Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

My Dying Bride - Light At The End Of The World

Historia pamięta takie lata, kiedy na rynku muzycznym pojawiło się sporo genialnych albumów, a 1999 był szczególny - wystarczy wspomnieć Liquid Tension Experiment "2", Opeth "Still Life", Dream Theater "Scenes From A Memory", Anathema "Judgement", Immortal "At The Heart Of Winter", Control Denied "The Fragile Art Of Existence", Emperor "IX Equilibrium" czy właśnie My Dying Bride "Light At The End Of The World". Na temat tego ostatniego można by napisać nawet pracę doktorską.
Bardzo długo przymierzałem się do napisania recenzji tego krążka, gdyż nie potrafiłem ogarnąć tego całego bogactwa dźwięków zawartych w siedemdziesięciu minutach muzyki. Nie od dziś wiadomo, że MDB uprawia trudną sztukę, ale tym razem przeszli samych siebie. Od pierwszych dźwięków "She Is The Dark" obcujemy z niespotykanym zjawiskiem, gdzie każdy dźwięk tworzy nieodzowny element całości - każdy pogłos gitary, każdy riff, każdy klawiszowy akompaniament, każda wokaliza - od tych najdelikatniejszych po te najbardziej ekstremalne uzupełniają się wzajemnie tworząc perfekcyjny konglomerat. "Light At The End Of The World" jest albumem przemyślanym w każdej nucie, gdzie zespół nie tylko bazuje na tym co potrafi najlepiej, ale stara się stworzyć pewną spójną całość. Jest to także album bardzo przeładowany emocjami - obok mroku, tęsknoty pojawia się gniew, żal, agresja, strach, fałsz. "She Is The Dark” atakuje motorycznym riffem, majestatycznymi klawiszami, czystym, smętnym wokalem przeplatanym szyderczym skrzekiem i growlingiem, raz pięknymi ciepłymi pejzażami, by po chwili pośród tego piękna zaczęły się mnożyć niczym robactwo negatywne emocje. "Edenbeast" jest jeszcze bardziej niezwykły. Utwór ten jest generalnie wolny, nostalgiczny, monumentalny, piękny, odrobinę orientalny, ale cały ten ogród piękna więdnie wraz z przyspieszeniem tempa i użyciem ponownie tych "szyderczych" wokaliz. Na żadnym z poprzednich krążków MDB nie obcowaliśmy z takim bogactwem dźwięków. "The Night He Died" to z kolei wolny utwór, oparty na ciężkim riffie, a czyste wokalizy i bardzo depresyjny klimat kojarzą się z utworami z "The Angel And The Dark River". Po raz kolejny jednak zwraca uwagę potężne brzmienie klawiszy. Utwór tytułowy to kolejny kolos - bardzo epicki, gdzie muzycy swobodnie lawirują pomiędzy nastrojami, obok depresji pojawiają się gniewne i niepokojące przyspieszenia, a nad wszystkim czuwają klawisze. Kawałek ten w dużej części jest melorecytowany, co jedynie podkreśla jego schizotyczny nastrój. "The Fever Sea" to agresywny, straszny i brutalny utwór oparty na ciętych, ciężkich riffach, nisko strojonych gitarach i głębokim, wyrazistym growlingu. Nie mam wątpliwości, że to jest jeden z najbardziej niepokojących i obłąkanych utworów w historii metalu. Czyste wokale niczym monolog opętanego rozbrzmiewają na tle szatańskich riffów - po prostu genialny utwór. "Into The Lake Of Ghosts" jest dla odmiany spokojniejszy, gitary prowadzą ładną melodię, a nawet pewne przyspieszenia nie zabijają pretensjonalnego charakteru tego utworu. "The Isis Script" jest utrzymany raczej w kroczącym tempie, gdzie growling przenika się z czystymi wokalami, które na tle monumentalnych dźwięków oddają pewne uczucie bezsilności. "Christliar" przez pierwszą połowę jest spokojny, dołujący, z czystymi wokalami, aby w drugiej części przyspieszyć i zniewolić słuchacza potężnym growlingiem. Na zakończenie MDB serwuje nam "Sear Me III" - marszowy, wolny, monumentalny, piękny, delikatny i bardzo dołujący.

Niby "Light At The End Of The World" nie jest tak odważnym krążkiem jak "The Angel And The Dark River", ale uważam go bezdyskusyjnie za najlepsze wydawnictwo w dorobku zespołu. My Dying Bride nagrało album bardzo dojrzały, przemyślamy, na którym "złoty środek" pomiędzy agresją a spokojem został osiągnięty, a oprócz zespół zaprezentował po raz kolejny nowe oblicze rejestrując dziewięć monumentalnych i przeładowanych emocjami utworów, które muzycznie stanowią spójną całość. Jest to album bogaty, wymagający, raczej nie łatwy w odbiorze, ale bardzo piękny.

Wydawca: Peaceville Records (1999)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły