Błądzi cierpi..Wyznaje miłość...kocha...
Pogrążona w niepokoju ściśniętym sercem,
Chowam, chowam się przed ludźmi.
Przed śmiechem i bluźnierstawiami.
Niewdzięczna istota oddająca jej pokłony,
Cierpiąca jakby właśnie umierała,
aby dotknąć jej ust.
By spojrzeć pięknym w błękit oczętom...
Ukazało się słońce i jasne promienie,
padające na kochające się dusze.
Pofrunął zraniony ptak wzwyż nad koronami drzew,
Słońce grzało mocniej,
Spragniona smaku ust i jej głosu zbliża się.
Pośród bogactw natury pragną się,
Namiętnie kłaniają,
wpatrując się w bogactwa swych dusz idealnych...
Pogrążona w niepokoju ściśniętym sercem,
Chowam, chowam się przed ludźmi.
Przed śmiechem i bluźnierstawiami.
Niewdzięczna istota oddająca jej pokłony,
Cierpiąca jakby właśnie umierała,
aby dotknąć jej ust.
By spojrzeć pięknym w błękit oczętom...
Ukazało się słońce i jasne promienie,
padające na kochające się dusze.
Pofrunął zraniony ptak wzwyż nad koronami drzew,
Słońce grzało mocniej,
Spragniona smaku ust i jej głosu zbliża się.
Pośród bogactw natury pragną się,
Namiętnie kłaniają,
wpatrując się w bogactwa swych dusz idealnych...