Jak już kiedyś podkreślałem, dobrze zaczyna się dziać w naszym pięknym kraju pod względem organizacji koncertów wszelakich. Agencje koncertowe pracują pełną parą i to z bardzo dobrym skutkiem. Na tą chwilę dość rzadko zdarza się, aby trasa dobrego metalowego bandu omijała Polskę. Przeważnie grupy zaliczają co najmniej jeden, jak nie dwa występy.Agencji Heart Of Rock, bo o niej tu dokładnie mowa, udało się zorganizować aż 3 koncerty pod ogólną nazwą Folk Fest – za co należą się szczere słowa uznania. Niekwestionowaną gwiazdą tej imprezy był jeden z liderów folk metalowej sceny fiński - Ensiferum.
Podczas trwania owego festu po Polsce jako suporty zostały zaproszone: estoński Metsatöll, łotewski Skyforger oraz nasi rodzimi przedstawiciele sceny Radogost, Netherfell, Valkenrag i Helroth. Występy polskich bandów były niejako przeplatane w poszczególnych miastach; i tak w opisywanym gigu zabrakło Valkenraga (czego bardzo żałuję), wystąpił natomiast Radogost, z kolei w Warszawie nastąpiła zamiana i dodano w/w Netherfell. Trochę to dziwne ale cóż, mówi się trudno i żyje się dalej.
Sam koncert odbył się w znanym wrocławskim klubie Alibi, który to wyrasta na centrum koncertowe w tym mieście, albowiem co rusz coś się tam pod tym względem dzieje, to też o artystycznej nudzie nie może być mowy.
Bramy klubu otwarto w okolicach godziny 18:00, co moim zdaniem odbyło się dość późno, albowiem całość skończyła się po dopiero po 23. Natomiast wpuszczanie fanów do klubu przebiegało całkiem sprawnie.
Imprezę rozpoczął warszawski Helroth i nie będę ukrywał, że w przeciwieństwie do zgromadzonej publiczności, mi ich koncert po prostu się nie podobał. Nie chodzi tu o same utwory, bo były całkiem niezłe, natomiast brzmienie kompletnie mi nie odpowiadało. Jeśli chodzi o ten aspekt, był on kluczowy odnośnie całościowego odbioru – po prostu przerost formy nad treścią.
Przypominam, że jest to moje, i tylko moje subiektywne odczucie, i że z tego co pamiętam, ludzie słuchający i oglądający występ formacji ze stolicy bawili się doskonale.
Radogost to kolejny zespół, który zaprezentował się owego wieczoru na deskach wrocławskiego Alibi i muszę stwierdzić, że występ piątki sympatycznych chłopaków jak najbardziej przypadł mi do gustu. Wszystko było bardzo dobrze wyważone, kontakt z publiką co najmniej dobry – po prostu świetny show. Zespół z Brennej/Ustronia tą trasą promował swój najnowszy krążek wydany w tym roku „Dziedzictwo Gór” i owa promocja poprzez tą trasę, jeśli chodzi o Wrocław, przebiegła znakomicie.
Po polskiej części festu nadszeł czas na część zagraniczną, a otwierał ją łotewski Skyforger. Łotysze zaprezentowali zgromadzonym numery z swojej najnowszego albumu „Senprūsija”, ale nie tylko. Ze starszych płyt też coś się znalazło, począwszy od ich płytowego debiutu z 1998 „Kauja Pie Saules”, na „Zobena Dziesma” kończąc. Był to bardzo dobry, skoczny koncert. Wszystkie numery jakie band z Rygi wykonał tamtego wieczoru spotkały się z bardzo spontaniczną reakcją przybyłych. Patrząc z perspektywy czasu, naprawdę było szkoda, że musieli oni zejść ze sceny, ponieważ zespół, który wszedł po Skyforger nie przypadł mi specjalnie do gustu.
Mowa tu kolegach zza miedzi Skyforgera, estońskim Metsatöll. Ci w przeciwieństwie do Helrotha mieli naprawdę fantastyczne brzmienie. Słychać było ich wręcz doskonale. Momentami miałem wrażenie, że nazbyt doskonale. Chodzi tu o ścianę dźwięku, jaka dość często biła ze sceny, a poza tym twórczość Metsatöll nie przekonała mnie, także ich koncert spędziłem popijając ciemnego Litovela. Najchętniej wyszedłbym, ale dziennikarski obowiązek mi na to nie pozwalał. W ich przypadku był to, moim zdaniem, przerost treści nad formą. W wielką ulgą przyjąłem słowa frontmana zespołu, że właśnie grać będą ostatni kawałek, a z jeszcze większą „goodbye se ya next time” wypowiadane przy schodzeniu ze sceny.
Po tym dość niefortunnym występie przyszedł czas na gwóźdż programu, jakim był niewątpliwie koncert Ensiferum. Co tu dużo mówić, Finowie nie zawiedli. Nie można tez przyczepić się do samej setlisty, bo była całkiem trafna. Jako że była to część trasy promującej ich ostatni album „One Man Army”, to też z tego krążka usłyszeliśmy aż 6 utworów. Zabrzmiały m. in. „Axe Of Judgement”, Heathen Horde” czy też „Warrior Without A War”. Nie zabrakło też miejsca na klasyki zespołu, takie jak „Lai Lai Hei”, „Victory Song” i „Iron”.
Generalnie cały koncert był zagrany dość szybko, ludzie bawili się doskonale – widać i słychać było po co zjawili się we wrocławskim Alibi i że gwiazda nie zawiodła. Było skocznie i melodyjnie, czyli dokładnie tak, jak brzmi muzyka Ensiferum. A to się liczy.
Reasumując – Folk Fest wypadł we Wrocławiu dobrze. Z mojej strony chciałbym, naprawdę chciałbym napisać, że było doskonale, jednakże nie mogę tego zrobić, albowiem oszukał bym sam siebie – ocenę, jak już pisałem wcześniej, zaniżają nieudane występy Helrotha i Metsatölla.
Organizator: Heart Of Rock.
Dziękuję za uwagę.
Ocena: 3+/4-