Wysłany: 2012-02-28 22:56
Nie ubieram się jakoś pozersko czy wyzywająco. Zawsze chodzę w glanach, czarnych spodniach i skórzanej kurtce lub długim płaszczu (wiadomo, że przy dużych mrozach muszę założyć puch). Jestem wysoki i chudy. Mam raczej długie, lekko kręcone blond włosy których NIGDY nie przefarbuję na czarno (nie jestem tró, przykro mi).
Nigdy nie miałem olbrzymich problemów z tolerancją. Jako że chodzę (i na szczęście kończę) do szkoły katolickiej stykam się raczej z młodzieżą na wysokim poziomie. Najciekawsze jest to, że najbardziej tolerancyjni są... najbardziej uduchowieni koledzy. Praktycznie tylko z nimi potrafię się dogadać. Zwykłe "szaraki" tępią mnie bardziej niż kandydaci do seminarium.
Sam ubiór nie spotyka się ze specjalnym traktowaniem. Gorzej jest z zaakceptowaniem mojej psychiki. Siedzenie w kącie konfrontuje mnie z wieloma uwagami... Na szczęście nauczyłem się tym nie przejmować. Nie zadaję się z byle kim, czekam na godnych ludzi. Nie uważam się za dużo lepszego. Rówieśnicy wydają mi się po prostu strasznie dziecinni.
Społeczność metalowa ze szkoły już dawno mnie skreśliła, nie wiem za co (i niespecjalnie mnie to obchodzi). Przyjaciół raczej nie mam, muszę sobie radzić ze wszystkim sam.
Rodzina szanuje moje poglądy, narzekają tylko na długie włosy i niekiedy ubiór. Nauczyciele też dają mi raczej spokój póki dobrze się uczę i jestem kulturalny.
To, co najcenniejsze w człowieku zawsze znajduje się w środku.
Wysłany: 2012-02-29 12:34
Witaj, zaciekawiło mnie to co napisałeś na temat tych najbardziej, jak to określiłeś "uduchowionych" kolegów. Widzisz, uważam się za osobę tolerancyjną, czasem śmieję się, że nie toleruję jedynie nietolerancji:) Myślałam jednak, że (choć oczywiście powinno być odwrotnie) ci ludzie, którzy są głęboko wierzącymi i praktykującymi katolikami zachowują się najmniej tolerancyjnie ponieważ ślepo ufają nie swojemu Bogu, a Kościołowi, że ich zachowanie i stosunek do otaczającego świata i innych ludzi wyznaczają księża; granice, które im wolno przekraczać, a których nie, a wiemy doskonale jaki większość księży, przynajmniej w naszym kraju, ma stosunek do wartościowych spraw, aczkolwiek nie zawsze zgodnych z ich pomysłami (patrz: WOŚP). Przez te aspekty sprawy wychodziłam z założenia, że wyżej wspomniane osoby są najmniej tolerancyjne w naszym małym społeczeństwie.
Per Aspera Ad ASTRA
Wysłany: 2012-02-29 16:30 Zmieniony: 2012-02-29 16:38
[quote:024b28fecc="AnnMarie"]Witaj, zaciekawiło mnie to co napisałeś na temat tych najbardziej, jak to określiłeś "uduchowionych" kolegów. Widzisz, uważam się za osobę tolerancyjną, czasem śmieję się, że nie toleruję jedynie nietolerancji:) Myślałam jednak, że (choć oczywiście powinno być odwrotnie) ci ludzie, którzy są głęboko wierzącymi i praktykującymi katolikami zachowują się najmniej tolerancyjnie ponieważ ślepo ufają nie swojemu Bogu, a Kościołowi, że ich zachowanie i stosunek do otaczającego świata i innych ludzi wyznaczają księża; granice, które im wolno przekraczać, a których nie, a wiemy doskonale jaki większość księży, przynajmniej w naszym kraju, ma stosunek do wartościowych spraw, aczkolwiek nie zawsze zgodnych z ich pomysłami (patrz: WOŚP). Przez te aspekty sprawy wychodziłam z założenia, że wyżej wspomniane osoby są najmniej tolerancyjne w naszym małym społeczeństwie.[/quote:024b28fecc]
I masz rację, tak to zwykle wygląda. Jednak w tym szczególnym przypadku relacje wyglądają trochę inaczej. Młodzi katolicy są często znacznie bardziej dojrzali od starszych kapłanów. Jeśli ja nie obrażam ich uczuć religijnych to oni starają się również dać mi z tym spokój. Możemy rozmawiać o polityce, telewizji, muzyce i prawie nigdy się nie kłócimy. Omijamy po prostu drażliwe tematy.
Mój ubiór początkowo ich drażnił, ale z czasem zrozumieli, że płaszcz to taka 'grubsza sutanna'.
Dużo czasu zajęło mi zdobycie ich zaufania. Pomogło mi wytłumaczenie im, że działam w pewnym sensie zgodnie z ich zasadami. Nie odgryzałem się na ich zaczepki, jeśli coś przekrzywili to to prostowałem. W końcu zrozumieli, że każdy człowiek może wyznawać Boga na swój sposób i nie musi podążać zawsze tą samą, utartą ścieżką (i nie warto takiego atakować).
Nie miewam przyjaciół, ale śmiem stwierdzić, że z czwórki moich najbliższych znajomych aż trzech wybiera się "na księdza".
Sam jestem raczej tolerancyjny, nie obrażam ludzi wokół siebie nawet jeśli mnie drażnią. A jeśli ktoś ma ochotę mnie wyzywać - śmiało, niech sobie grabi. Ja mu nic nie zrobię, a on pokazuje tylko swój poziom. Interesuję się też polityką i nie ufam nikomu spośród grona rządzących. Sam wyznaję poglądy liberalne (wręcz libertariańskie) z nutką konserwatyzmu i właśnie za to mi się obrywa od palikotowców.
Katolik nie musi być nietolerancyjny. Wystarczy poznać go zanim do końca ugruntują się jego poglądy. Trzeba odnosić się do niego z szacunkiem i nie porównywać krytycznie wyznawanych wartości. Z czasem nauczy się, że inny nie znaczy gorszy. A kandydat na księdza to naprawdę dobry znajomy - nie poderwie dziewczyny, nie oszuka, nie okłamie, nie zdradzi.
Oczywiście zawsze są wyjątki, ale młodzi katolicy (przed 20-stką) zwykle robią na mnie pozytywne wrażenie.
Niestety z wpływaniem na 50, 60 czy 70-letnich kapłanów może nie być już tak wesoło. Można dać takiemu pięciogodzinny wykład na temat swoich poglądów, uda, że zrozumie, a następnego dnia nagada na nas z ambony. Tak swoją drogą rozśmieszyło mnie ostatnie kazanie w mojej parafii, kiedy ksiądz usiłował nieudolnie połączyć Green Day, gotów, Behemotha, ks. Natanka i dewastację pobliskiej kapliczki w jeden spisek. Ale nie martwi mnie to pieprzenie, moja babcia i tak nie zrozumiała o co chodzi.
To, co najcenniejsze w człowieku zawsze znajduje się w środku.
Wysłany: 2012-02-29 17:24
[quote:04c1556477="szarl"]O matko, jak jeszcze w gimnazjum nosiłem non stop czarne ciuchy, to kumple nazywali mnie szatanem. I jakoś nie miałem z tym problemu. Trza mieć dystans ;>.[/quote:04c1556477]
A ja ostatnio miałam zaszczyt zostać nazwaną "pomiotem szatana"
Bardzo ciekawe doświadczenie i zacny komplement zarazem xD
Wysłany: 2012-03-02 10:39
I tu się znów z Tobą mogę po prostu zgodzić, choć nie mam zbyt wielu wierzących znajomych. Jeśli już nawet są takowi, to zazwyczaj bardziej praktykujcy (z przyzwyczajenia), niźli w rzeczywistości wierzący w cokolwiek... Tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju... napisałeś, że nigdy się nie kłócicie, ponieważ omijacie drażliwe tematy. Czy uważasz, że to jest w ludzi jest umiejętność rozmowy w granicach spokoju i kultury.porządku? Przecież to trochę tak, jakbyś powiedział, że dobrze się z kimś rozumiesz bo rozmawicie głównie o pogodzie. Zawsze warto rozmawiać, mimo że wiesz dobrze, że w wielu sprawach się z kimś nie zgodzisz, to właśnie o to chodzi no bo po co sobie w kółko jedynie przytakiwać? Dopiero kiedy rodzi się prawdziwa polemika, dyskusja nabiera sensu. Absolutnie nie chodzi mi o żadną kłótnię, moim zdaniem domeną właśnie naprawdę dojrzałych
I tu też kłania się nasz pierwotny temat tolerancji. Trzeba tolerować nie tylko czyjś styl czy kolor skóry, ale również poglądy:)
Oczywiście popieram Twoje stanowisko co do nie zwracania uwagi na głupie zaczepki innych, aczkolwiek rzeba przyznać, że czasami człowiekowi puszczają nerwy kiedy podobne sytuacje zdarzają się zbyt często, jednak nadal zostaję przy opcji kulturalnego powiadomienia owych zaczepników o moim stanowisku i tym co o nich sądzę i grzecznym odejściu, niż odpowiadaniu tym samym żałosnym często żargonem co oni i obrzucaniu nawzajem mięsem...:]
Napisałeś "Katolik nie musi być nietolerancyjny. Wystarczy poznać go zanim do końca ugruntują się jego poglądy. Trzeba odnosić się do niego z szacunkiem i nie porównywać krytycznie wyznawanych wartości. Z czasem nauczy się, że inny nie znaczy gorszy." Czy nie jest tak, że to dotyczy każdego człowieka bez względu na jego wyznanie? Każdy powinien być przynajmnij w jakimś stopniu tolerancyjny (wiadomo, że nie każdy zawsze będzie w stanie zaakceptować wszystko co dzieję się dookoła niego), każdy powinien mieć tak samo jasny umysł i oczy otwarte na świat i ludzi i nie powinien się zamykać w swojej hermetycznej pułapce...
Ja nie jestem ateistką, ale niestety, widzę pomiędzy sobą a resztą świata wierzących osób TYLKO i WYŁĄCZNIE same różnice...
Per Aspera Ad ASTRA
Wysłany: 2012-03-02 19:34
Nie omijamy trudnych tematów dlatego, że powodują kłótnie. Po prostu dyskusja z takim młodym teologiem może ciągnąć się godzinami i nie przynieść rezultatu. Wolimy rozmawiać o pogodzie niż prowadzić dyskusje, szczególnie jeśli wiemy, że jeden drugiego nie przegada. A jak można się domyślić, bardzo długa i bezowocna rozmowa na jeden temat w końcu staje się frustrująca i mamy dość. Znam swoje poglądy i raczej je akceptujemy. Ale na Behemotha iść już nie chcą ^^.
To, co najcenniejsze w człowieku zawsze znajduje się w środku.
Wysłany: 2012-03-02 20:08
Ehhh chyba, że tak:) No cóż, zawsze możecie poszukać jakiegoś kompromisu jeśli chodzi o koncert:)
Per Aspera Ad ASTRA
Wysłany: 2012-03-02 20:14
To był akurat żart, bo jestem jedyną osobą w moim otoczeniu która w ogóle toleruje wszelkie formy cięższego niż power metalu :) Więcej przykrości spotyka mnie przez gusta muzyczne niż poglądy, ale w sumie tak też bywa. Pójdę sam, mam nadzieję, że mnie nie zadepczą w pogo.
To, co najcenniejsze w człowieku zawsze znajduje się w środku.
Wysłany: 2012-03-04 11:51
Rozumiem, ale zawsze możesz znaleźć innych sympatyków Twojej ulubionej muzyki w swoich okolicach i to ich wyciągać na koncerty :P Pozdrawiam i życzę udanej zabawy :) Grają u Ciebie 9 marca, prawda? Zazdroszczę:/
Per Aspera Ad ASTRA
:) Wysłany: 2013-07-05 21:33
Mam tak samo w swojej szkole . Niby świat z postępem idzie a jak widzą kogoś na czarno już zabobon się szerzy , bezsensowne . Pozostaje tylko miec to elegancko gdzieś i nie dać sie sprowokować.
'Nie otrzymujemy krótkiego życia; lecz je takim czynimy. Nie brakuje nam czasu, lecz trwonimy go. '
o nietolerancji... Wysłany: 2013-07-06 14:55
Najsmutniejsze chyba jest to, że nietolerancja jest już praktykowana przez bardzo młodych ludzi, podczas gdy to właśnie oni powinni zaczynać różne style i bawić się życiem oraz szukaniem własnej osobowości, zamiast zamykać w konwenansach. Ja akurat chodziłam do liceum plastycznego, gdzie nie tolerowana była zwyczajność Ona nikogo z nas nie interesowała... Podobnie miałam na studiach... Sama bardziej noszę mroczne klimaty raczej w sobie, niż na sobie Mimo wszystko nietolerancja od czasu do czasu wciąż mnie dotyka ponieważ nie jem mięsa i noszę glany... Czasem zdarza się jednak, że budzę czyjąś ciekawość z tego samego powodu W szkole jest gorzej, bo są sytuacje, które trzeba przetrwać, ale w moim mniemaniu potem jest już tylko coraz lepiej:) To jest strasznie fajne, kiedy ludzie objawiają swoją osobowość i poglądy za pomocą stroju, czy innych atrybutów. Bez tego byłoby strasznie nudno moim zdaniem!
Tylko żyjąc absurdalnie można wyłamać się z tego bezgranicznego absurdu... (Julio Cortázar)
Wysłany: 2013-07-09 00:53
Zawsze jest tak ze nietolerancyjni ludzie okazuja sie jakimis malymi kreturami, które nawet swoja nietolerancje potrafia pokazywac tylko gdy maja za plecami wparcie. Gdy jest sam to nawet taki macho okazuje sie zakompleksionym bubkiem, ktory ani be ani me i nie moze zaakceptowac samego siebie. Jak mu tpwarzystwo nie powie co ma robic jest zerem.
Dobra dziewica...
Wysłany: 2013-08-10 20:11
Ja uważam, że aktualna młodzież, która się urodziła w latach 90 to w większości istna patologia społeczna. Mam na myśli tu gimnazja. Na szczęście jest dużo wyjątków pozytywnych. Jednak zachowanie i tolerancja wobec czegokolwiek i komukolwiek schodzi w dół do 0 jak w statystyce, niestety czekają nas ciężkie czasy kochani...
Życie jest wyjątkową grą RPG - żyjesz żeby się rozwijać i przetrwać!
Wysłany: 2014-08-25 23:25
hmmm już od mojego rocznika (86) trochę się zaczęło pogarszać, a lata 90te - no to już o wiele gorzej...na szczęście jest parę wyjątkowych osób także z tych młodszych roczników, z którymi się jakoś dogaduję, zazwyczaj są to osoby, ktore wiele w życiu przeszły.
Nie marudź, bo cyckiem walnę.