Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin

Samotność. Strona: 32

Wysłany: 2010-11-07 00:26

Dokładnie. Mało towarzyski tryb życia lub nie posiadanie partnera nie musi oznaczać samotności. Wiele osób ma po prostu introwertyczne usposobienie i nie potrzebują do szczęścia uzależniania się od obecności innych. Wcale nie należy wychodzić z założenia, że są samotni. Samotność to nie jest coś co "jest" tylko coś, co się czuje.

A tak abstrahując, mnie na przykład strasznie drażni, przyjęte i powszechnie używane, określenie "samotna matka". A dlaczego nie "samodzielna"?


"Keme el melache ana mawet"


Wysłany: 2010-11-07 18:53 Zmieniony: 2010-11-07 19:02

Owszem, utarło, ale jeśli samą jest się SAMODZIELNĄ matką, w pełni świadomą swojego wyboru, szczęśliwą i nie odczuwającą żadnej samotności, bycie określaną takim terminem po prostu irytuje.

Dla mnie większe znaczenie ma to, że dla mnie każde słowo i sformułowanie jednak posiada konkretne znaczenie, a nie to, że dla sporej grupy ludzi go nie posiada.

Natomiast a'propos braku uczuć. Co z uczuciem do samego siebie? Moim zdaniem może ono zastąpić uczucia do innych/uzyskiwane od innych. A jak Wy sądzicie?


"Keme el melache ana mawet"


Wysłany: 2010-11-08 16:52

[quote:27b96a191a="Lorelay"]
Natomiast a'propos braku uczuć. Co z uczuciem do samego siebie? Moim zdaniem może ono zastąpić uczucia do innych/uzyskiwane od innych. A jak Wy sądzicie?[/quote:27b96a191a]
Nie oszukuj, się nie może. Chyba, że mówisz o narcyźmie, ale to szczególny przypadek


“History,Stephen said, is a nightmare from which I am trying to awake”


Wysłany: 2010-11-11 18:43

Wampgirl (Bicz)
Wampgirl
Posty: 2003
Kraina Dreszczowców :Kraków

[quote:20e4ff91d1="sphinxia"]Moja matka też byla samotna i co? Zjebała sprawe egoistka. Wrrr zawsze będę mieć żal, ale never mind.
Samotność to dobry sposób, aby nie ranili Cię inni. Nie możesz tylko pozwolić aby się zbliżyli.
Nigdy nie dotrzymują słowa.[/quote:20e4ff91d1]
Owszem, to "dobry sposób, żeby nie ranili cię inni", ale zarazem idealna droga, by ranić samą siebie.


"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi


Wysłany: 2010-11-16 16:12

Wampgirl (Bicz)
Wampgirl
Posty: 2003
Kraina Dreszczowców :Kraków

[quote:122ff4e958="Vika"]Dlatego też chcę mieć partnera i dziecko/dzieci. Nie mam zamiaru na starość gadać do ściany. [/quote:122ff4e958]
Jeśli miałabym wybrać ścianę lub coś, co mnie kompletnie nie satysfakcjonuje - wybrałabym chyba jednak ścianę. Viko, proszę nie bierz tego personalnie, takie moje spostrzeżenie.


"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi


Wysłany: 2010-11-22 22:36

Rubezahl (Matuzalem)
Rubezahl
Posty: 318
Piechowice / Wrocław

[quote:15be9b647c="Vika"] Swoją drogą zawsze było dla mnie ciekawe, dlaczego część dziewczyn, a nawet kobiet w rożnym wieku zachwyca się zwierzątkami, facetom daje się oszukiwać i poniewierać, a dzieci nienawidzi i się brzydzi. Ciekawy fenomen. Rozumiem jakieś urazy z przeszłości na temat dzieci czy macierzyństwa jako powód, ale część tego typu osób nawet pod ten schemat nie podchodzi.[/quote:15be9b647c]

To się nazywa głupota, z resztą wśród obojga płci jest cała rzesza kretynów. Aczkolwiek jeśli chodzi o takie zachowanie to wszyscy ludzie, których poznałem, a którzy takie zachowania ujawniali byli po prostu głupi.


Nie ma rzeczy niemozliwych


Wysłany: 2010-11-25 13:19

Wampgirl (Bicz)
Wampgirl
Posty: 2003
Kraina Dreszczowców :Kraków

[quote:ac2a49b17a="Durante"]A czy uważasz, że typ relacji nie zaciąża na tym, że w ogóle związek powstaje i trwa? Jeżeli jakiś typ relacji ma jako swój składnik np. zaborczość jednej z stron, to przecież dany związek będzie właśnie na takim charakterze relacji polegać. Możemy traktować słowo "związek" neutralnie, ale wtedy wikłamy się w polisemię : a chodzi nam o konkretny typ związku, specyficzny ze względu na relację która go zrodziła i która podtrzymuje jego istnienie. "Związek sam w sobie" to dość niefortunne sformułowanie, bo chyba chodzi o to, że słowo "związek" w wyróżnionym znaczeniu określa mocno specyficzną relację. Można zatem to sobie uprościć mówiąc, że zdrowa/ niezdrowa relacja pozwala ocenić, czy dany związek był/ jest udany/ nieudany (a propos: czy o zakończonym związku można mówić, że był udany? Hm. ).

Jeżeli kobieta pierzcha przed samotnością, to chyba udział ma w tym instynktowna potrzeba stabilności emocjonalnej i społecznej. Może brzmi wulgarnie, ale zasadą, która pozwala kobiecie się ustabilizować, jest właśnie miłość; a ona na szczęście działa tak, że często wykracza poza potrzeby pierwotne i staje się gruntem na którym można budować wspaniałe gmachy. :) Natomiast jeżeli kobieta była rozpasana w swoim prowadzeniu się, to w trakcie tego niefajnego prowadzenia się może mówić, że szuka swojego Filona - ale jej sposób bycia uniemożliwia jej znalezienie go; w obawie przed samotnością pewnego dnia snadnie ucina marzenia o Filonie i wybiera pierwszego nadarzającego się Zenka: teraz się stabilizuje, ale jak jej życie rodzinne może dalej przebiegać łatwo się domyślić.[/quote:ac2a49b17a]
Oczywiście, że typ relacji ma decydujący wpływ na związek. Słowo "związek" jest niefortunne, ale stanowi pewien klarowny skrót myślowy, a pojęcie pod nim się kryjące - szereg zbliżonych, choć także zindywidualizowanych cech. To akurat kwestia konwencjalności języka, czyli generalnie rzeczy nad którą nikt się nie zastanawia.
Czy o zakończonym związku można powiedzieć, że był udany... Może być udany, ale nie użyłabym wtedy terminu związek. Zdefiniowałabym to raczej jako pewien typ relacji, która w jakiś sposób poszerzyła horyzonty, pozwoliła się rozwinąć. Znajomość, która wniosła coś nowego do naszego życia, ale która z jakichś powodów nie mogła się zrealizować jako związek.
Co do twoich wynurzeń na temat kobiet - myślę, że u obu płci działa to w bardzo podobny sposób. Na dłuższą metę nikt nie lubi być sam, zwłaszcza jeśli mamy na myśli perspektywę całego życia. Ludzie mają instynktowne potrzeby miłości, przynależności, założenia rodziny, pozostawienia po sobie potomka ( dwie ostatnie już w mniejszym stopniu). Często rodzą się też obawy, że może to już ostatnia szansa na poznanie kogoś, więc zamiast uparcie hołdować swojemu wyimaginowanemu "Filonowi", który pewnie nie istnieje - pod presją wybiera się "Zenka", który: a) nie jest zły, b) wydaje się być wierny c) może i nie realizuje wszystkich potrzeb i wyobrażeń, to lepszy taki niż żaden - a nóż się jeszcze zmieni.
Nie należy zapominać, że (pozwolę sobie sparafrazować Nietzschego) kochamy nie to, czego pragniemy. Kochamy nasze żądze. I to pewnie powód, dla którego jestem singielką i choć nie wierzę,żeby istniał "Filon" ( nie wierzę w platońską koncepcję miłości jako połówek rozdzielonego jabłka; ludzie są na tyle zindywidualizowani, że nie da się ich chłonąć i ogarniać, nie da się w nich zataić, zgłębić ani zrozumieć do końca) - wybieram właśnie jego : "Filona". Ładnie to ujął Jerzy Pilch w swoim eseju o samotności; będąc w związku człowiek oszukuje siebie, bo zawsze pozostanie mniej lub bardziej samotny (rodzaj samotności w tłumie). Jako singiel - przyjmuje na swe barki prawdę; jest sam, samotny i zdaje sobie z tego sprawę. Nie łudzi się czułymi słówkami, wybiera autentyczność. Autentyczność, która boli, ale jest szczera, nieposzlakowana żadnymi eufemizmami, jest prawdą niezależną. Bo człowiek jest "najswojszy" - najbardziej należy wyłącznie do siebie.


"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi


Wysłany: 2010-11-25 19:31

Wampgirl (Bicz)
Wampgirl
Posty: 2003
Kraina Dreszczowców :Kraków

Przeczytaj proszę mojego posta do którego się odwołujesz jeszcze raz.


"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi


Wysłany: 2010-11-25 20:41

[quote:2593e1eea6="Wampgirl"][quote:2593e1eea6="Durante"]A czy uważasz, że typ relacji nie zaciąża na tym, że w ogóle związek powstaje i trwa? Jeżeli jakiś typ relacji ma jako swój składnik np. zaborczość jednej z stron, to przecież dany związek będzie właśnie na takim charakterze relacji polegać. Możemy traktować słowo "związek" neutralnie, ale wtedy wikłamy się w polisemię : a chodzi nam o konkretny typ związku, specyficzny ze względu na relację która go zrodziła i która podtrzymuje jego istnienie. "Związek sam w sobie" to dość niefortunne sformułowanie, bo chyba chodzi o to, że słowo "związek" w wyróżnionym znaczeniu określa mocno specyficzną relację. Można zatem to sobie uprościć mówiąc, że zdrowa/ niezdrowa relacja pozwala ocenić, czy dany związek był/ jest udany/ nieudany (a propos: czy o zakończonym związku można mówić, że był udany? Hm. ).

Jeżeli kobieta pierzcha przed samotnością, to chyba udział ma w tym instynktowna potrzeba stabilności emocjonalnej i społecznej. Może brzmi wulgarnie, ale zasadą, która pozwala kobiecie się ustabilizować, jest właśnie miłość; a ona na szczęście działa tak, że często wykracza poza potrzeby pierwotne i staje się gruntem na którym można budować wspaniałe gmachy. :) Natomiast jeżeli kobieta była rozpasana w swoim prowadzeniu się, to w trakcie tego niefajnego prowadzenia się może mówić, że szuka swojego Filona - ale jej sposób bycia uniemożliwia jej znalezienie go; w obawie przed samotnością pewnego dnia snadnie ucina marzenia o Filonie i wybiera pierwszego nadarzającego się Zenka: teraz się stabilizuje, ale jak jej życie rodzinne może dalej przebiegać łatwo się domyślić.[/quote:2593e1eea6]
Oczywiście, że typ relacji ma decydujący wpływ na związek. Słowo "związek" jest niefortunne, ale stanowi pewien klarowny skrót myślowy, a pojęcie pod nim się kryjące - szereg zbliżonych, choć także zindywidualizowanych cech. To akurat kwestia konwencjalności języka, czyli generalnie rzeczy nad którą nikt się nie zastanawia.
Czy o zakończonym związku można powiedzieć, że był udany... Może być udany, ale nie użyłabym wtedy terminu związek. Zdefiniowałabym to raczej jako pewien typ relacji, która w jakiś sposób poszerzyła horyzonty, pozwoliła się rozwinąć. Znajomość, która wniosła coś nowego do naszego życia, ale która z jakichś powodów nie mogła się zrealizować jako związek.
Co do twoich wynurzeń na temat kobiet - myślę, że u obu płci działa to w bardzo podobny sposób. Na dłuższą metę nikt nie lubi być sam, zwłaszcza jeśli mamy na myśli perspektywę całego życia. Ludzie mają instynktowne potrzeby miłości, przynależności, założenia rodziny, pozostawienia po sobie potomka ( dwie ostatnie już w mniejszym stopniu). Często rodzą się też obawy, że może to już ostatnia szansa na poznanie kogoś, więc zamiast uparcie hołdować swojemu wyimaginowanemu "Filonowi", który pewnie nie istnieje - pod presją wybiera się "Zenka", który: a) nie jest zły, b) wydaje się być wierny c) może i nie realizuje wszystkich potrzeb i wyobrażeń, to lepszy taki niż żaden - a nóż się jeszcze zmieni.
Nie należy zapominać, że (pozwolę sobie sparafrazować Nietzschego) kochamy nie to, czego pragniemy. Kochamy nasze żądze. I to pewnie powód, dla którego jestem singielką i choć nie wierzę,żeby istniał "Filon" ( nie wierzę w platońską koncepcję miłości jako połówek rozdzielonego jabłka; ludzie są na tyle zindywidualizowani, że nie da się ich chłonąć i ogarniać, nie da się w nich zataić, zgłębić ani zrozumieć do końca) - wybieram właśnie jego : "Filona". Ładnie to ujął Jerzy Pilch w swoim eseju o samotności; będąc w związku człowiek oszukuje siebie, bo zawsze pozostanie mniej lub bardziej samotny (rodzaj samotności w tłumie). Jako singiel - przyjmuje na swe barki prawdę; jest sam, samotny i zdaje sobie z tego sprawę. Nie łudzi się czułymi słówkami, wybiera autentyczność. Autentyczność, która boli, ale jest szczera, nieposzlakowana żadnymi eufemizmami, jest prawdą niezależną. Bo człowiek jest "najswojszy" - najbardziej należy wyłącznie do siebie.[/quote:2593e1eea6]
Nietzsche strasznie spłycił to pojęcie. Natomiast teoria Platona jest tak dogmatyczna i idealistyczna, że nie widzę konieczności jej komentowania


“History,Stephen said, is a nightmare from which I am trying to awake”


Wysłany: 2010-11-27 08:43

Rubezahl (Matuzalem)
Rubezahl
Posty: 318
Piechowice / Wrocław

[quote:8942d9d7aa="Vika"]
Autentyczność czy konieczność? Uczucia przecież też mogą być autentyczne i szczere. A część singli do związku się po prostu nie nadaje. I też się mogą łudzić, że zawsze będzie mu dobrze i zawsze sam sobie poradzi (a co np. z przypadkami losowymi typu jakiś straszny wypadek lub choroba, kiedy ani nikt się nie zaopiekuje naszym wspaniałym singlem, ani mu nie pomoże, ani nie będzie miał biedny osobnik do nikogo ust otworzyć? nikomu tego nie życzę ale to się niestety zdarza). Moim zdaniem, nie należy gloryfikować ani związków "na siłę", ani też wpinania innym, jakie to singielstwo może być super. No i sorry, ale mam o wiele klarowniejszą i jaśniejszą definicję związku niż moja przedmówczyni. [/quote:8942d9d7aa]

W którymś wydaniu komiksu D.I.N.P. na rozkładówce była "reklama podsumowująca Twoją wypowiedź: UMRZESZ W SAMOTNOŚCI


Nie ma rzeczy niemozliwych


Wysłany: 2010-11-27 17:34

Samotnosc od czasu do czasu jest potrzebna...


Jestem inny bo myślę,wierzę w siebie i słucham siebie, inni ludzię nie myślą i wolą słuchac innych


Wysłany: 2010-11-27 19:56

Rubezahl (Matuzalem)
Rubezahl
Posty: 318
Piechowice / Wrocław

Ja tez wiem...

Tylko że w tym momencie nie wylewam łez bo nie mam ku temu powodów, moje samopoczucie od kilku dni absolutnie neutralne. Nie ma nic gorszego, to najbardziej bezproduktywny stan umysłu. Zobojętnienie.


Nie ma rzeczy niemozliwych


Wysłany: 2010-11-27 20:03

Rubezahl (Matuzalem)
Rubezahl
Posty: 318
Piechowice / Wrocław

Jest, gdy uświadomisz sobie, że jest Ci wszystko jedno.

Tutaj boli świadomość braku bólu.
Lepiej przełknąć czarę goryczy niż nie czuć nic. Każde uczucie wzbogaca. Brak emocji prowadzi do zubożenia.

Nota bene, prożno szukać emocji tam, gdzie ich nie ma.


Nie ma rzeczy niemozliwych


Wysłany: 2010-11-28 00:00

Rubezahl (Matuzalem)
Rubezahl
Posty: 318
Piechowice / Wrocław

Najprawdopodobniej nie jest.


Nie ma rzeczy niemozliwych


... Wysłany: 2010-11-28 05:29

Wyluzuj kolego.
Żyje na tym świecie 33 lata i zawsze podobałem się tylko totalnym "kaszalotom" i ... mężatką. I wiem co ze mną nie tak.
Wygląd mam niezbyt męski i gustuje w kobietach a nie "plastikowych lachonach" do tego głośno o tym mówię.
Teraz trzeba mieć gębę mordercy albo buraka. Najlepiej łysy łeb albo włoski na żelbeton. Ciuchy odpustowo dresiarskie inne hip hopy ze sklepów marketowych i do tego cwaniaczkowaty, chamski charakter.
I broń tam "jakiś" boże odmawiać sexu babie bo to przesrane potem... :)
Tylko powodzenie u pustych lasek to żaden zaszczyt.
Po 30 roku życia "skamieniałem" i teraz zajmuje się wyłącznie zaspokajaniem potrzeb materialnych, budowaniem masy mięśniowej (u ektomorfika to wyzwanie) i rozwijaniem swoich zainteresowań :)
Współczesne panny mnie kompletnie nie interesują. Są zwyczajnie brzydkie i "tępe jak obuchy". Wkurzają i wywołują mordercze instynkty, które z trudem powstrzymuje... Jak znajdzie się wyjątek to "oczywiście" zajęty i zaobrączkowany.
Najważniejszy jest "spokój duchowy i wewnętrzna harmonia" czy coś takiego... :)


A robię co chcę ! No, prawie co chce :)


... Wysłany: 2010-11-28 10:13

Rubezahl (Matuzalem)
Rubezahl
Posty: 318
Piechowice / Wrocław

[quote:ea4b44168f="Tom1977"]
Teraz trzeba mieć gębę mordercy albo buraka. Najlepiej łysy łeb
[/quote:ea4b44168f]

E! Panie nie obrażaj Pan!


Nie ma rzeczy niemozliwych


... Wysłany: 2010-11-28 10:23

Rubezahl (Matuzalem)
Rubezahl
Posty: 318
Piechowice / Wrocław

[quote:2f78881b3b="Tom1977"]
Współczesne panny mnie kompletnie nie interesują. Są zwyczajnie brzydkie i "tępe jak obuchy".
[/quote:2f78881b3b]

W tym coś jest. Dziewic nie ma, smoki wyginęły a rycerze tego nie przeżyli.


Nie ma rzeczy niemozliwych


Wysłany: 2010-11-28 14:49

Rubezahl (Matuzalem)
Rubezahl
Posty: 318
Piechowice / Wrocław

[quote:6b721c3154="Tristitia"]No cóż panowie, nie moge się nie włączyć do dyskusji... Wychodzi na to, że współczesna kobieta jest tępa, głupia, nie potrafiąca się uczyć, zadawać pytań, analizować i wyciągać wniosków. Przykre stwierdzenie...[/quote:6b721c3154]

Nie o to nam chodzi.

Co do zmiany otoczenia czy kręgów w których się obracamy, kręgu, w którym np. Ty także przebywasz, nie jest to takie łatwe.

Nie można zmienić całego otoczenia z dnia na dzień.

Ja zostałem wychowany w ogromnym szacunku do kobiet, czasami tego żałuję. Czasami żałuję że CHCĘ okazywać szacunek wszystkiemu, co żyje. No nie wszystko i nie wszyscy na taki szacunek zasługują.


Nie ma rzeczy niemozliwych


Wysłany: 2010-11-28 15:11

[quote:3b6e51433d="Nozdormu"]Nigdy jeszcze nie byłem w żadnym związku. Dużo dziewczyn mówiło mi, że jestem ich najlepszym przyjacielem... W sumie strasznie mi z tego powodu wszystko jedno, ale chciałbym się dowiedzieć jednego: czy ze mną jest coś nie tak?[/quote:3b6e51433d]
Hehe wszystko z Toba w porzadku. Ja tez nigdy nie bylem w zwiazku choc chcialem. I wcale nie moge narzekac na powodzenie u plci przeciwnej bo mialem mase kobiet. Hmm chyba najciekawsze to byly prostytutki. No i jeszcze mezatki (najstarsza 42 lata). Zawsze przyciagam jakies ciezkie przypadki. Kobiety spragnione czulosci a czasem mlodego h... vigoru :P Zawsze mialem szacunek do kobiet i lubie nadal kazda z ktora utrzymywalem jakies relacje. Zakochany bylem kilkukrotnie i myslalem to jest ta a pozniej zawsze cos sie pieprzylo... Teraz mieszkam w holandii i jest tu masa spragnionych polek. Sek w tym ze to czesto tepe dziewczyny nie majace kompletnie pojecia o niczym. Hehe wiem ze jestem nieskromny ale znudzilo mi sie bzykanie lasek z ktorymi po wszystkim nie ma o czym pogadac. Odpycha mnie ich prostolinijnosc i nawet to ze maja fajne cycki czy tylki juz nie dziala (czasem dziala :)) Naprawde malo tutaj inteligentnych dziewczyn poza studentkami ktore przyjezdzaja na wakacje. Jestem spragniony jedynie jakiejs czulosci, mozliwosci przytulenia sie czasem do kogos. Tylko tego mi brakuje a poza tym bycie singlem jest swietne!! Skupiam sie na sobie tj silka, kickboxing i praca ktora lubie. Niczego mi nie brakuje i nikt mnie nie ogranicza. Mysle ze masz jeszcze czas na znalezienie wartosciowej kobiety. Bo zwiazek z pierwsza lepsza ktorej sie spodobasz nie bedzie Cie satysfakcjonowal.


Niepuszczone baki cofaja sie do mozgu i stad sie biora posrane pomysly... :P


"To apel do władz i społeczeństwa" :) =||=== Wysłany: 2010-11-28 16:03

Rubezahl absolutnie nic do Ciebie nie mam! Tutaj buraki się nie zapuszczają To nie ich klimaty.
A co do Pani Tristitiy (?) To proszę nie dawać żałosnych kontrargumentów
typu "w złych kręgach się obracacie" bo to bzdura totalna!
Troche pocisnę tu babskom.
Ja znam przyczynę "wykobiecienia" i "zlachowienia".
30 lat mieszkałem w stolicy. Od plemnika! Przez 10 lat poznawałem panny przebywające w niej. Od pubów, klubów, nawet żałosnych dyskotek po supermarkety, księgarnie, empiki, wyższe uczelnie, zwyczajnie na ulicy i polecane koleżanki - koleżanek... Puste panny w których nie znalazłem większych różnic w charakterze. Takie niunie nasłuchają się wypowiedzi skretyniałych psychologów o akceptacji samej siebie. Potem wyglądają jak reklama opon "miszelę". Do tego są wredne (bo to jest trendy podobno), zachowują się jak ździry (czyli w.g. nich są wyzwolonymi "kobietami"). Chcą równouprawnienia co w ich umyśle oznacza "jestem lepsza bo jestem samicą" a ich sposób na życie to facet zapierdala a ona siedzi na dupsku i nic nie robi! Do tego jak im samiec "głośno" zwróci uwagę to od razu jest chamem i szowinistą! Niuńki zakochują się feromonami bo są za tępe aby odróżnić miłość duchową od popędu sexualnego! Po 100-kroć popełniają te same błędy i nie chcą się na nich uczyć! Normalnych facetów omijają z daleka!
Dla nich szanujący się, przyzwoity, opiekuńczy, odpowiedzialny mężczyzna to pedał, mięczak i nudziarz!
Lepiej jak przypierdoli parę razy w japę babie!
Tryskający testosteronem bydlak widzący w babie chodzący otwór!
A co one w nich widzą? To co sobie uroją! I wtedy to jest ideał!
Dodam, że spierniczyłem z Warszawy po 30 latach mieszkania w niej bo nie dało się wytrzymać z burakami dojazdowymi.
A nie ma gorszej panny niż taka wieśniara ze słoma w butach której wydaje, że jak przyjechała do stolicy to "złapała pana boga za nogi"!
I proszę mi nie pieprzyć o szufladkowaniu bab! Wszystkie normalne z innych miast jakie poznałem NIE CHCĄ MIEĆ NIC WSPÓLNEGO Z TYM MIASTEM.
A wy, drogie "panie" tworzycie sobie mechanizm obronno-zabezpieczający...
Po co zbieracie znajomych, przyjaciół? A po to aby im w dupę wchodzić. Tworzycie wizerunek wspaniałej, oddanej koleżanki, która poświeci wiele dla swojego grona.
A na boku robicie co chcecie! Wymieniacie facetów co sezon, pieprzycie się z byle samcem (nie wszystkie)! Jak wam się związek nie uda bo za leniwe byłyście aby posprzątać po sobie czy cokolwiek innego w domu zrobić. A wkurzony facet was wywalił ze swojego życia. Do tego rozpowszechnił opinie, ze jesteście leniwymi nic nie wartymi pustaczkami! To co tam?
Przecież Wasi dobrzy znajomi zaprzeczą i uznają za bzdurę taką krzywdzącą ocenę wspaniałej koleżanki.
I wszystko pozostaje w"normie".
Studiowałem samice przez lata! To tylko ułamek wiedzy, którą posiadłem na temat bab. I szczerze jest mi przykro, że zniszczyłyście to co reprezentowały (może?) wasze babki czy matki! Kiedyś kobiety były celem życiowym większości facetów. Obecnie to cel dla znudzonych snajperów i ruchaczy!


A robię co chcę ! No, prawie co chce :)


Login

Password


Załóż konto / Odzyskaj hasło