Testament moich myśli
cicho tak cicho
bez szumu
bez słów
cicho
tak wiecznie i nieskończenie
wkładam dłonie w tą ciszę
opływa moje palce
chłodnym strumieniem nieskończoności
patrze na rysunki moich żyć
na twarze wypalone we mnie
nie pytam już dlaczego tak właśnie się stało
to nie jest istotne
tylko cisza i wytchnienie
nie zrozumiesz mnie
choćbyś chciała
nie określisz mnie w trzech wymiarach
bo mnie tu już nie ma
dłonie silne dłonie
oczy które zbyt wiele widziały
serce podziurawione a jednak tak pełne nadziei
kiedyś...
ramiona wyprostowane pomimo ton doświadczeń
twarz
smutna bez uśmiechu
w wieczności spotkałem siebie
mego własnego anioła
mojego demona
moją nienawiść
moje szczęście
nie ma jednak tam nikogo
nikt nie dotarł tak głęboko by kochać się z ciszą