Zafrasowali się, domyślając, że lada dzień Kapucyna z chaty odejść będzie chciała – swojego szczęścia przy boku Jęzorego poszukać.
Ich przewidywania sprawdziły się niebawem – padła pewnego dnia do nóg im Kapucyna i żałościwym głosem zawołała: Matulu, tatulu! W świat mię siła nieopanowana gna, nie zostać mi w waszej chacie dłużej! Zezwólcie mi do stolicy pójść i sił swoich w walce ze diabłami, co królewicza męczą, spróbować!
- Podnieś się z polepy dziecko, łachmany sobie pobrudzisz* – rzekł jej na to Mateusz, jużeśmy z matulą uradzili, że pozwolenie nasze ci damy. Może przy boku królewicza Jęzorego szczeście swoje znajdziesz? Tu Mateuszowi ze wzruszenia oddechu zabrakło i ślozy rzęsiste z ócz mu się puściły. Zapłakała do wtóru Pelagia, zachlipała Kapucyna - ale decyzji raz podjętej nie zmianiła.
Dnia następnego, wczesnym rankiem, wzruszająca scena się pod chałupą rybaków rozegrała - Mateusz i Pelagia długo dziecko swoje tulili, po czym Kapucyna węzełek z jadłem na plecy sobie zarzuciła, straszną kulkę gwizdnięciem do nogi przywołała i w drogę ruszyła
*(Tekst : podnieś się z polepy dziecko wzięty został z filmu Jabberwalky grupy Monty Python)