W dzień człowiek wszystko sobie wytłumaczy, poukłada, podejmie jedyna słuszną decyzję. A w nocy? Pośród ciszy cały ten porządek trafia szlag. Wszystkie wąttpliwości wyłażą z zakamarków umysłu, jak jakieś cholerne zombie. Na nic racjonalne argumenty, bledną rzeczowe przesłanki. Jak w malignie półprzytomny człowiek roztrząsa wszystko jeszcze raz, od nowa analizuje, szuka rozwiązań pośród galopady przemyśleń.
Wiem, że te nocne rojenia nie mają sensu, że powinnam odpocząć, bo przede mną ciężki dzień. Ale zasypiam dopiero nad ranem zmęczona i świadoma przegranej bitwy z własnymi myślami.
Najgorsze jest to, że ta nocna wojna nigdy się nie kończy...
"Stawiam świat na głowie, do góry nogami,
Na odwrót i wspak bawię się słowami.
Na białym czarnym kreśle jakieś plany,
Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały."