Półtora roku po debiucie, w marcu 1985 roku, Slayer uderzył po raz drugi i był to cios porażający. Różnica w jakości jest ogromna. Rozwinięcie i unormowanie stylu bardzo wyraźne. To od „Hell Awaits” Slayer jest wielki, a jego wielkość nie podlega żadnej dyskusji. Płyta jednocześnie legendarna i bardzo świeża. Płyta, która ma już prawie trzydzieści lat, a wciąż po prostu zabija. Rozrywa na strzępy podczas spadania w otchłań piekielnego ognia. Tak jak na okładce.
Ja nie wiem tak naprawdę czy Slayer to thrash metal. Slayer to Slayer. Szybkość, wściekłość, brutalność, agresja, wojna, śmierć i Szatan. Niewyczerpane źródło inspiracji dla kolejnych pokoleń zespołów thrash, death i black metalowych. Jedną z największych ikon jest właśnie „Hell Awaits”. Takiej mocy nie miał wtedy nikt. Te siedem numerów rozkurwia totalnie i sieje spustoszenie jakiego świat do tej pory nie słyszał. To jest prawdziwa pasja. Gitary tną jak brzytwa, choć nie zawsze są szybkie. Czasem robi się wolniej co wcale nie znaczy, że mniej potężnie. Do tego przewalające się co i rusz Kingowo-Hannemanowskie solówkowe przeplatanki i nie dająca wytchnienia perkusja. O wiele lepszy niż na „Show No Mercy” jest też wokal. Ustabilizował się i zniknęły te straszne, piejące falsety. Mimo, że jest krzykliwy to Tom tak jakby wręcz śpiewał. Jest dużo świetnych wokalnych motywów. „No apparent motive just kill and kill again”.
„Hell Awaits” trzyma w napięciu od początku do końca. Jest jedną z tych płyt, które nigdy się nie znudzą, nigdy się nie zestarzeją i nigdy nie przestaną wyzwalać emocji. Nic tylko umierać – „Hell Awaits”.
Tracklista:
1. Hell Awaits
2. Kill Again
3. At Dawn They Sleep
4. Praise Of Death
5. Necrophiliac
6. Crypts Of Eternity
7. Hardening Of The Arteries
Wydawca: Metal Blade Records (1985)
Ocena szkolna: 6
Harlequin : Oj dużo się na tej płycie dzieje. AKurat wymieniony w recenzji "Kill Again...
zsamot : Magia. Szaleństwo. Nieprzemijająca aura diabelskiej atmosfery... ;)