Aventyr są z Norwegi i właśnie w tym roku nakładem Mighty Music wyszła ich płyta zatytułowana „Driven”. Wystarczył rzut oka na zdjęcie we wkładce i od razu zapaliła się w głowie czerwona lampka. Kolesie wyglądają na jeden z dwóch obozów: homo niewiadomo stworzeni przez mistrzów kreacji kiczu albo prawdziwi, przesiąknięci do szpiku alkoholem i innymi używkami rockerzy, którzy w czterech literach mają to co sobie o nich ten czy ów pomyśli. Na chwilę obecną skłonny jestem przyporządkować ich do drugiego obozu i zdecydowanie dać Aventyr zielone światło na drodze do mojego odtwarzacza.