Bang bang bang
Plastikowa armata
Wystrzeliła białe pociski
Zalała je mineralna powódź
Więzły w gardle dławiły
Małymi pazurkami czepiały się ścianek
Ostatnie mysli rozbiegły się
Na karaluszych łapkach
Milkły po cichu nuty
To wyskoczyła igła z rowka
Padły baterie
Zapadły ciemności
Kto zgasił światło
Przecież nie było żarówki
Eos połaskotał powieki
Chichotem rozbrzmiała tęcza barw
Zabłysła kaskada dżwięków
Trzeba było pokruszyć