Wysłany: 2009-12-28 19:02 Zmieniony: 2009-12-28 19:08
Wtrącę się:
samotność odpowiednio dawkowana - tak (choć ilość tych "dawek" bywa często niekontrolowana)
bycie samemu (nie tylko w kontekście związku) - nie (bo wówczas samotność jest następstwem, które osacza i tłamsi)
W języku angielskim jest na to fajne rozgraniczenie w słowach: "loneliness" i "solitude".
(jeżeli coś takiego się już pojawiło, to przepraszam :P)
Co do "prawdziwej miłości" to sądzę, że to tylko poetycki skrót myślowy, co wcale nie znaczy, że nie warto się starać, by coś takiego osiągnąć. Uważam, że warto, a perspektywa niemożności zaprzestania starań (kiedy można stwierdzić: "oto jestem w idealnym związku, nic nie pragnę zmieniać") może tym mocniej napędzać uczucie dwójki osób, kiedy będę cały czas baczeć na siebie zmieniających się i nie czyniących sobie wyrzutów z tytułu jakiejś zmiany. :)
Co cię nie zabije, to cię wkurwi
Wysłany: 2009-12-29 02:00
Moment w którym "nie robi się już nic" jest wedle mojego uznania zabójstwem dla związku. Nie da się osiągnąć perfekcji i szczęścia bazując na staraniach sprzed np. kilku lat. Trzeba ciągle budować, bo stare cegły, czy fundamenty położone niegdyś - niewzmacniane, posypią się.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2009-12-29 17:23
[quote:e4e36e3abe="janciovodnik"]Będąc w szcześliwym związku tym bardziej trzeba "coś" robić. Z mojego punktu widzenia jako mężczyzny wiem, że należy zabiegać o partnerkę, zaskakiwać ją, uwodzić etc. etc. Pomimo, że poznaje się drugą osobę coraz lepiej pewne nieoczekiwane sytuacje wnoszą piękno do związku.
Przzywczajenie zabija nawet najpiękniejsze uczucie.[/quote:e4e36e3abe]
Więcej panów z takim podejściem! Bez w/w związek prędzej czy później się rozleci - spowszednieje, stanie się przyzwyczajeniem lub byciem z kimś z powodu braku kogoś lepszego. Sporo facetów uważa, że wystarczy "wyrwać", a następnie dać znaleziony naprędce prezent na urodziny i to wystarczy, by związek mógł przetrwać.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2009-12-29 19:54
A'propos tylko tego co pisałem wcześniej - informacja zamieszczona w nawiasie nie była potwierdzeniem postawy, gdzie uznaje się, że wystarczy pragnienie idealnej miłości, ale odnosiła się do postawy przeciwnej tej, którą i ja popieram.
Styl tamtego zdania mógł być zwodzący, stąd wyjaśnienia.
Do SalomonKaina - wydaje mi się, że mimo pielęgnowania uczucia do jakiejś osoby po jej stracie (śmierci), to ta miłość nie może być już pełna, brakuje właściwie najważniejszej komponenty - tego drugiego, kochanego i kochającego człowieka. Taka miłość nie może ocierać się o "miłość idealną". Rzeczona sytuacja implikuje tragizm - zapomnienie ukochanego partnera (partnerki) daje pozorne ukojenie, zasłonięcie cierpienia, a nie jego usunięcie. Podtrzymywanie pamięci o ukochanej osobie (zmarłej) jest z kolei wydaniem się na rażącą radykalność bolesnej otchłani, jest bezustanną niemożliwością zapełnienia luki, jest de facto miłością do ukochanej pustki, otchłani (która mogła powstać tylko po ukochanej osobie).
Uważam, że piękno takiej miłości leży w jej tragizmie, ale kochająca "postać tragiczna" raczej tego piękna nie dostrzega. Piękno "prawdziwej miłości" zaś jest przeżywane przez obojga żyjących kochanków i w tym sensie piękne, bo "całkowite" i w tym sensie, wydaje mi się, dana miłość jest "idealna", "prawdziwa".
Co cię nie zabije, to cię wkurwi
Wysłany: 2009-12-30 14:57 Zmieniony: 2009-12-30 14:57
Ciężko jest znaleźć osobę o choćby zbliżonym wyobrażeniu miłości, może stąd prawdziwe, głębokie uczucie tak często ulega deprecjacji. Nasze czasy są wielkie. Tylko ludzie trochę mali.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2009-12-30 19:09
[quote:eb4b02b31b="janciovodnik"]Szukajcie a znajdziecie... Być moze wyświechtane ale jakże prawdziwie.
A czasy... Myslę, ze nie sa wielkie... raczej upadek wszelakich wart uwagi wartości następuje. Niestety... A ludzie poddani komercjalizacji własnego zycia nie zauważają "rzeczy", które tak naprawdę są ważne.[/quote:eb4b02b31b]
Z tymi wielkimi czasami to buła ironia. To parafraza słów Różewicza : "Czasy są niby duże, ale ludzie trochę mali". XXI wiek w zamyśle ludzi miał być wielki, miał być przełomem, po raz kolejny miał być koniec świata, ktoś miał wynaleźć lekarstwo na AIDS, ktoś miał sprawić, że nie będzie głodu na świecie. Oczekiwania przerosły rzeczywistość. Założenia były piękne, wyszło jak zawsze. Ludzie nie zmienili się na tyle, by zaprzestać wojen itp. Właściwie nie zmieniło się wiele. Tylko technika poszła do przodu.
Co do szukania - to pojęcie jest chyba zbyt ogólne dla wyczekiwania na partnera. To chyba jednak nie polega na tym, by jeździć tramwajami wszystkich linii, bo tam można spotkać mnóstwo potencjalnych partnerów. A z tym mniej więcej owo "szukanie" mi się kojarzy.
Koślawka-też miałam z kim chodzić na imprezy, miałam przyjaciółkę. Ludzie się zmieniają, odchodzą. Nikt nie da ci gwarancji, że będą zawsze, bo to wielce wątpliwe.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2009-12-31 15:59 Zmieniony: 2009-12-31 16:10
Ja także trafiałam na przypadki, decydowała spontaniczność. W moim przypadku jest tak jak wspominała Sphinxia - nie jako efekt celowych działań, czy "szukania", ale jakoś tak przypadkiem. A poza tym właściwie człowiek kiedy jest poza związkiem, to najczęściej czeka na nowego partnera/ szuka. Oczywiście nie mówię o tych momentach, kiedy trzeba odpocząć, wyciszyć się, przeanalizować sytuację. Nie jest to regułą, bo niektórzy lubią być singlami przez jakiś czas.
Jestem świeżo upieczoną "rozwódką" (nie rozpaczam) i nie dążę na razie jakoś specjalnie do tego, by zostać "wyrwaną". Nie wpieprzam się na siłę na imprezy, nie włóczę się po knajpach, aczkolwiek podejście do nowego związku mam pozytywne, więc jeśli trafi się okazja, to myślę, że z niej skorzystam. (brzmi to bardzo przedmiotowo, ale dystansując się emocjonalnie od opisywanego problemu, łatwiej to wyjaśnić). To jakby bierne szukanie. Niezbyt wierzę w przeznaczenie, raczej w przypadek. Może mnie coś ominie. Ale "co z oczu, to z serca". Może jeszcze nie dorosłam zupełnie do wszelkich konsekwencji i zobowiązań, jakie niesie miłość. Poczekam, stabilizując się wewnętrznie i przygotowując się mentalnie do obowiązków jakie niesie ze sobą związek. Nie chcę już bawić się w półśrodki, mam nadzieję, na 100% i głęboki związek, który będzie inny niż wszystkie dotychczasowe.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2010-01-02 16:07
Kiedyś słyszałem taką mądrą sentencje : " Nie szukaj miłości na siłę. To ona sama Cię znajdzie"
Ja osobiście stosuje się do tej zasady. Niestety bez widocznych rezultatów, ale cierpliwość jest cnotą
Trzy są rycerza przymioty święte: czystość w miłości i prawdzie; cześć rycerska moc uczynku rodząca; sprawność oręża, ku obronie słabych i przestrodze niesprawiedliwych
Wysłany: 2010-01-02 20:08 Zmieniony: 2010-01-02 20:10
Aligator, pięknie powiedziane. Czasami będąc samemu jest się altruistą w porównaniu z tym, jak można nieświadomie wykorzystywać i krzywdzić drugą osobę przez swój wrodzony egoizm / nieumiejętność życia z drugim człowiekiem / brak empatii.
"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi
Wysłany: 2010-01-02 20:49
Wszystko zależy od tego czy ktoś jest samotnikiem czy odludkiem. Dla mnie jest to spora różnica, gdyż sam za samotnika się nie uważam. Samotnik to ktoś kto jest samotny przez okreslony czas, a gdy już spotka tego "kogoś" jego samotnicza droga dobiega końca. Samotnik nie wybiera samotności bo ją lubi. Nawet gdy mu się wydaje że "dla innych tak będzie lepiej", to i tak całe zycie szuka tej/tego 1/milnion. Odludek zaś, to osoba która wśród ludzi żyć nie chce. Na siłę szuka samotności, bo w niej czuje się najlepiej. Samotnicy mają, znajomych, przyjaciół nawet, a spędzenie kilkudziesiąciu godziń, czy czasem nawet dni wśród ludzi nie męczy ich.
Ja na ten przykład nie lubię być wśród ludzi. Ludzie mnie męczą. Nie mam kolegów z którymi utrzymywałbym kontakt dla tego że ich lubię. Nie mam prawdziwego przyjaciela. 2dni weekendu z rodzicami mnie męczy potwornie. Mimo że sobie nie przeszkadzamy, wręcz ich kocham i szanuję, ale jak nie pobędę 15-20h dziennie sam to czuję się jakoś nieswojo. To może się wam wydawać dziwne, ale mi z tym dobrze.
Raz, krótki czas kochałem na prawdę i myślałem że na zawsze, ale okazało się że kochałem bez wzajemności.
Jestem jeszcze bardzo młody, ale raczej już się nie zmienie, bo długo żyć nie chcę, a w obecniej skórce jest mi dobrze
Puste kieszenie, i torba pełna snów...
Wysłany: 2010-01-02 21:35
samotmość jest super to coś dla mnie
Życie jest wyjątkową grą RPG - żyjesz żeby się rozwijać i przetrwać!
Wysłany: 2010-01-02 23:50
Dokładnie sphinxia...:) zobaczymy co za parę lat,co niektórzy powiedzą o tej super samotności ^)^
[img:65c2d0b758]http://www.clanofxymox.com/images/xydial.gif[/img:65c2d0b758]
Kochaj bliskich twemu sercu,tak szybko odchodzą...
Wysłany: 2010-01-02 23:54
[quote:becc8eda80="HardKill"]Dokładnie sphinxia...:) zobaczymy co za parę lat,co niektórzy powiedzą o tej super samotności ^)^[/quote:becc8eda80]
dokładnie :) ja już zresztą się w tym temacie wypowiedziałem :)
Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego ...
Wysłany: 2010-01-03 00:03
Napisałem tylko że nie dożyję tej zmiany, być może nie dosłownie to napisałem, bo nie o to mi chodziło w tym poście.
Puste kieszenie, i torba pełna snów...
Wysłany: 2010-01-03 00:07
no raczej nie sphinxia :D
[img:9139e26c3a]http://www.clanofxymox.com/images/xydial.gif[/img:9139e26c3a]
Kochaj bliskich twemu sercu,tak szybko odchodzą...
Wysłany: 2010-01-03 00:24
to chyba jakaś zaraza sphinxia z tym zgonem za młodu ;-D jest na to jakaś szczepionka...? ^_^
[img:55974bcbe2]http://www.clanofxymox.com/images/xydial.gif[/img:55974bcbe2]
Kochaj bliskich twemu sercu,tak szybko odchodzą...
Wysłany: 2010-01-03 00:34 Zmieniony: 2010-01-03 00:35
[quote:8889e48c3b="HardKill"]to chyba jakaś zaraza sphinxia z tym zgonem za młodu ;-D jest na to jakaś szczepionka...? ^_^[/quote:8889e48c3b]
[quote:8889e48c3b="sphinxia"]Jak jest to nam dajcie!!!!!!!!!!! :-D[/quote:8889e48c3b]
miłość
Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego ...
Wysłany: 2010-01-03 00:38
[quote:baf960b36e="sphinxia"]
Powiedz, że żartowałeś...[/quote:baf960b36e]
nie :)
Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego ...
Wysłany: 2010-01-03 00:44
no tak Benjaminie ;-D ale nie którzy mogą być na nią odporni i co wtedy !!!! ^_^
[img:0d5eaa80e4]http://www.clanofxymox.com/images/xydial.gif[/img:0d5eaa80e4]
Kochaj bliskich twemu sercu,tak szybko odchodzą...
Wysłany: 2010-01-03 00:53
[quote:897577e9c1="HardKill"]no tak Benjaminie ;-D ale nie którzy mogą być na nią odporni i co wtedy !!!! ^_^
[/quote:897577e9c1]
nie znam osoby, która nie chciała by kochać i być kochaną...
samotność -owszem, ale polecam również spędzać święta (m.in.) w samotności...
Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego ...