-Ale,wracając do tematu,bo przecież początek rodzi koniec...
-Tak,wybacz. Okazało się,że to odpływ zlewu przecieka.
-To nie zabija problemu jednakże.
-A co zabija?
-Wyjrzyj za okno,które stało się nowe.Skąd ta krew?
-Przyznaj się,naplułeś?
-Powiedz mi,kochanie...Czy poczułaś,że ubyło krwi w poemacie Twej jeszcze żywotnej purpury?
-Nie.
-Właśnie,więc nie mogłem tego zrobić.
Wstał głaskąjąc moją głowę.
-Kiedy rano otwierałam szafkę,by wyciągnąć garnek na mleko,zobaczyłam na półce plamę krwi. Widząc w niej nieskończność,starłam ją ścierką. Tajemnice egzystencji tajemnicami istoty rzeczy,ale porządek musi być.
-Brawo.