Zespół 惘闻 (w
transkrypcji: Wǎng Wén) nosi oryginalną
i niestety pasującą do zachodniej ignorancji nazwę, czyli "Zapomniana
Wiadomość". Grupę tworzy pięciu muzyków z nadmorskiej miejscowości
Dalian z rejonów Morza Żółtego. Ich twórczość zalicza się
do post-rocka, nurtu rosnącego od jakiegoś czasu u nas w popularność.
Album "Re :Re :Re :" pierwszy raz ukazał się w 2005 roku jako "Six Tales
For Fifty People", ale w 2006 roku w swojej re-edycji został tak a nie
inaczej przemianowany.
Płyta Wǎng Wén rozpoczyna się spokojną, sentymentalną melodią "My crime", przeplataną brzmieniami przypominającymi przedzieranie się przez długie pasma chińskich rzek. Pomimo iż jest to utwór instrumentalny, ewidentnie podzielony jest na parę sekwencji i refrenów. Zdaje się, jakby był to płacz nad rozlanym mlekiem, choć pomimo tytułu jest to przecież radosny utwór... W pewnym momencie na dobre się rozleniwia, aby zaskoczyć nas warkotem. Przenosimy się na dobre do przeludnionych chińskich miast, to one zdają się tak męczyć muzyków, wywoływać w nich jakieś niejasne wspomnienia.Drugi kawałek na "Re :Re :Re :", "隧道" (w języku polskim "tunel"), to dalsza część horyzontalnych krajobrazów muzycznych. Podróż pociągiem w ciemności, gitara zdaje się zakłócać spokój - jest zabrudzona szumem, szybko przemieniającym się w hałas, podsłuchiwane rozmowy cichną gdzieś w tej pełnej napięcia, ale nieprzesadzonej, kakofonii. Czy ten głos opowiadał nam o modlitwie, czy o wspomnieniach?
Zupełnie inny zdaje się być fragment trzeci o tytule "劳动公园", co można by przetłumaczyć na polski język jako ironiczny epitet "park pracy". Miejsce, które kojarzy się w wypoczynkiem i rozrywką - park - staje się groteskowym cieniem, rzeczywistość bowiem przytłacza nas tylko obowiązkami, relaks zagubił się gdzieś pomiędzy nimi, tak jak zieleń drzew zagubiła się pomiędzy zielenią elewacji pokrywających budynki. Tak, jesteśmy w krainie cywilizowanej, nie zapominajcie o tym. W jednym z najludniejszych krajów świata. Rytmika wybija się tu na pierwszy plan, wszystko chodzi jak w szwajcarskim zegarku, do końca ani na chwilę nie zatrzymuje się. Coraz bardziej dominuje minimalizm dźwiękowy - tak, to moment, w którym muzycy przypominają nam, jak łatwo odpuszczamy, dając się ponosić dalej mechanizmom, w których pełnimy rolę małych, wymiennych trybików. Czy to jeszcze spokój, czy to już jakiś smutek? A może przemęczenie? - ta muzyka zdaje się być go pełna. Dlatego też stylistyka w niezauważalny sposób zaczyna przypominać kołysankę - ciche dzwonienie, niezwykle piękna i melodyjna gitara... niespodziewanie nabierają mocy, głośności i wołają: obudź się, czas na kolejny dzień w "parku pracy"!
Oddzielnym elementem układanki post-rockowej Chińczyków jest "圆周率" ("Pi"). Matematyczny z tytułu utwór początkowo podobny do poprzednich, zmienia się w bardzo różnorodny. Czy π jest odpowiedzią na niezmienność codziennych dróg i zajęć milionów mijanych przechodniów? Czy może jest odpowiedzią na zmienność naszych emocji i charakterów, odnosi się do czegoś, co jednak mimo wszystko zawsze jest stałe? Muszę szczerze przyznać, że to właśnie ten nietypowy utwór najbardziej mnie urzekł na płycie Wǎng Wén. Przypomina mi ulubione utwory z gatunku rocka progresywnego i od początku do końca nie nudzi. Niektóre przejścia w linii brzmieniowej są naprawdę zaskakujące i czynią charakter instrumentalny tej płyty bardziej znośnym.
Bardzo nastrojowy, acz tajemniczy "最后的麻山", którego tytuł ciężko zidentyfikować. Czy nawiązuje do jakiegoś chińskiego slangu? Czy do którejś z dzielnic chińskich? Niestety, nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie. Delikatna rytmika wizualizuje krople deszczu powoli i jednostajnie sycące kurz wielkomiejski. Ten deszcz nasila się i zmienia w prawdziwie oczyszczającą ulewę emocji. Riffy gitarowe rozmaicie się przeplatają, tworząc niesamowicie sentymentalny klimat. Kompozycja trafia w rytmy taneczne, ale równie szybko, jak nabiera tempa, kończy się, powracając do smętnego, niejasnego sączenia. Pod koniec utworu dochodzą do uszu fragmenty wypowiedzi, tym razem po chińsku, wpasowane w bardziej orientalną stylistykę gitarową, w gwarze śpiew z oddali zdaje się nieraz brzmieć jak odgłos karetki. Może jest to opowieść o czyimś życiu? "Ostatni Ma Shan" - pozostaje zgadywać jedynie, o czym jest ta piosenka. Utwór, co zdaje się być znamienne wręcz dla tej płytki, kończy się hałaśliwie i ciężko w porównaniu do całości, wręcz nieco grunge'owo. Przeciąganie nie ma końca - muzycy bawią się ze słuchaczami, sprawdzają, ile można mieć do nich cierpliwości, a kiedy ta nitka napnie się za bardzo.
Epilog jest urzekający. "酒狂", czyli "Memoriam", to uspokojenie wizji, subtelne pożegnanie z tymi - zdawałoby się - niecodziennymi brzmieniami. Po raz kolejny mam wrażenie elementów nieco z innej beczki (dźwięki niczym efekty specjalne z produkcji science-fiction - nawiązanie do starego rocka psychodelicznego lat 60.?), ale są one zgrabnie wkomponowane w całość i - przypomnijcie sobie dobrze - bardzo dobrze pasują do początku pierwszego utworu, zdaje się, że płytkę można by zapętlić i nie odczuje się żadnego gwałtownego przejścia pomiędzy jej rozpoczęciem a zakończeniem.
Płytka "RE :RE :RE :" idealnie wpasuje się w gusta słuchaczy post-rocka. Kompozycje są naprawdę ciekawie skonstruowane, rozbudzają wyobraźnię i stanowią naprawdę urocze dopełnienie przy lekturze książek z nurtu postapokaliptycznego czy pokrewnych gatunku fantasy.
Tracklista:
01. My Crlme
02. 隧道
03. 劳动公园
04. 圆周率
05. 最后的麻山
06. 酒狂
Wydawca: 九州音像出版公司 (2006)