Ależ mnie ten album wymęczył. Niby post rock/metal czyli gatunek, który lubię, ale tego co wyprawiają Włosi z Mondrian Oak na swoim drugim albumie nie można przebrnąć za jednym podejściem bez skonsumowania w jego trakcie z trzech „tygrysków”. Sama kawa, nawet z siedmiu łyżeczek, nie pomoże by już przy trzecim kawałku nie odpłynąć w objęcia Morfeusza.