Ale „Dym” w żadnym razie nie jest epigońskim tworem. I choć po przesłuchaniu płyty skojarzenia nieubłaganie kieruje się w stronę „Nowej Aleksandrii” i Siekiery to chłopaki grają ze zdolnością do własnej kreacji. Potrafią również odpowiednio „spiętrzyć” swoje brzmienie, podsycić je młodzieńczą aurą, przy tym tchnąć w utwory własny charakter. Wieże Fabryk nie atakują słuchacza ścianą dźwięku, raczej wprowadzają w trans, zwracając uwagę na drobne niuanse poszczególnych kompozycji. Ta specyficzna „asceza” nie przeszkadza kapeli wykazać się pewną dozą oryginalności twórczej.
Przede wszystkim cieszy mnie sposób prowadzenia muzycznej narracji, kreślony pewną ręką. Już od pierwszego utworu uwidacznia się spójny i w pełni świadomy obraz wizji artystycznej. Album zagrany jest szybko, energicznie, bez kompleksów, bez jakiegokolwiek nadmiernego „przebajerowania”. Adam Studziński operuje zestawem prostych, dość oczywistych riffów, które idealnie osadzają się na gruncie ubitym przez mechaniczny puls sekcji rytmicznej. Poszczególne sekwencje gitarowe kultywują punkowy charakter, jednocześnie trafiając w czuły punkt, w ideę tego czym jest/była zimna fala. W tych utworach, jak w lustrze odbija się ponura, szara, zadymiona rzeczywistość i to nie koniecznie lat 80′, a raczej dnia dzisiejszego. Teraźniejszości, która nie rozpieszcza.
Odpowiedniej wymowy tej płycie nadają również teksty Tomasza Kaczkowskiego, który upycha je nad wyraz szybko. Ostrzega słuchacza (Punkt), innym razem jego słowa, wnikają w głęboko krwiobieg, osadzając się czarną sadzią na muzycznej wyobraźni (Serce). Krótko mówiąc: dobry jest! Tak jak i cała płyta. Szkoda tylko, że kapela w Polsce jest zupełnie osamotniona, skazana na pracę u podstaw. Mam nadzieje, że szum wokół zespołu nie ucichnie, bo zimna fala w wykonaniu Łodzian brzegi rwie.
Tracklist:
01. Kosmos
02. Litzmannstadt
03. Punkt
04. Poczucie Zagrożenia
05. Migawki
06. Tak Dobre
07. Samolot
08. Świt
09. Serce
10. Wojna
Wydawca: Oficyna Biedota (2010)