O tym wydawnictwie naczytałem się sporo, usłyszałem wiele skrajnych opinii, toteż nie było innej możliwości niż zapoznanie się z "MoRT" - póki co najbardziej kontrowersyjnym krążkiem Francuzów. Na wcześniejszych wydawnictwach, jakby nie patrzeć, formacja poruszała się z klimatach black metalowych.
Tym razem musiał powiać halny, gdyż jabłko spadło daleko od jabłoni i otrzymaliśmy coś, co z blackiem ma mało wspólnego. "MoRT" jest krążkiem bardzo specyficznym. Muczynie jest to bardziej awangarda niż black metal. Proszę się jednak nie spodziewać grania ani w stylu Arcturus, ani w stylu Unexpect. Awangarda owa nie jest wyrażona ani rozmaszystością, ani technicznością. Wręcz przeciwnie - z "MoRT" emanuje prostota. O wiele większe znaczenie ma tutaj klimat. Ponownie bowiem otrzymaliśmy jeden utwór, tym razem podzielony na osiem odsłon. Muzyka jest wolna, oparta na stosunkowo wolnych, awangardowych zniekształceniach, tu i ówdzie przeplatanych raz skrzypcowymi, innym razem akustycznymi wstawkami. Gitary posiadają specyficzny "zimny" blackowy przester. Odniosłem wrażenie, że klimatem krążek ten nawiązuje trochę do wolniejszych partii "Freezing moon" Mayhem - podobne tempo, poniekąd podobny klimat. Piszę poniekąd, gdyż do muzyki Blut Aus Nord wkradło się odrobinę ambientowej narkotyczności. Otrzymaliśmy po raz kolejny twór odhumanizowany, bardzo zimny i mroczny, a jednocześnie bardzo wyciszony i kameralny. Wokalnie nie jest stricte blackowo, ale zdecydowanie bliżej jest do tej stylistyki niż do jakiejkolwiek innej.
"MoRT" jest albumem bardzo intrygującym, który może nie zachwyca jak Arcturus czy Unexpect, ale prezentuje bardzo oryginalne podejście do gatunku. Poza tym, po raz kolejny Francuzi stworzyli bardzo spójny album, może odrobinę jednostajny i monotonny, ale z drugiej strony można też to zaliczyć na plus - w końcu otrzymaliśmy jeden długaśny utwór. Nie jest to krążek łatwy w odbiorze, ale jest warty poznania.
Wydawca: Candlelight Records (2006)
DEMONEMOON : ...fajnie przesuwają granice czarnej sztuki.
szarl : Już jakiś czas temu dzięki Twojej recenzji natknąłem się na tą płyt...