Oszczędźcie jednak swych kolan i nie klękajcie przed fałszywym prorokiem. Czy naprawdę czujecie się ścięci z nóg? Dam wam antidotum: Deathspell Omega znacie? Nie? Osobiście radziłbym więc szybciutko odmaszerować do pobliskiej „apteki”, gdzie wydają ów specyfik. Jasna sprawa można w pewnym stopniu zadowolić się zamiennikiem, ale czy nie lepiej jest łykać w pełni kompletny twór, niż jego rozwodnioną nie do końca spójną imitacje? Oczywiście bardzo cieszy mnie fakt, że Panowie swoją najnowszą miksturę stworzyli w oparciu o najwyższe standardy, jakie w black metalu na dzień dzisiejszy wyznaczają muzycy DsO. I nie chodzi tutaj tylko o sama muzykę, bo i w strefie liryki pełno nawiązań do formacji Mikko Aspa.
Ołtarzyk (w tym miejscu co bardziej religijne jednostki postawić krzyż mogą) z nazwą Blut aus Nord choć odnowiony i nakropiony odpowiednią dawką pobożnych przypowieści nie robi na mnie większego wrażenia, gdyż nie do końca wierze w taką odgórną przemianę. Mało tego – nie wszystkie numery wypadają tu autentycznie. Nie wszystkie składniki są proporcjonalnie dobrane i wymieszane przez co zlewają się w brudną i nieczytelną maź. Wszystko to sprawia, że muzyka Blut aus Nord przechodzi, niby tuż nieopodal słuchacza, a zarazem na tyle daleko by nie do końca zrozumieć sens ich najnowszej wypowiedzi. Ale są na płycie momenty, które spychają moje narzekania na dalszy plan. Są chwile, gdy przypominam sobie stare, lekko chore, mocno schizofreniczne czasy MoRT (Epitome4 i 5). Czasem też gitara niczym kolt nawiedzonego kowboja wypuści z siebie nabój z industrialnym pociskiem. Tym większa szkoda, że są to tylko pojedyncze wyskoki, a trajektoria lotu jest niezmienna, przewidywalna, nie łamiąca żadnych muzycznych norm.
Cóż, na pewno "777 – Sect(s)" to płyta, której zespół Blut aus Nord wstydzić się nie powinien. A że nie jest to muzyka oryginalna? Pozostaje tylko nadzieja, że przy okazji zapowiadanej dalszej cześć trylogii Vindsval’owi starczy odwagi, żeby zerwać z krępującymi więzami i spróbować od początku do końca zrobić coś swojego, bez oglądania się na innych.
Tracklista:
01. Epitome 1
02. Epitome 2
03. Epitome 3
04. Epitome 4
05. Epitome 5
06. Epitome 6
wydawca: Debemur Morti Productions (2011)
DEMONEMOON : Dziwi mnie troche przesadne porównanie 777.. do PARACLETUS i przypisanie...
Ignor : ta płyta ma dobre otwarcie, jednak im dłużej się jej słucha, tym wie...
Harlequin : Zaczynam podzielac zdanie ingora :) choc nowy album podoba mi sie to mam w...