Wysłany: 2009-02-28 12:51
Sa chwile, kiedy juz bardzo trudno udawac nawet przed samym soba, ze dany problem nie istnieje. Co prawda nadal bardzo czesto do poradni trafiaja ludzie, ktorzy sa juz wrakami emocjonalnymi, ale to tez powoli zaczyna sie zmieniac (jak wszystko w tym dziwnym kraju.
Co do wykorzystywania statystyk itd. to delikatnie mowiac mijasz sie z prawda na temat tego jak wyglada psychologia w marketingu/reklamie itd. Malo tam statystyki, raczej bazowanie na motywach ludzkich lezacych u podstaw danego zachowania, motywacji do podejmowania danych zachowan itp. rzeczy pozwalajacych wczuc sie w skore kupujacego i odpowiednio dopasowac tresc.
Co do samych studentow to rowniez sie mylisz. Metodologia to ulamek zajec jakie ma sie w glownym toku studiow (przed magisterka jest tego wiecej to jasne), wiec sporo wiedzy sie dostaje. Rowniez o sobie. A co do posiadania problemow, to najczesciej na te studia trafiaja ludzie zainteresowani ludzkim wnetrzem, z nieco lepszym wgladem w siebie niz inni i przez to "inni", co nie znaczy nienormalni. Jest to kolejny mit.
Poza tym psycholog nie jest kims kto ma kogokolwiek wspierac. Ma mu doradzic, pokazac nowe mozliwosci, uzmyslowic problemy itd. Jesli zacznie bawic sie we "wspieranie" i bardzo emocjonalnie angazowac w kazdego pacjenta to po paru latach ma gwarantowane wypalenie zawodowe.
"Ból i smutek wszystkim wielkim rzeczom za podstawę leżą."
Wysłany: 2009-02-28 14:32
To może ja wypowiem się na temat psychologii, bo jakby nie patrzeć to "moja działka"
Całym sercem (i umysłem) popieram to, co napisał geralt2007.
Ponadto wiele osób nie zdaje sobie sprawy jak różnorodne możliwości zatrudnienia daje psychologia i jak często spotykamy się na codzień z psychologami nawet o tym nie wiedząc Klasyczny gabinet + terapia to tylko jedna z wielu możliwości.
Psychologia to nauka, która bardzo dynamicznie się rozwija i wciąż znajduje nowe pola do działania. Przykładowo w Polsce dopiero od niedawna mamy do czynienia na większą skalę z problemem emigrantów powracających do kraju po latach pracy za granicą i nie mogących się odnaleźć z powrotem w naszej rzeczywistości.
Co do teorii, że psychologię studiują ludzie z problemami - ja się z tego śmieję :) Na KAŻDYCH studiach są ludzie z problemami, psychologia nie jest tu żadnym wyjątkiem ale ze względu na specyfikę kierunku najczęściej mówi się o niej w tym właśnie kontekście. Podkreślam raz jeszcze - po psychologii wcale nie trzeba otwierać gabinetu i prowadzić terapii.
Odnośnie psychologii reklamy i marketingu - dodam jescze, że bardzo wiele czerpie ona z neuronauki.
I jeszcze odnośnie ostatniego mitu - "psycholog = ktoś od czubków". Drodzy państwo, czubków proponowałabym odesłać raczej do psychiatry Nie znaczy to rzecz jasna, że psychologowie nie zajmują się zaburzeniami ale to tylko część nauki jaką jest psychologia. Uff :P
Co Cię nie zabije to Cię wzmocni. Zbliżam się ku nieśmiertelności.
Wysłany: 2009-02-28 16:03
Mitow naroslych nt. psychologii jest potwornie duzo. I podsumowujac to co zostalo juz napisane.
Psychologia to nauka o zachowaniu czlowieka (w jednym z najszerszych ujec definicyjnych) =/= nauka o zachowaniu czlowieka zaburzonego. Tym zajmuje sie psychologia kliniczna i psychopatologia. Reszte zachowania opisuja inne pod-dziedziny, ale o tym wiekszosc nie-psychologow bardzo czesto zapomina.
"Ból i smutek wszystkim wielkim rzeczom za podstawę leżą."
Wysłany: 2009-03-01 12:06
Kirie, geralt2007 - psychologii jeszcze nie studiowałam i chyba raczej nie będę ( chyba, że mi się będzie kiedyś nudzić ). To moja subiektywna opinia. Jeślibym już skończyła psychologię, to jednak myślałabym o stereotypowej pracy z ludźmi w gabinecie.
Co do mitu, że na psychologię idą ludzie z problemami - napisałam, że nie jest to regułą, ale trafiłam na kilka takich przypadków. Może na innych studiach jest podobnie, tylko nie zwraca się tak bardzo na to uwagi.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2009-03-02 02:06
Problemy mają wszyscy, a na psychologii po prostu to odkrywają;-D
In these days I’m breathing stone
Wysłany: 2009-03-05 09:23
U mnie w większości na 8:00, ale za to czwartki wolne również, z czego właśnie korzystam :P
On and on we keep growing inside, hopefully for a long, long time...
Wysłany: 2009-10-11 10:38
a ja mam mało funkcjonalny plan zajęć z pływalnią i wfami w środku. Ani jednego dnia wolnego, choć teoretycznie wolne mogłabym mieć już w środę wieczorem. I czekaj tu cały dzień na wykład z historii Polski o 17.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2009-10-11 11:13
Biedactwa...
Wysłany: 2009-10-22 18:42
w tym tygodniu całkiem przypadkiem wypadły mi 2 dni wolne. Szkoda tylko, że nikt nas o tym nie poinformował wcześniej.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2009-10-23 08:10
Z ciekawości zajrzałem do tematu, i zrobiło mi się dziwnie. Trochę nostalgicznie…
Jak temat powstawał, to ja już miałem studia za sobą i szarpałem na "godne życie", podczas gdy większość użytkowników zaczynała studia, bądź była w trakcie ich trwania. To tylko pokazuje jaki musi być ze mnie stary chips. (Przepraszam, czy ze względu na wiek, jakieś bonusowe punkty w DP dostanę – za okazaniem dowodu?):)
Żeby zbytnio nie odbiegać od tematu. Przemyślenia na temat studiów? Oj są, ale myślę, że oryginalny nie będę jak powiem że studia to kombinatorstwo, imprezowanie, i rycie po nocach żeby zaliczyć sesję (w tej kolejności). Czasami udało się zdać coś lżejszego na "krzywy ryj", czasami jakiś komis, czasami jakiś "waruneczek" wskoczył. Były też chwile grozy, gdy dostało się "TEN list" do domu, i wtedy trzeba było wiele odkręcać, następnie ryć dzień i noc, żeby nie dać się spuścić.
Ale wszystko się przeżyło…
Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego ...
Wysłany: 2009-10-23 08:40
[quote:ceba7a47c9="Benjamin_Breeg"] Przemyślenia na temat studiów? Oj są, ale myślę, że oryginalny nie będę jak powiem że studia to kombinatorstwo, imprezowanie, i rycie po nocach żeby zaliczyć sesję (w tej kolejności). Czasami udało się zdać coś lżejszego na "krzywy ryj", czasami jakiś komis, czasami jakiś "waruneczek" wskoczył. Były też chwile grozy, gdy dostało się "TEN list" do domu, i wtedy trzeba było wiele odkręcać, następnie ryć dzień i noc, żeby nie dać się spuścić.
Ale wszystko się przeżyło…[/quote:ceba7a47c9]
Tak właśnie wygląda masowa produkcja magistrów. ślizganie się od egzaminu do egzaminu, uczenie się (czy to jest jeszcze uczenie się?) po to tylko, by dostać wpis. Bezrefleksyjne przyjmowanie wiedzy, która nie jest celem samym w sobie a środkiem uzyskania dyplomu. Idea uniwersytetów, wyższych uczelni jest inna. Zamiast elity intelektualnej opuszcza je jednak rzesza specjalistów (oby), którzy studiowali, żeby nie zostać w tyle w wyścigu o pracę i pieniądze. Dla społeczeństwa, kultury, nauki są bezwartościowi.
Wysłany: 2009-10-23 08:56
Troszkę pochopnie mnie osądziłaś.
Tak jest na każdej uczelni. Wszędzie są "kobyły", których nie zdasz inaczej jak tylko poprzez uczciwa, i solidną naukę. Lżejsze przedmioty, można naprawdę zdać bezstresowo.
Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego ...
Wysłany: 2009-10-23 09:22
[quote:84fb21c707="Benjamin_Breeg"]Tak jest na każdej uczelni. Wszędzie są "kobyły", których nie zdasz inaczej jak tylko poprzez uczciwa, i solidną naukę. Lżejsze przedmioty, można naprawdę zdać bezstresowo.[/quote:84fb21c707]
Nie przeczytałeś uważnie, nie zrozumiałeś. Może to być dowód na prawdziwość moich słów. Wiedzę nazywasz "kobyłą" a na dodatek sugerujesz, że solidna i uczciwa nauka to coś niepożądanego, nawet na uczelni, zgroza. "Lekki przedmiot" to nie ten, którego wykładowca nie wymaga wiele, ale na przykład piórko.
Dlaczego zapisałeś się na studia? A z ciekawości - co studiowałeś (nie chcę Cię obrażać cudzysłowem)?
Wysłany: 2009-10-23 10:12
Jeszcze odnośnie pierwszego postu. Nie miałem możliwości dokończenia go oraz udzielenia pełnej odpowiedzi.
Nie chodziło mi o ślizganie się. Po prostu czasami życie wiele komplikuje, co w następstwie przekłada się na fakt "oblania" egzaminu z danego przedmiotu, i różne tego następstwa. Tak było przynajmniej w moim przypadku.
Ponadto uważam, że zadaniem wyższej uczelni (w moim przypadku technicznej), jest "wydanie" specjalisty w danej dziedzinie, a nie elity intelektualnej chełpiącej się tytułami, będącej wyróżnikiem w społeczeństwie, patrzących - być może - na wszystkich "z góry". Bo czyż bycie "elitą" do tego się nie sprowadza?
Nabyta wiedza teoretyczna z danej "specjalizacji", ma pozwolić na jak najlepsze jej zastosowanie w praktyce.
Nigdy nie przyszło by mi nawet do głowy nazwać siebie -absolwenta uczelni wyższej- "elitą intelektualną". Chorym jest myślenie: skończyłem studia jestem kimś lepszym, należę do elity, jestem kimś wyróżnionym z ogółu miałkiego społeczeństwa. Nie czuję się kimś lepszym, od Tych którzy nie mieli możliwości/szczęścia studiować.
Uważam również, że w dzisiejszych czasach banalnie łatwo jest dostać się na studia, nie mówiąc już o zdaniu matury. To w dzisiejszych czasach jest masowa produkcja magistrów, inżynierów, "licencjatów". To w dzisiejszych czasach jak grzyby po deszczu wyrastają prywatne uczelnie, zachęcające łatwą perspektywą uzyskania tytułu. To w dzisiejszych czasach status "bycia studentem" stracił na wartości (nie mówię jednak, że przez taki stan rzeczy na studiach jest łatwiej) ze względu na ilość osób studiujących. Jednak czy mamy moralne prawo zabraniać komukolwiek jego pędu do nabywania wiedzy (bądź tylko chęci uzyskania "papierka")? Każdy robi to, co uważa dla siebie za słuszne. Uwierz mi, w ciągu dziesięciu lat, które minęły od czasu gdy zaczynałem studia wiele się zmieniło. Na studia jest się łatwiej dostać niż kiedyś, chociażby przez fakt braku egzaminów wstępnych na wyższe uczelnie.
Odnośnie drugiego postu
Nie zrozumieliśmy się. "Kobyłami" nazywaliśmy na studiach po prostu najcięższe przedmioty, z mnóstwem materiału do przerobienia, których zdanie dawało największą satysfakcję.
AR Poznań - obecnie UP Poznań
Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego ...
Wysłany: 2009-10-23 11:02
[quote:86cba67820="Benjamin_Breeg"]czasami życie wiele komplikuje, co w następstwie przekłada się na fakt "oblania" egzaminu[/quote:86cba67820]
Zdawało mi się, że pisałeś coś o imprezowaniu, które przeszkadza w nauce - czy też odwrotnie
Nie widzę powodów, żeby kogoś na siłę przepychać przez studia, przymykać oko na niedouczenie ze względu na okoliczności typu ciąża. Niektórzy twierdzą, że to jest "ludzkie", ale czy uczelnia nie ma obowiązku poświadczyć kwalifikacji absolwenta? Wyobrażasz sobie lekarza, który w pracy popełnił błąd płynący z niewiedzy, bo akurat nie mógł być na jakimś wykładzie, tramwaj się spóźnił?
[quote:86cba67820="Benjamin_Breeg"]Ponadto uważam, że zadaniem wyższej uczelni (w moim przypadku technicznej), jest "wydanie" specjalisty w danej dziedzinie, a nie elity intelektualnej chełpiącej się tytułami, będącej wyróżnikiem w społeczeństwie, patrzących - być może - na wszystkich "z góry". Bo czyż bycie "elitą" do tego się nie sprowadza?[/quote:86cba67820]
Nie. To jest właśnie obraz wypaczony przez kolekcjonerów papierków z uniwersyteckimi pieczątkami. Elita intelektualna to autorytety, także moralne.
Jeżeli celem wyższej szkoły jest tylko "wydanie specjalisty", to jest ona szkołą zawodową. Kształci rzemieślników, nie inteligencję.
[quote:86cba67820="Benjamin_Breeg"]To w dzisiejszych czasach jak grzyby po deszczu wyrastają prywatne uczelnie, zachęcające łatwą perspektywą uzyskania tytułu.[/quote:86cba67820]
Powtórzę: ideą i celem studiów nie jest tytuł tylko wiedza.
[quote:86cba67820="Benjamin_Breeg"]Uwierz mi, w ciągu dziesięciu lat, które minęły od czasu gdy zaczynałem studia wiele się zmieniło.[/quote:86cba67820]
I tak i nie. "Stara" matura wymagała więcej myślenia, do egzaminów wstępnych też należało podejść poważniej niż do przesłania punktów czy czegokolwiek co robi się teraz. Z drugiej strony wtedy też istniała tendencja do mentalnej łatwizny, rozdźwięk między kierunkiem studiów (psychologia) a zainteresowaniami (szycie firanek).
[quote:86cba67820="Benjamin_Breeg"]Nie zrozumieliśmy się. "Kobyłami" nazywaliśmy na studiach po prostu najcięższe przedmioty, z mnóstwem materiału do przerobienia, których zdanie dawało największą satysfakcję.[/quote:86cba67820]
I znowu - nie zdanie a uzyskanie wiedzy powinno dać tę satysfakcję. Uczenie się to nie "przerabianie" :)
Wysłany: 2009-10-23 15:35
Zdawało mi się, że pisałeś coś o imprezowaniu, które przeszkadza w nauce - czy też odwrotnie
No właśnie, zdawało Ci się. W żadnym z moich postów nie napisałem, ze przez imprezowanie coś zawaliłem, ani odwrotnie. Parafrazując; Nie przeczytałaś uważnie, nie zrozumiałaś, więc może nie jest to dowód na prawdziwość Twoich słów...
"Jedną z głównych cech elit jest ekskluzywizm, czyli skłonność do odgraniczania się od społeczeństwa i ograniczania dostępu do elity. Osoby należące do elity starają się też podkreślić swoją wyższość i odrębność poprzez propagowaną ideologię i styl życia. Podkreślanie wyższości ma często postać elitaryzmu czyli poglądu, że sądy i działania jednostek należących do elity są bardziej wartościowe, a one same są legitymowane do sprawowania władzy" (za Wikipedią)
Niech to wystarczy za komentarz. Fajnie macie w Tych ELYTACH. Pozazdrościć.
Studia to naprawdę wspaniały okres, o ile nie najlepszy w życiu młodego człowieka. Studia to też nie tylko nauka. Niejednokrotnie są dla młodych osób pierwszą okazją wejścia w dorosłe życie, są okazją na podjęcie pierwszej pracy zarobkowej. Niejednokrotnie stwarzają pierwszą okazję dysponowania własnymi pieniędzmi. Niekiedy, mieszkając samemu na stancji przysparzają również pierwszych smutków, spowodowanych rozłąką z najbliższymi. Są również pierwszą okazją poznania nowych kultur, subkultur, znalezienia w nich - może - własnego miejsca. Dają okazję poznania "wielkiego świata", wychylenia głowy z jakiejś zabitej dechami dziury. Na studiach są również pierwsze miłości, pierwsze rozczarowania.
Dobrze wykorzystane dają coś jeszcze - uczą życia.
Jedyne co mogę jeszcze dodać na koniec swojej wypowiedzi, to żeby osoby studiujące, korzystały z możliwości jakie one otrzymują. Żeby nie tylko się uczyły, ale też imprezowały, poznawały świat i ludzi. A jeżeli podwinie się noga, żeby się nie poddawały, tylko próbowały dalej. Żeby nie pozwoliły sobie wmówić - jeżeli "coś" na studiach poszło nie tak - że są "bezwartościowe". Należy brać to, co one dają. Jeżeli np. wykładowca daje zaliczenie, bo podoba mu się krawat - bierze się je mówiąc "dziękuję", nie rozpaczając nad kryteriami jego oceny. Jak ktoś będzie chciał wynieść coś, z interesującego go przedmiotu, to i tak to wyniesie.
Od nich samych zależy jak oni wykorzystają studiowanie, oraz możliwości z tym związane, chociaż, i tak w ostatecznym rozrachunku wszystko weryfikuje życie.
Pomijając ironiczny ton Twoich wypowiedzi wobec moich pierwszych postów... nie znasz mnie. Jeżeli uważasz że jestem osobą bezwartościową, to cóż... wisi mi to i powiewa. Na szczęście Ty to nie całe społeczeństwo.
Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego ...