Amerykańska stajnia Willowtip znana jest z tego, że w swoich szeregach posiada wiele intrygujących i utalentowanych zespołów grających death metal, metalcore i grindcore. The Dying Light jest jednym z tych zespołów, o których nie mówi się najwięcej, ale które nie budzą kontrowersji. "The Killing Plan" jest debiutanckim krążkiem tego zespołu, w którego szeregach są muzycy legendarnego Ripping Corpse. Produkcją tego albumu zajął się kolega ze starej kapeli, czyli sam Eric Rutan.
The Dying Light swoim debiutanckim krążkiem nie łamie żadnych barier, ale jest w tym zespole coś, co powoduje, że do tej płyty się wraca. Kwartet gra bowiem death metal utrzymany odrobinę w konwencji nowego Hate Eternal, ale nie tak brutalnie i nie tak gęsto. Utwory są zazwyczaj utrzymane w średnich tempach, dzięki czemu możemy się delektować mocarnymi zwolnieniami i bardzo dobrymi solówkami. Już otwierający płytę utwór tytułowy, o jednostajnym, kroczącym rytmie, powoduje, że głowa sama rwie się do moshingu. Dalej jednak materiał nabiera bardziej różnorodnego charakteru. Podstawowym elementem ubarwiającym muzykę, jest obecność dwóch wokali – jeden jadowity, troszeczkę bez mocy, drugi to growling w stylu Davida Vincenta, ale nie tak potężny. Niemniej jednak, obydwa wokale świetnie pasują do tego, co gra zespół. Od strony instrumentalnej zespół prezentuje się dobrze - nie jest to ten poziom techniki, który pokazuje Necrophagist czy Psycroptic, brak tutaj bowiem popisów instrumentalnych czy misternych, karkołomnych struktur. Zespół jednak udowodnił, że potrafi pisać dobre utwory - pomimo tego, że muzyka nie jest gęsta, to kapela jest na tyle sprawna instrumentalnie, aby wpleść sporo ozdobników, stworzyć ciekawe riffy i ciekawe przejścia. Dzięki temu muzyka, mimo że chłodna, nie jest tak odhumanizowana jak w przypadku Hate Eternal. Zwraca uwagę także bardzo precyzyjny i czysty styl gry muzyków, przez co partie instrumentalne po prostu płyną. Oczywiście, nie możemy mówić o tym, że zespół gra jednostajnie, gdyż blasty także się pojawiają - tempo jest różnicowane kilkakrotnie w ciągu jednego utworu. Cały krążek ma zaledwie 26 minut, toteż nie możemy narzekać na monotonię. Moimi zdecydowanymi faworytami są: miażdżący utwór tytułowy, agresywny, ciekawie zbudowany "Serve The Hidden Masters" i odrobinę delikatniejszy "Bodiless". W "This World Is Sinking" gościnne solo zagrał sam producent, lecz nie stanowi ono ozdoby albumu.
Brzmienie płyty jest bardzo dobre, aczkolwiek szkoda, że partie gitar solowych są słabo nagłośnione, podobnie zresztą jak wokale. Całość jednak brzmi na tyle soczyście, że powodów do narzekania raczej nie ma.
The Dying Light oczywiście nie zrewolucjonizuje gatunku, gdyż są zespoły grające bardziej technicznie, ale ma mimo wszystko bardziej ambitne i rozbudowane utwory, jest odważniejszy w swoich pomysłach. "The Killing Plan" jest porcją solidnego death metalu, plasuje się wysoko ponad przeciętną i raczej nie ma słabych punktów. Jest to album, którego można posłuchać z przyjemnością i nie czuć się zawiedzionym, o ile nie szukamy czegoś odkrywczego.
Wydawca: Willowtip Records (2005)