Od jakiegoś, bliżej nieokreślonego, czasu mam ochotę rzucić wszystko w cholerę i zacząć od nowa...
Byłoby to całkiem zrozumiałe, gdyby było mi źle, nie układało się, gdybym była nieszczęśliwa, coś się nie układało itp. Ale nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Co więcej, jest to prawdopodobnie jeden z najciekawszych okresów w moim życiu (chociaż rzecz jasna, w przyszłości popaść w marazm nie zamierzam). Żyję sobie tu i teraz, wygodnie, rutynowo i banalnie, a mimo to (a może właśnie dlatego) chcę zerwać wszystkie kontakty i wyjechać stąd, tak czy inaczej. Zostawić rodzinę, chłopaka, przyjaciół, starych i nowych znajomych, zwierzęta i ulubione smaki, zapachy i miejsca.
Co mnie powstrzymuje? Jestem tchórzem i konformistką, no i nie mam już czasu, by wszystko zaczynać znów od początku.
Ale nieznośna chęć przewrócenia swojego życia „do góry nogami” pozostaje...