zleciałem ze stołu
na podłogę kafelkową
w kratkę
życie w kranie
postawiony czajnik na herbatę
żaluzje zsunięte
na blady twój brzuch
księżycowe usta dotknięte
w twoich oczach lód
a na zębach twych
białych jak twa cnota
jeżdżę ja - łyżwiarz
nie mówiąc ani jednego słowa.
usta milczą
oczy mdleją na orbicie
ślinę krystalicznie martwą przełykam
w kolumnach tony muzyki
zamykających się drzwi.
karta telefoniczna wyczerpana
tętno zanika w mych niezbadanych żyłach
w krainach chodzę nagi i trochę uśmiechnięty
bo wszystko od nowa trza zaczynać.
na podłogę kafelkową
w kratkę
życie w kranie
postawiony czajnik na herbatę
żaluzje zsunięte
na blady twój brzuch
księżycowe usta dotknięte
w twoich oczach lód
a na zębach twych
białych jak twa cnota
jeżdżę ja - łyżwiarz
nie mówiąc ani jednego słowa.
usta milczą
oczy mdleją na orbicie
ślinę krystalicznie martwą przełykam
w kolumnach tony muzyki
zamykających się drzwi.
karta telefoniczna wyczerpana
tętno zanika w mych niezbadanych żyłach
w krainach chodzę nagi i trochę uśmiechnięty
bo wszystko od nowa trza zaczynać.