Co ich do tego popycha? Dekadencki brak jakiejkolwiek wiary. Unikanie granic, obalanie ich, niedostrzeganie podstaw: gdzie rozsądek, a gdzie zło. Brak jakiejkolwiek równowagi życiowej. Subtelna rzeczywistość ubita w świecie łez. Życie to niekończąca się nauka, powinna być pragnieniem doświadczania i zdobywania wiedzy, naturą ducha jest uczyć się świata i chcieć pojmować go aby było lżej, a tym czasem oni opisują poradnik jak zrobić aby było jeszcze gorzej, jak sprawić aby świat się wyparł człowieka i jak dokopać samemu sobie nadstawiając jednocześnie bok innym, poirytowanym i bezlitosnym. Nie wszyscy ludzie będą pomagać poprzez empirię aż do skutku.
"...Egzystencja jest czystą radością; że wszystkie smutki są niczym cienie; odchodzą i już ich nie ma; lecz jest to, co pozostaje..." "Nie tłum ani nie ograniczaj żadnego prawdziwego instynktu swej natury, lecz poświęć wszystko doskonałej służbie swej Prawdziwej Woli."
Co ich popycha do okazywania tego, jak bardzo siebie nienawidzą? Co ich popycha do odczuwania "przyjemności" z zadawania sobie katuszy umysłowej? Co im daje izolacja w wiadomym świecie bólu? Marnotrawienie młodości, w której człowiek powinien kształtować swoje prawdziwe Ja jest takie wspaniałe? Zaczynam wierzyć, że to jakaś moda.
Nie chcę zrzeszać wokół siebie ludzi tak słabych. Zrzeszać chcę tych, którzy wierzą w miłość podług Woli i poznawanie centra samego siebie, własnego ego oraz świata. Uczmy się żyć godnie aby nic nie skłoniło nas do okazania takiej bolączki. Pożądajmy sukcesu.
Zatem co jest istotą zagubienia? Wiesz? Zatem jak żyć aby Żyć?