Po debiutanckim albumie „Mystic Places Of Down”, Septicflesh opuścił jeden z jego założycieli Christos Antoniou. Następną produkcję „Esoptron”, Sotiris i Spiros nagrali więc sami, wciąż korzystając z pomocy automatu perkusyjnego, któremu nadali imię Kostas. Wszelkiego rodzaju programingu i keyboardingu jest tu jednak znacznie więcej, bo na swojej drugiej płycie, zespół postanowił mocno poeksperymentować i wzbogacić swój death metal o symfoniczne i orkiestralne aranżacje.
Ponieważ muzyka często jest wolna i utrzymana w grobowej atmosferze, ma także wiele wspólnego z doom metalem. Septicflesh łączy surowość brzmienia i ciężką młóckę z głębią i spokojem klawiszowych dźwięków. Tworzy w ten sposób sztukę niekonwencjonalną i progresywną, obfitującą w zmienność wrażeń i klimatyczne kontrasty. Takim bardzo uduchowionym kawałkiem jest „The Eyes Of Seth”, w którym znajdziemy wiele wolnych, melodyjnych riffów i chóralnych przestrzeni nasączonych egzotyczną atmosferą. Są też trzy instrumentalne przerywniki i cały ostatni „Narcissism”, który jest już zupełną wycieczką w zaświaty, z mrocznymi partiami klawiszy i dodatkowych instrumentów, złowieszczymi odgłosami i paranoiczną otoczką. Nie znaczy to jednak, że brakuje w nim deathowej siły i ciężkości. Wszystko tak się ze sobą zlewa i przeplata.
Oprócz pewnych wyjątków czystego zawodzenia, wokal w zdecydowanej większości jest głębokim i niskim growlingiem, o brudnej, bulgotliwej barwie. Spina wszystko taka klamrą i nie pozwala zapomnieć, że obracamy się w ciemnych katakumbach, a całe zamglone piękno, które słyszymy, dociera do nas z oddali i jest czymś odległym, nieuchwytnym.
Na pewno „Esoptron” jest intrygującą i odkrywczą pozycją. Na pewno ujmuje cierpką melodyką takich utworów jak „Esoptron” czy „Burning Phoenix” i gotyckością „Ice Castle" oraz „Succubus Priestess””. Na pewno można się przy tym odprężyć i wtopić w mrok tajemniczych krajobrazów, jednak całościowo nie jest to pozycja, która by mnie opętała. Myślę, że spowodowane jest to tym, że ta główna, metalowa część, nie jest zbyt wyrazista kompozycyjnie, ani wyróżniająca się instrumentalnie, a bez swojej otoczki Septicflesh wypada dość przeciętnie. Duchowości nie brakuje, doom jest pierwsza klasa, ale te deathowe wzloty, nie robią już takiego wrażenia, komputerowa perkusja również. Mimo to album zasługujący na uwagę i mogący się podobać.
Tracklista:
01. Breaking The Inner Seal
02. Esoptron
03. Burning Phoenix
04. Astral Sea
05. Rain
06. Ice Castle
07. Celebration
08. Succubus Priestess
09. So Clean, So Empty
10. The Eyes Of Set
11. Narcissism
Wydawca: Holy Records (1995)
Ocena szkolna: 4+