Koncert, taniec, pikieta, kibicowanie, zbiorowa modlitwa...
Dobrze czasem uświadomić sobie bycie częścią większej całości. Poczuć krew w żyłach pulsującą tym samym rytmem, co serca do okoła. Dać się ponieść tłumowi, poczuć jego siłę...
Gdybym jeszcze nie musiała pić, by móc znieść ludzi naruszających moją osobistą przestrzeń, by zacząć ledwie tolerować obcych dotykających mnie przy byle ruchu...
Brrrrr... okropność...