Wes Craven to postać znana szerokiemu gronu fanów kina grozy. Wymieńmy chociażby takie tytuły jak "Ostatni dom po lewej", "Wzgórza mają oczy", czy wreszcie chyba najbardziej znany - "Koszmar z ulicy Wiązów", a od razu skojarzymy tego niepozornego człowieczka, który w latach 70. i 80. przeraził swymi obrazami sporą grupę kinomaniaków, zresztą do wtóru z Tobe'em Hooper'em ("Teksańska masakra piłą mechaniczną", "Poltergeist", "Miasteczko Salem"), z którym przez jakiś czas rywalizował. Niezależnie od ich osobistych relacji, wyścig trwał nie na żarty, zaś wygłodniali smakosze horrorów, co kilka lat zacierali rączki na kolejne dzieła, które z perspektywy czasu uchodzą za klasyki gatunku. Dziś o jednym z nich - wspomnianym wyżej "Koszmarze z Ulicy Wiązów".
Palmus : One, two – Freddy’s coming for you Three, four – be...
jedras666 : Taki kiepski mówicie?
Gorg666 : remake beznadziejny. typowy horror amerykański z typowo durnymi akcentam...