Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Ultravox - Rage In Eden

W rok po edycji najznamienitszego albumu w dziejach Ultravox - "Vienna", grupa kontynuuje swoją współpracę z Chrysalis Records, wydając pod banderą owej wytwórni krążek zatytułowany "Rage In Eden". Materiał, już nie tak doskonały jak ostatnie dzieło Brytyjczyków, przynosi im dwa kolejne przeboje, zaś w krótkim czasie pokrywa się złotem. Fani protoplastów new romantic jednak wiedzą - "Rage In Eden" to już nie to samo.
9 kawałków, na których tym razem najsilniej odcisnęło się piętno syntezatora i automatu perkusyjnego nadających całości wyraźnie synthpopowej duszy, to muzyka wciąż grana z prawdziwą pasją i zaangażowaniem. Daremnie jednak szukać na płycie utworów zdolnych stawać w szranki z "Vienna", "New Europeans" czy "Sleepwalkers". Jedynym pocieszeniem, może być singlowy "The Voice", w którym wyraźnie słychać echa nie tak dawnej świetności grupy, czy też "We Stand Alone" obdarzony przebojowym charakterem. Dalej jednak nie jest już tak kolorowo…

Oczywiście reszta płyty nie jest tragiczna, zaś kawałki takie jak utwór tytułowy czy kolejny "I Remember (Death In Afternoon)", prezentują się naprawdę dobrze. Mimo to "Rage In Eden" sprawia wrażenie, schowanej w cieniu starszej siostry "Vienny". Płyta nie powala na łopatki, brak jej polotu i może odrobinę większej ilości pomysłów, bez których czasem zdarza się popaść w monotonię dźwięku ("Stranger Within"). Warto również zauważyć, że muzycy o wiele bardziej eksponują rytm. Na tle wcześniejszych dokonań, brzmi on dobitniej, powiedzielibyśmy dość twardo, co nie do końca musi się podobać, zwłaszcza fanom nieco bardziej ogładzonych, "rozpływających się" kompozycji. Dodatkowo kolejne uderzenia automatu perkusyjnego brzmią dość jednostajnie, co w przypadku dłuższych kompozycji, kończy się lekkim rozczarowaniem. Na szczęście jednak nie jest aż tak źle i po chwili przy dźwiękach "The Ascent" odpływamy znów w neo-romantyczny świat. Bajka nie trwa jednak zbyt długo, bo po chwili zapadamy się w chłodny klimat ostatniego już utworu, gdzie w rytm pulsacyjnych uderzeń zakańczamy "podróż" po kolejnej płycie formacji Ultravox.

Każdy ma swoje 5 minut szczytowej formy. Ultravox wykorzystało je do maksimum możliwości na legendarnej "Viennie" ustawiając poprzeczkę wysoko nie tylko, dla ewentualnych naśladowców stylu, ale także i dla siebie. Następna "Rage In Eden" niestety nie podołała zadaniu i zamiast sprytnie przeskoczyć ponad, ociera się o symboliczny drążek. Należy jednak pamiętać, że mimo to album stoi na naprawdę przyzwoitym poziomie. Muzyka tutaj zawarta jest kontynuacją wcześniej obranej ścieżki, tyle, że nieco uboższą w pomysły, wciąż jednak entuzjaści new romantic, mają tu czego szukać.

Tracklista:

01. The Voice
02. We Stand Alone
03. Rage In Eden
04. I Remember (Death In The Afternoon)
05. The Thin Wall
06. Stranger within
07. Accent On Youth
08. The Ascent
09. Your Name (Has Slipped My Mind Again)

Wydawca: Chrysalis Records (1981)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły