Półtora roku po debiucie, w marcu 1985 roku, Slayer uderzył po raz drugi i był to cios porażający. Różnica w jakości jest ogromna. Rozwinięcie i unormowanie stylu bardzo wyraźne. To od „Hell Awaits” Slayer jest wielki, a jego wielkość nie podlega żadnej dyskusji. Płyta jednocześnie legendarna i bardzo świeża. Płyta, która ma już prawie trzydzieści lat, a wciąż po prostu zabija. Rozrywa na strzępy podczas spadania w otchłań piekielnego ognia. Tak jak na okładce.
Harlequin : Oj dużo się na tej płycie dzieje. AKurat wymieniony w recenzji "Kill Again...
zsamot : Magia. Szaleństwo. Nieprzemijająca aura diabelskiej atmosfery... ;)
Po wydaniu debiutanckiego "Show No Mercy", który okazał się sporym sukcesem i znalazł uznanie w oczach fanów ciężkiego grania, pomimo, że media nie były zespołowi przychylne. Muzycy jednak nie przejęli się słowami krytyki i nagrali album będący w zasadzie pod każdym względem spotęgowaniem wszelkich cech poprzedniczki.