Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Liars – Sisterworld

Jaki piękny jest ten album. Płyta na której pojawiają się tak genialne utwory, że nie raz przyjdzie nam mocno rozdziawić buzie ze zdziwienia. "Sisterworld" to muzyka, którą Liars dawkuje nam niczym kroplówkę w szpitalu. Ujarzmiona motoryka, wzbudza tylko łaknienie słuchacza na więcej i więcej. Amerykanie nic sobie z tego nie robią – dozują przyjemność, czasem oczywiście wypuszczą ją na powierzchnie, pokazując tym samym kosmiczny potencjał formacji.

Może się wydawać, że Liars to taki zespolik z lekko przetrąconym kręgosłupem, który dopiero szuka swojej tożsamości. A płyta "Sisterworld" to album, którym Angus Andrew bada możliwości adaptacyjne swoich oddanych fanów, często pozostawiając ich pytania bez odpowiedzi. Ale ten kto słucha uważnie „dozna” odpowiedzi na każde nurtujące go zagadnienie. A szukać należy najczęściej tam gdzie nikt się nie spodziewa. W tym właśnie tkwi ich fenomen.

Kłamią, mamią, a i swojej piwnicy najpewniej mają pralnie brudnych pieniędzy. Nie zdziwiłbym się wcale. Kiedy, jednak robi się to w tak radosnym tonie, jak „The Overachievers” to o wybaczenie nie trudno. Cały album pomimo dość ponurej atmosfery, sprawia wrażenie luźno napisanej muzyki. Zagranej trochę nonszalancko, ale z wyczuciem liars’owo – prymitywnej konwencji. I ta dźwiękowa wulgarność, która nadaję muzyce rumieńców. Uwagę przykuwać może również poszerzone instrumentarium – bo i jest fagot, skrzypce też gdzieś przemkną – idzie się zauroczyć. Oni dobrze wiedzą, że granie głośne nie robi już wrażenia. Zdają sobie sprawę, że dopiero gdy skontrastują je z cichą i subtelną nutą, wszechświat na dłużej zapamięta nazwę zespołu, a może i o brawa się pokusi. Bo jak tu nie klaskać, jak leci sobie „Proud Evolution”. Nie da się, nawet jak nie wiemy: kim do cholery jest ten Rubika?

Trzeba przyznać otwarcie, że w tej muzyce – nie tylko w image’u koncertowym – sporo jest teatru. W miejscu gdzie kiedyś zespół rozbijał się o ścianę, teraz pojawiła się większa różnorodność dramaturgiczna. Wszystko to uzyskane dzięki poszerzeniu palety barw, świateł i cieni. Nie każdemu to musi odpowiadać – mnie akurat mocno cieszy. Tym bardziej, że emocjonalna przestrzeń zgęstniała w konkretnych, a za razem pełnych rozmachu konstrukcjach utworu. Taki jest utwór „Goodnight Everything”, który powinien zakończyć całość. Cóż, wybrali inaczej – ja się nie mieszam.

Każdy kto choć trochę zna ten zespół wie, że można ich porównać do złodziejskiej szajki. Liars to taki muzyczny Robbin Hood. Pomysły najczęściej podkradają tym bogatym (TV On The Radio, Radiohead), ale nie obchodzą się z nimi po macoszemu. Wręcz przeciwnie – tu dopieszczą, tam podrasują, zaopiekują się jak swoimi własnymi. I tak to właśnie działa. A póki powstają płyty takie jak „Sisterworld” niech kradną ile wlezie. Mają moje błogosławieństwo.

tracklist:
01. Scissor
02. No Barrier Fun
03. Here Comes All The People
04. Drip
05. Scarecrows On A Killer Slant
06. I Still Can See An Outside World
07. Proud Evolution
08. Drop Dead
09. The Overachievers
10. Goodnight Everything
11. Too Much, Too Much

Wydawca: Mute (2010)

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły