„Order Of The Leech” jest dziesiątym albumem Napalm Death i drugim po powrocie do starego logo. Stylistycznie jest kontynuacją tego co zespół zaprezentował na „Enemy Of The Music Business”, ale warto po niego sięgnąć nie tylko z tego powodu. Przede wszystkim znajdziemy tu kawał świetnego grania, a o to przecież chodzi.
Rok 2002 to czas kiedy Napalm Death są już profesorami muzycznego ekstremizmu i na każdym kroku słychać to doskonale. Od początku zalewają słuchacza gąszczem druzgoczących dźwięków, lecz czynią to w sposób wręcz wyrafinowany, perfekcyjnie i misternie układając swoje kamienne lawiny i huraganowe wodospady, tak żeby urywały głowę efektownie i z odpowiednią oprawą. Wszystkiego jest dużo, wszystko jest zmienne i zagmatwane, ale zwarte, spójne i układające się w porywające numery. Człowiek czuje się jakby był zamknięty w jakiejś fonicznej kapsule i był poddawany dźwiękowym elektrowstrząsom. Porażenia następują z każdej strony, są nieprzewidywalne i mają duże natężenie, a do tego następują gwałtownie i z ogromną prędkością. Można od nich dostać szału, a do tego dużo tu tej wrzaskliwej paranoi, która szamoce się i miota jak wariat w kaftanie bezpieczeństwa. Tak, to jest prawdziwe szaleństwo.
Taką podstawą jest rytm, często skoczny i nieustająco pracująca na pełnych obrotach perkusja. Już sama ona tworzy istny ciernisty gąszcz, przez który ciężko się przedostać, tym bardziej, że jest on zalany ciężkim, betonowym basem. A na to nakładają się świdrujące i zazwyczaj pędzące na złamanie karku gitary. Występują tu, nadające akcentu, ciężkie zwolnienia, ale głównie mamy do czynienia z jazdą szybką i burzliwą, naszpikowaną tłuczonym szkłem, zardzewiałymi gwoździami i papryczką jalapeno.
No i dochodzą jeszcze kwestie wokalne. Wrzask Barney’a jest opętany i psychodeliczny, w dużej mierze nadający tego chorobliwego charakteru. Pojawiające się sekwencje uderzają w zdezorientowanego słuchacza, jeszcze bardziej go maltretując i powodując rozprzestrzenianie się wszelkich dolegliwości. Wszystko to składa się na muzykę ostrą i ciężkostrawną, ale wyjątkowo smakowitą i wręcz wyborną dla koneserów. A po ostatnim kęsie nie wyłączajcie odbiorników, bo czeka Was jeszcze krótka pogadanka o czeskim metalu w wersji angielskiej i czeskiej. To taki deserek nawiązujący do podobnego ukrytego żartu z końca poprzedniej płyty.
Tracklista:
01. Continuing War On Stupidity
02. The Icing On The Hate
03. Forced To Fear
04. Narcoleptic
05. Out Of Sight, Out Of Mind
06. To Lower Yourself (Blind Servitude)
07. Lowest Common Denominator
08. Forewarned Is Disarmed?
09. Per Capita
10. Farce And Fiction
11. Blows To The Body
12. The Great Capitulator
Wydawca: FETO Records (2002)
Ocena szkolna: 5