Wysłany: 2010-07-20 19:06 Zmieniony: 2010-07-20 19:13
Ci ludzie nie tolerują muzyki w moim guscie...dla nich to tylko disco polo i techno, nażreć sie piguł i iść bić kogo popadnie...tacy są bezmyślni dresiarze i skini.
U nas w E-g jest takich pełno powaleńców słuchających Boys,JP,HG i innych shit'ów nawet Ci starzy hehehehe beke z nich mam...
Jestem inny bo myślę,wierzę w siebie i słucham siebie, inni ludzię nie myślą i wolą słuchac innych
Wysłany: 2010-07-20 20:00
[quote:9ab39f43f2="Rudson"]Ta...a mnie wyzywają niektórzy od szatanów i co ja mam powiedziec???
U mnie to najwięcej tych pieprzonych disco polowców więc mam jechane, bardzo często.
A co do depresji szczerzę często ją miewam...ale nie przez muzykę...a kto tak sądzi jest w wielkim błędzie[/quote:9ab39f43f2]
Przesadzasz koleś, pewnie małolat jesteś albo desperat.
W Elblągu te dreso-pedały i lans metro pedzie słuchają raczej techno.
Disco Polo to w Ostródzie.
A swoją drogą, jak wyglądasz jak szatan to od szatanów Cię wyzywają.
Tak samo jak ja nabijam się z metro pedałów ... bo właśnie tak wyglądają.
Weź się w garść i śmiej się z tego, nie marudź
Wysłany: 2010-07-20 20:24
metale to cala plenta nic dodac nic ujac.
Chwytac chwile ?
Wysłany: 2010-07-20 20:29 Zmieniony: 2010-07-20 20:31
Tak naprawde to się tym nie przejmuję...maja prawo mnie nie lubić tak jak ja ich np. [color=RED:3a5767a265]ja nie lubię Emo[/color:3a5767a265]:)ok już się nie udzielam na ten temat
Jestem inny bo myślę,wierzę w siebie i słucham siebie, inni ludzię nie myślą i wolą słuchac innych
Wysłany: 2010-07-21 01:51
[quote:3c38ea0228="Ceiphied"]A gdzie jest skup metali ?[/quote:3c38ea0228]
na DP?
sXe piją Inkę /www.peta.org/whoseskin/index.asp
Wysłany: 2010-07-21 15:45
Bycie metalem jest dziecinne, zawsze mnie to określenie śmieszy ...;-]
''Sztylet rani ciało, słowo - umysł.'' - Menander
Wysłany: 2010-07-21 16:18
[quote:8feb6dd2fd="Paskievicz"]ogólnie być w jakiejkolwiek subkulturze to wstyd[/quote:8feb6dd2fd]
wstyd to kraść. subkulturowanie jest sztampowe. trąci szufladkowaniem oraz ograniczonością.
sXe piją Inkę /www.peta.org/whoseskin/index.asp
Wysłany: 2010-07-21 17:52
Najlepiej po prostu być ... a jeszcze lepiej być sobą
Wysłany: 2010-07-21 19:12
[quote:9a00ad39d6="Paskievicz"]ogólnie być w jakiejkolwiek subkulturze to wstyd[/quote:9a00ad39d6]
Warto słuchac co chcemy i nie musimy od razu tego pokazywac , w sumie masz racje !
''Sztylet rani ciało, słowo - umysł.'' - Menander
Wysłany: 2010-08-24 20:20
[quote:7cb7eb62e9="Vika"]Nie wywołuje. A że część ludzi z depresją go słucha to już inna sprawa. [/quote:7cb7eb62e9]
Muzyka metalowa (dźwięki składające się na tę muzykę) MOGĄ mieć wpływ na psychozy i depresje jej odbiorców, mało tego mogą je wywoływać. To bardzo proste i na zasadzie odbioru książki. Gdy czytam Tolkiena po paru rozdziałach rwie mnie do lasu, a każdy szelest tam robi mi za baśniową istotę :) Moja psychika w przeciwieństwie do psychiki mojego kumpla który, "przebrnał" przez książkę jest bardzo podatna na fantasy. To samo z "Dzieci z dworca zoo" jedni się jej przestraszą dla innych będzie to wspaniały początek przygody z narkotykami.
Z metalem i treściami w nim zawartymi jest podobnie. Jeśli w coś wierzysz, masz słabą psychikę a twoim największym marzeniem byłoby spotkać rogatego, lub lepiej okazać się jego dzieckiem, lub chociaż posłańcem, całkiem możliwe że teksty Gorgoroth popchną cię do czczenia go za pomocą zawartych tam litanii lub nawet bardziej spektakularnych rzeczy :)
Sam przez muzykę metalową dostawałem krwotoków z nosa i omdleń (na koncertach) uprzednio nic nie zażywając, zaś najlepszą dobitką kiedy rozważałem za i przeciw bycia wśród żywych były pierwsze krążki Anathemy czy ballady Sabathów. Czyżbym się przyznał że mam słabą psychikę? Jeśli podatność nazwać słabością to owszem, powiem jednak, że wolę słuchać metalu z tą czarodziejsko-makabryczno-depresyjną otoczką niż samych surowych dźwięków. Fajniej się śni i ma ciekawsze pomysły po nocach. :)
Zaś co do tego "pierdolnięcia" i że metal zwłaszcza ekstremalny ożywia, to tak jak z książką, każdy bierze z niej to co mu odpowiada :)
O i jeszcze jedno, a przecież jest gatunek z "depresją" w nazwie i nawet jeden gość odebrał sobie życie, więc coś w tym musi być :)
Aetas dulcissima adulescentia est
Wysłany: 2010-08-25 19:21
[quote:239a4940ef="Vika"]No dobra - ale np. w moim przypadku jest tak, że jeśli już coś miałoby u mnie wywołać depresję, to byłaby to nie jakakolwiek muzyka, tylko wydarzenia życiowe. Muzyka działa na mnie odwrotnie - raczej pomaga rosnąć w siłę. Im więcej mam za sobą przeżyć, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych, tym bardziej jestem otwarta na nowe brzmienia. [/quote:239a4940ef]
O tak i to całkiem normalne, jak powiedziałem każdy z muzyki bierze co chce. Dla ciebie będzie reakcją obronną czy może kuracją po ciężkim dniu, dla kogoś innego czynnikiem zapalnym ciężkiego dnia :) "Emotikony" słuchają muzy po to żeby łatwiej wchodziła żyletka itd. zresztą też słuchałem Joy Division po to żeby złapać doła, wtedy na szczęście łapanie doła nie było subkulturą :D . No i warto wspomnieć, że niektórzy potrzebują depresji żeby normalnie funkcjonować, są z natury smutni i nieufnii czy to z muzyką czy nie. Mój kolega np. słuchał płyt Lacrimosy jak sam stwierdził "żeby wypłakać cały smutek" dołował się (oczyszczał) przez dwa dni i dawaj do przodu, zatem "depresja" płynąca z muzyki metalowej może być czasem lekiem :)
Aetas dulcissima adulescentia est
Wysłany: 2010-08-25 19:30
Czasami parę dni "doła" jest potrzebne, żeby można było dalej normalnie funkcjonować :)
Wysłany: 2010-08-25 22:41
Metal nie wywołuję depresji...to tylko zależy od emocjonalności człowieka...
Jestem inny bo myślę,wierzę w siebie i słucham siebie, inni ludzię nie myślą i wolą słuchac innych
Wysłany: 2010-08-25 22:57
[quote:37177ddc74="Spellbound"]Czasami parę dni "doła" jest potrzebne, żeby można było dalej normalnie funkcjonować :)[/quote:37177ddc74]
Mam dokładnie to samo. Stan depresji choć może to za duże słowo, to nieodzowny element każdego tygodnia. Nawet dzisiaj siedzę sobie, klepię w tę klawiaturkę a w tle sączy się jakiś oleisty "doom'ik", a ja się wysmętniam do szuflady a wiem, że jutro może nie, ale po jutrze przejdzie bania na smuty skończę z doomem i wrócę do bardziej pozytywnych klimatów nie wiele z metalem mających wspólnego. I tutaj kłania się kwestia wrażliwości muzycznej i podatności o której mówiłem. Np. ja i wiem że wiele osób ma podobnie dzięki muzyce mogę bawić się swoim nastrojem i właściwie to ona nadaje sens każdemu kolejnemu dniu jaki przede mną. Fakt najpierw chcę "po smutnemu" myśleć, ale kiedy już "zachcę" to wiem, że tylko pełnię smutku dadzą mi odpowiednie dźwięki :) Ot przekleństwo niepoprawnego melomana
Aetas dulcissima adulescentia est
Wysłany: 2010-08-29 13:33
muzyka nie wywoluje depresji.
metal tym bardziej nie.
muzyka moze poglebic depresje .. ale nie ja stworzyc. depresje stwarzaja wydarzenia i ludzie.
śmierć nie czyni Cie smutnym.. czyni Cie pustym
Metal a depresja. Wysłany: 2010-09-07 09:39
[quote:23864c587d="tajemniczy"]Ciekawy wątek został tu utworzony. Wiecie z muzyką to jak z towarzystwem. Z kim przestajesz takim się stajesz. Muzyka ma wielką siłę oddziaływania. Potwierdza to historia. Inną grano na polach bitewnych w dawnych czasach - miała zachęcać oddziały do bitwy, a inną dla uspokojenia ducha czy też relaksu. Czy muzyka może zgubić? Z całym szacunkiem dla Waszych poglądów, ale może. Metal jest muzyką agresywną. Od strony lirycznej zachęca często do niemoralności, przemocy, parania się kultem Szatana czy też okultyzmem w szerszym znaczeniu. Oczywiście metal jako gatunek dzieli się na wiele odmian: heavy, thrash, death itd. Ale porozmawiajmy o tych bardziej kontrowersyjnych odmianach. W jednym z czasopism medycznych napisano tak: „Muzyka heavy metal (...) cechuje się hałaśliwym, pulsującym rytmem i obfituje w teksty gloryfikujące nienawiść, okrucieństwo, zboczenia seksualne, a czasami także satanizm” (The Journal of the American Medical Association). Nazwy zespołów też pozostawiają wiele do życzenia. Metal często był kojarzony z depresją, satanizmem, samobójstwami. Pewna osoba wspomina: „Słuchałam heavy metalu — czasami prawie całą noc. Kupowałam czasopisma dla fanów heavy metalu i chowałam je przed rodzicami w pudełkach po butach. Okłamywałam ich. Wiedziałam, że Jehowie się to nie podoba”. Ta młoda chrześcijanka była niejako w niewoli tej muzyki. Prawdą jest że wysłuchanie utworu metalowego nie musi od razu popychać do złych czynów. Ale słuchanie muzyki przyziemnej, zwierzęcej i wręcz demonicznej może wywierać jedynie ujemny wpływ. Profesor muzyki Joseph Stuessy powiedział podobno: „Każdy rodzaj muzyki oddziałuje na nasze nastroje, emocje, nastawienie, a w rezultacie na zachowanie (...) Kto mówi: ‚Mogę słuchać heavy metalu, ale to na mnie nie działa’, ten jest po prostu w błędzie. Na pewno działa, choć na różnych ludzi w różnym stopniu i w różny sposób”. Pewien młody chrześcijanin wyznaje: „Byłem tak zauroczony muzyką thrash metal, że zmieniła się cała moja osobowość”. Wkrótce zaczęły go nękać demony. „W końcu pozbyłem się wszystkich płyt i demony mnie opuściły”. Inny młodzieniec mówi: „Muzyka, której słuchałem, miała związek albo ze spirytyzmem, albo z narkotykami, albo z seksem. Wielu młodych uważa, że się to na nich w ogóle nie odbija, ale rzeczywistość wygląda inaczej. Właściwie byłem już poza prawdą”. To tyle z cytatów młodych Świadków Jehowy. Ale teraz mój przykład. Mam żonę. Mieszkaliśmy w czwórkę wraz z jej dwoma córkami. Był czas kiedy wytężałem się w służbie dla Jehowy Boga, jako Jego świadek. Ale zacząłem słuchać metalu. Zaczęło się od grupy Kreator. A potem coraz dalej. Ze spokojnego i kochanego męża, stałem się wulgarnym i agresywnym w słowach człowiekiem. Może nie miałem depresji ani myśli samobójczych, bo na każdego muzyka inaczej działa to jednak osobowość moja zmieniła się o 180 stopni. W zasadzie opuściłem szeregi Świadków Jehowy. Opuściłem żonę i zacząłem szukać sposobu na zaspokajanie własnych cielesnych pragnień. Po dwóch latach zrozumiałem, że tak nie może być. Dokonałem starań i zacząłem pracować nad sobą. Modliłem się o przebaczenie mego błędu do Jehowy Boga. Znów jestem Świadkiem Jehowy i mieszkamy sami z żoną. Wybaczyła mi moje zachowania i moje wojaże. A metal? Co z nim? Nie słucham już go nałogowo. Nie codziennie. I choć mam dysku laptopa 5 kapel to jednak ten rodzaj muzyki jest tylko dodatkiem do tego na czym się wychowałem, mianowicie Modern Talking, Fancy, Blue System.
[/quote:23864c587d]
Fajny artykuł, tego jest więcej :) Możesz też zamieścić fragmenty czasopism o satanizmie itp. Swoją drogą to z tych numerów Przebudźcie się! dowiedziałem się czym jest satanizm. Wszystko elegansio i z tym się zgodzę, jak pisałem we wcześniejszym poście słaby umysł, lub taki który po prostu tego chce może być podatny na muzykę i teksty w niej zawarte. Tylko powiedz mi - mr. tajemniczy - w przypadku tej chrześcijanki co chowała w pudełkach czasopisma HM, czemu to robiła? W głębi duszy czuła że to co czyta jest złe; czy wiedziała że jak rodzice się o tym dowiedzą będzie najprościej mówiąc miała przesrane? Bo mnie się zdaje, że to drugie :) Podobnie z tzw. "demonicznymi horrorami" bałem się ich dopóki wierzyłem że są złe, i mogą powodować zejście na "złą drogę", przez co moja osoba na tym ucierpi itd. w głębi duszy nasze lęki powstają w obawie przed konsekwencjami nie zaś samo-świadomością że coś jest złe, jeśli umiesz pozbawić się tych konsekwencji, uniknąć ich, lub po prostu o nich nie myśleć, wtedy jest ok i żaden Black Metal, ani żaden "Omen" nie jest ci straszny :)
Aetas dulcissima adulescentia est
Metal a depresja. Wysłany: 2010-09-07 12:33
[quote:2b1e171425="tajemniczy"]
Piszesz, dopóki wierzyłeś że są złe, ale jak przestałeś wierzyć to wszystko było ok. Ujął bym to inaczej nieco: coś co jest złe (mówimy o muzyce) i może oddziaływać przestaje być złe jeśli my przestajemy uważać to za złe. Tak zrozumiałem twój komentarz. Istnieje coś takiego jak sumienie. To taki wewnętrzny człowiek, który nas oskarża gdy robimy coś niewłaściwego, albo pochwala. Wbrew pozorom każdy je ma. Nawet Hitler je miał. Tylko że sumienie większości ludzi jest niejako uśpione, nie reaguje (przypominam sobie wykłady z psychologii nt. psychopatycznych przestępców). Wiem że metal jak i alkohol w nadmiernych ilościach jest szkodliwy. Dlatego też nie spożywam go tak dużo, tylko sporadycznie. Ciągnąc dalej podjęty przez Ciebie wątek muszę stwierdzić, że przestajemy owo zło uważać za złe w chwili kiedy zagłuszymy głos swego sumienia, staje się ono wtedy przytępione. A my brniemy dalej i dalej i nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo się zmieniamy. [/quote:2b1e171425]
Ale mnie sumienie nigdy nie mówiło że słuchanie black metalu jest złe... hm, muzykę zawsze traktowałem jak sztukę, sposób, formę przekazu (jakiegoś) np. muzycy Slayer, to nie black metal ale blisko, swymi tekstami (jak otwarcie mówią) nie zamierzają i nie zamierzali czcić Szatana, a jedynie ośmieszyć religię katolicką, lub inaczej mówiąc - na pewno skojarzysz - zdemaskować tę religię jako obłudną itp. Może też źle się wyraziłem. Ja tak samo jak ta młoda chrześcijanka, miałem problem z rodzicami :) To oni mi powiedzieli co jest złe a co jest dobre (taka rola rodziców). I tak na liście demonicznych rzeczy znalazły się zespoły nawet nie koniecznie o Szatanie traktujące a po prostu growlujące czy ciężko grające - to wystarczyło by uchodziły za szerzące satanizm. Zabawne że kiedy oglądałem obrazy o tematyce piekielnej, religijnej itp. byli je w stanie nazwać już sztuką. (ale obrazy, nie obrazki świętych itp.) Tak więc powodowali u mnie kompleks - z jednej strony mój umysł mówił słuchaj, o matko przecież nic się nie stanie, bo nigdy się nie stało; ale z drugiej strony był karmiony tym, że to złe, i może źle się skończyć. Innymi słowy póki byłem nieświadomy tego "demonizmu" słuchaniu BM nie towarzyszyła otoczka robienia czegoś złego itp. a ja nie zacząłem świrować. I uwierz mi, gdyby satanizm (czysty) był religią dominującą nikt by nie odbierał sobie życia z powodu platynowego krążka :) Inną sprawą - jeśli mówimy o twoim przypadku - jest to że jesteś ŚJ :) Oboje wiemy, nie zależnie czy ktoś z forumowiczów się z tym zgadza czy nie, że wy jesteście narażeni na ataki Szatana najbardziej, stąd takie skutki słuchania metalu u ciebie i wielu twych współwyznawców, niegdyś i u mnie, ale nie teraz (spokojnie nie zostałem wykluczony). Ostatecznie ze względu na moją chęć służenia drugiej stronie odszedłem od organizacji, skończyły się moje problemy w postaci nękania itp. (tak wiem jak przeciągnęły na swoją stronę to już nie muszą nękać), zaś kult Jego jest bardziej filozofią z której wypływają dopiero inne rzeczy, nie zaś ostentacyjnym manifestowaniem szatańskiej siły, czy to na mnie czy na ludziach z którymi mam do czynienia. Choć zdarzały się różne przypadki nie chciałbym jednak o tym pisać.
Aetas dulcissima adulescentia est
Wysłany: 2010-09-09 22:50
Hm,trochę sobie poczytałam i ujmę to tak:
jeśli ktoś nie bierze na poważnie sensu tekstów muzyki metalowej,będzie mieć do tego dystans i słuchać napieprzanki dla samego słuchania choć wiadomo-każdy chociaż raz próbował interpretować to wszystko i przełożyć na swe wewnętrzne odczucia itp.
Jeśli się nie przesadza z dosłownym odbiorem muzyki,a traktować to z przymrużeniem oka,to za cholerę nie może tu być mowy o depresji z powodu słuchanej muzyki.
Zazwyczaj depresję się ma z poważniejszych powodów,więc jeśli ktoś za bardzo przełoży to na swój stan emocjonalny i z tego powodu będzie się chciał ciąć żyletkami[lub kij wie czym],to powinien się zastanowić czy odwiedzać częściej kumpla lub ewentualnie psychologa by mógł go wysłuchać i/lub mu coś poradzić.Taki stan rzeczy świadczy o słabości,a w rzeczywistych czasach jak jesteś słaby to cię największe mendy zeżrą i poproszą o dokładkę.
I tak na koniec dodam,że depresja z powodu muzyki,którą się słucha jest mym zdaniem głupotą.Taka mini dygresja
Be hard and fucking heavy-ludzie nie lubią,gdy odnosisz sukces.
Wysłany: 2010-09-09 22:59
[quote:d6f296a70d="Nuta"]Hm,trochę sobie poczytałam i ujmę to tak:
jeśli ktoś nie bierze na poważnie sensu tekstów muzyki metalowej,będzie mieć do tego dystans i słuchać napieprzanki dla samego słuchania choć wiadomo-każdy chociaż raz próbował interpretować to wszystko i przełożyć na swe wewnętrzne odczucia itp.
Jeśli się nie przesadza z dosłownym odbiorem muzyki,a traktować to z przymrużeniem oka,to za cholerę nie może tu być mowy o depresji z powodu słuchanej muzyki.
Zazwyczaj depresję się ma z poważniejszych powodów,więc jeśli ktoś za bardzo przełoży to na swój stan emocjonalny i z tego powodu będzie się chciał ciąć żyletkami[lub kij wie czym],to powinien się zastanowić czy odwiedzać częściej kumpla lub ewentualnie psychologa by mógł go wysłuchać i/lub mu coś poradzić.Taki stan rzeczy świadczy o słabości,a w rzeczywistych czasach jak jesteś słaby to cię największe mendy zeżrą i poproszą o dokładkę.
I tak na koniec dodam,że depresja z powodu muzyki,którą się słucha jest mym zdaniem głupotą.Taka mini dygresja [/quote:d6f296a70d]
:D Ciekawe jak masz zinterpretować inaczej teksty Gorgoroth - Incipit Satan :D To co dla ciebie jest oznaką słabości dla innych może być wzmocnieniem. Ciebie to zabija innych nie musi :) I kto tu jest słaby....? :D Myślisz że depresja to zły stan bo "wolisz" czuć się dobrze.... a co jeśli ktoś woli poczuć się źle? Nie miałaś nigdy takiego uczucia? Możliwe że nie, ale nie nazywaj głupcami ludzi którzy żyją w inny sposób niż ty :)
Aetas dulcissima adulescentia est
Wysłany: 2010-09-09 23:31 Zmieniony: 2010-09-09 23:36
Nie potrzebuję nikogo :D :):) Ech to jest śmieszne nie ma sensu dalej gadać bo wy z góry zakładacie że depresja to negatywny stan :) Otwórzcie się na inne możliwości i wróćcie :) Depresja nie musi być skrajnie apatyczną postawą :) Hehehe nie mniejsza o to...
edit - a propos "nikt cię tu głupcem nie nazywa" przeczytaj post Nuty (fragment który kończy się "taką małą dygresją" :)
Aetas dulcissima adulescentia est