Amerykański multiinstrumentalista Jack White, znany m.in. z The White Stripes, opublikował teledysk do "Taking Me Back". Utwór pierwotnie udostępniony został w ramach promocji nowej gry komputerowej z serii "Call of Duty". Następnie okazał się być również zapowiedzią czwartego albumu w solowej karierze muzyka. Materiał zatytułowany "Fear of the Dawn" ukaże się 8 kwietnia 2022 r.
Agencja Go Ahead zaprasza na koncert Nothing But Thieves. Muzycy koncertowali już z takimi zespołami i artystami jak Muse czy Gerard Way, a po wydaniu debiutanckiego albumu w ubiegłym roku zostali zaproszeni na najważniejsze europejskie festiwale. 27 listopada 2016 roku Brytyjczycy zagrają w warszawskiej Progresji. Historia zespołu zaczęła się jeszcze w szkole, gdzie Conor (wokal) i Joe (gitara) występowali wspólnie w kilku muzycznych projektach.
Nadchodzący pełnowymiarowy album zespołu Brain Connect, zatytułowany „Think Different”, trafi do dobrych salonów muzycznych oraz sprzedaży cyfrowej 21 września 2015 roku, wcześniej jednak będzie dostępny w przedsprzedaży, która rusza już za kilka dni. Na debiutanckim krążku znalazło się osiem utworów, zgodnie z jego tytułem, każdy z nich jest „przemyślany inaczej” i łączy odmienne muzyczne bieguny oraz części urojone w realną całość. Scalając indywidualne cechy i upodobania, finalnie stanowi dźwiękową, melodyjną, wielobarwną opowieść.
Jak co roku na początku listopada we Wrocławiu rusza święto muzyki industrialnej. Trzynasta już edycja Industrial Festiwalu pełna będzie klaustrofobicznej muzyki. Rytualny i mocno ambientowy klimat zapewnić ma przede wszystkim występ Lustmorda. Z drugiej strony organizatorzy na swoją imprezę zaprosili The Legendary Pinks Dots. Czego można się po nich spodziewać po ich występie? Z całą pewnością wielobarwnej podróży przez połacie rockowej psychodelii. Impreza zaczyna się 6 listopada w klubie Eter, a tam na scenie, jako główna gwiazda wieczoru zaprezentuje się dowodzona przez Stephena Mallindera, formacja Wrangler. Tutaj za to rządzić będą surowe mechaniczne puls sięgający w swej wymowie do bogatej brytyjskiej syntezatorowej tradycji.
Tego festiwalu nie wymyślił normalny człowiek. Nikomu przy zdrowych zmysłach nie przyszło by do głowy by imprezę na której mają zagrać kapele takie jak: Wire, Agent Side Grinder, Aluk Todolo, IRM, czy In The Nursery osadzić w samym środku, dobrze poukładanego, modelowego, dolnośląskiego miasta. Dwunasta edycja tego festiwalu dobitnie ukazała, że kultura industrialna dostosowuje się do nowych czasów, otwierając się na nowe niecodzienne rozwiązania. Od czasu zakończenia imprezy minął ponad tydzień, a w mojej pamięci nadal pozostało kilka wspomnień i nimi chce się teraz podzielić.
To już 12 edycja Industrial Festiwalu. W tym roku widzowie będą mogli zobaczyć najciekawsze zjawiska w muzyce niekomercyjnej. Organizatorzy zadbali o mocno zróżnicowany dobór artystów. W ramach imprezy na scenie zaprezentuje się łączniedwudziestu trzech wykonawców. Jedną z największych atrakcji festiwalu z całą pewnością będzie występ brytyjskich nowofalowców – Wire. Zespół dowodzony przez Colin'a Newman'a znajduje się aktualnie w bardzo dobrej formie, co potwierdził ich najnowszy album zatytułowany "Change Becomes Us". Intrygująco zapowiada się również koncert szalenie ambitnych blackmetalowców z Aluk Todolo. Początek imprezy już 7 listopada w „Klubie Włodkowica”(ul. Włodkowica 21). Pierwszy dzień minie pod „batutą” polskich ekip, na scenie zagrają: Szelest Spadających Papierków, Mirt, Komora A, Monopium. Kolejne dwa dni festiwalu odbędą się w Sali Gotyckie przy ul. Purkyniego 1.
Od czasu ukazania się zjawiskowej płyty Mirrored, minęły już cztery lata. Sporo się w tym czasie działo, w szeregach Battles. Najpierw udana, wysoko oceniania trasa koncertowa. A potem rozłam w składzie formacji, w końcu odejście z kapeli Tyondai’a Braxton’a. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: takich czterech, jak ich trzech teraz, to nie ma żadnego. Nowy krążek zespołu trzyma wysoki poziom poprzedniczki – odkrywając przy tym nowe połacie muzycznej atmosfery.
Zastanawiam się komu polecić A Collaboration. Jeśli przyjmiemy, że celem słuchania muzyki jest regulacja własnego samopoczucia, to ta płyta, wywołać u słuchacza może odmienne stany świadomości. Potrafi kusić przyjemnymi, dobrze przyswajalnymi motywami, by po chwili rzucić w bezkresny psychofobiczny półmrok. Wypuszczeni pod wrogi ostrzał, niczym mięso armatnie, osaczeni i stłamszeni przez arytmiczne zrywy perkusyjne i mocne salwy gitarowe. Pozostało jedno – szybko wywiesić białą flagę.
Oxbow to zespół poszukujący, nieprzewidywalny, lubiący zaskakiwać. Kapela, która przez ponad dwadzieścia lat pozostaje absolutnie odrębnym, niepodobnym do nikogo, mocno odrealnionym bytem, na skale tak wielką, że ze spokojem można stwierdzić, iż drugiej tak zjawiskowej formacji, na tej planecie nie znajdziecie. Ale za nim na scenie Eugene Robinson rozpoczął diabelski rytuał zdzierania głosu (całkiem możliwe, że i o krtań niechybnie zahaczył), w roli supportu wystąpiła miejscowa kapela Terrible Disease, która z całą pewnością nie rozczarowała.
25 maja, czyli dokładnie za dwa
tygodnie, w Stargardzie Szczecińskim zagra Oxbow. Będzie to jedyny
w naszym kraju koncert noise rockowych szaleńców. W roli
supportu wystąpi zespół Terrible Disease, który jest
również organizatorem całej imprezy. Bilety w cenie 50
złotych dostępne są jedynie w przedsprzedaży. Rezerwacji można
dokonać wysyłając SMS na numer telefonu: 660 866 463 lub drogą
mailową: star-tickets@o2.pl. W treści listu należy wpisać swoje
imię i nazwisko, ilość zamawianych biletów oraz swój adres
e-mail (warunek konieczny). Instrukcje co do dalszego postępowania
przesyłane będą do każdego indywidualnie.
Jaki piękny jest ten album. Płyta na której pojawiają się tak genialne utwory, że nie raz przyjdzie nam mocno rozdziawić buzie ze zdziwienia. "Sisterworld" to muzyka, którą Liars dawkuje nam niczym kroplówkę w szpitalu. Ujarzmiona motoryka, wzbudza tylko łaknienie słuchacza na więcej i więcej. Amerykanie nic sobie z tego nie robią – dozują przyjemność, czasem oczywiście wypuszczą ją na powierzchnie, pokazując tym samym kosmiczny potencjał formacji.
Najpierw krótkie przypomnienie: był sobie kiedyś taki zespół Clann Zu. Genialna kapela,
która rozpadła się w 2005 roku, po wydaniu zaledwie dwóch
płyt. Declan de Barra (wokalista) wybrał solową karierę.
Pozostała trójka: Rohan Rebeiro (perkusja), Liam Andrews (bas
i wokale), Ben Andrews (gitara) skupiła się w pełni na ich
wspólnym projekcie My Disco. Już rok później kapela
wypuściła na światło dzienne pierwszą regularną płytę Cancer.
Dzięki zaangażowaniu brytyjskiej oficyny Cold Spring jeszcze w tym miesiącu ukaże się sześciopłytowe kompletne dzieło "Themes" autorstwa legendarnego awangardowo-eksperymentalnego projektu Psychic TV. Materiał stworzony nie tyle jako soundtrack co rytualno-ezoteryczne tematy przewodnie towarzyszące artystycznym performance'om, praktykom i inicjacjom The Temple Ov Psychick Youth (bractwo zrzeszające członków kultowych projektów Psychic TV, Coil, Current 93), pierwotnie ukazał się jako dodatek do limitowanego do 5000 sztuk debiutanckiego albumu "Force the Hand of Chance" z 1982 roku a następnie w okrojonej wersji w 1995 roku jako "Themes Part 1". Obecna edycja "Themes" obejmuje pełen zakres treści (prawie 50 tracków) z serii wraz z niepublikowanymi nigdy wcześniej ścieżkami i materiałami.
Efektywnie-efektowny koncert, jakże
inny od tych, które dane było mi ostatnim czasem obserwować.
Widowisko, na którym to dusza wypoczywa, a ciało chętnie
męczy się od natłoku potężnych nut. A jeszcze nie tak dawno
wydawało się, że Swans to rozdział zamknięty już na zawsze.
Taka nieco przykurzona księga, o której wspominają artyści,
powołujący się na nią jako na źródło inspiracji. Krótką
chwilę można byłoby powybrzydzać, bo brudnych, brzydkich i
nabrzmiałych nut było jak na moje uszy za mało, jednakże nikłość
tych zarzutów rozbiła się już o pierwszy niepowtarzalny ton
"łabędziego śpiewu".
Odpowiedz na pytanie, jaki instrument w nierozerwalny sposób związany jest z muzyką rockową, wydaje się względnie prosta - gitara elektryczna. Jak to w życiu, tak i w muzyce od każdej reguły są oczywiście odstępstwa. Lightning Bolt to zjawisko fascynujące, niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju. Jeden gra na perkusji i czasem coś pod nosem zanuci, drugi zaś pogrywa na basie - połączyło ich zamiłowanie do awangardy i eksperymentalnego rocka spod znaku japońskiego Ruins.
W najbliższą niedziele w poznańskim klubie Pod Minogą da koncert grupa Kayo Dot. Wielbiciele pokręconych dźwięków, szukający odmiany będą mogli przekonać się 4 października jak duet radzi sobie na scenie. Muzycy
odwiedzą Polskę w związku z europejską trasą, która rozpoczęła się 11 września i potrwa do 7 października. Bilety
na poznański koncert są wciąż do nabycia w Rock Long Lucku, Cartoon
Shopie, Acid Shop, CIMie, Klubie Minoga oraz poprzez ticketportal w
cenie 25 złotych. W dniu koncertu wzrośnie ona o 10 złotych. Występowi Kayo Dot w Poznaniu patronuje DarkPlanet.
Za sprawą agencji ArtWERK dokładnie za miesiąc wielbiciele pokręconej awangardy będą mogli wybrać się na koncert amerykańskiej grupy Kayo Dot. Występ odbędzie się w klubie Pod Minogą w Poznaniu. Muzycy odwiedzą Polskę w związku z europejską trasą, która rozpocznie się już za kilka dni - 11 września i potrwa do 7 października. Zespół zawita między innymi do Włoch, Niemiec, Hiszpani czy Wielkiej Brytanii. Bilety na poznański koncert są już do nabycia w Rock Long Lucku, Cartoon Shopie, Acid Shop, CIMie, Klubie Minoga oraz poprzez ticketportal w cenie 25 złotych. W dniu koncertu wzrośnie ona o 10 złotych. Jedynemu występowi Kayo Dot w Polsce patronuje DarkPlanet.
The Pop Culture Suicides - grupa z Chicago kojarzona głównie z osobą Timothy Lintona "Zim Zum", w latach 1996-1998 kompozytora/gitarzysty zespołu Marilyn Manson. Choć powszechnie muzyczny styl reprezentowany przez formację bywa generalizowany do gatunku rock, terminem właściwie określającym ich brzmienie jest rock eksperymentalny. Linton i spółka w swojej prawie czteroletniej działalności wciąż poszukują stylu właściwego ich korzeniom, inspiracjom, treściom przekazywanym w tekstach oraz realizują nowatorskie pomysły i brzmieniowe doświadczenia.
Żyjemy w ciężkich
czasach. Panowie Avey Tare, Panda Bear i Geologist dobrze o tym
wiedzą. Na indie rockowej scenie zrobiło się bardzo tłoczno,
każdy rozpycha się jak może - wiadome w końcu jest, że
przetrwają tylko Ci najlepiej przystosowani. Animal Collective do
nich należy. To, że ich muzyka jest wyjątkowa, wymykająca się
wszelkim klasyfikacjom, nie jest niczym nowym. Zespół z
każdym kolejnym wydawnictwem poszerzał spektrum swoich
zainteresowań, skutecznie wymykając się wszelkim porównaniom,
wznosząc się przy tym na poziom nieosiągalny zwykłym
śmiertelnikom. Na dobrą sprawę ten pułap osiągnięty został już
na poprzedniej płycie. Nic więc dziwnego, że oczekiwania wobec
jego następcy były przeogromne.
Co można napisać jeszcze o tej płycie? Opisać
uczucia targające mną podczas pierwszego odsłuchu "De-Loused In
The Comatorium"? Lubię wyzwania, ale to przekracza moje możliwości,
bo słowa nie są w stanie opisać jak wiele emocji przewijało się
wtedy przez mój umysł. Płyta ukazała się nakładem
największej wytwórni płytowej w przemyśle - Universal
Music. Produkcją zajął się sam Rick Rubin. W zasadzie już te
fakty powinny gwarantować sukces.