapoznaniu się z tym albumem odbieram go bardzo pozytywnie. Utwory są wyraziste, instrumentarium ciekawe, wokale odpowiednie.