Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Opeth - Heritage

Opeth, Heritage, rock, Akerfeldt, Wilson, progressive, death metalSłucham od jakiegoś czasu tego nowego Opeth słucham i jakoś coraz bardziej dociera do mnie, że coraz mniej odnajduje w tym zespole tego za co go uwielbiam. Mam wrażenie, że długoletni konkubinat Akerfeldta ze Stevenem Wilsonem coraz mniej wychodzi Opeth na dobre. Cóż więc jest z "Heritage" nie tak, że mam ambiwalentne odczucia? A to, że Akerfelt podążając nowymi ścieżkami odziera z zespołu jego magie i to co w nim wyjątkowe.
Zasadniczym problemem tego wydawnictwa jest to, że nie brzmi on jak jakiekolwiek dzieło Opeth. On w zasadzie w ogóle nie brzmi jak Opeth (pomijając oczywiście charakterystyczny głos Akerfeldta). Szwedzi we współudziale Wilsona coraz bardziej pogrążają się w odmętach rocka i psychodelii lat 70. Album jest całkowicie odarty w growlingu i bardziej agresywnych partii, choć jest zdecydowanie bardziej żwawy od "Damnation" wydanego w 2003 roku.

Cóż jednak z tego jeśli słuchając nowych kompozycji tej wybitnej skąd niekąd formacji towarzyszy mi poczucie pewnej ulotności i bezpłciowości. Nie żebym zarzucał tym utworom brak polotu i piękna, ale wszelkie emocje towarzyszące odsłuchowi znikają wraz z wybrzmieniem ostatnich dźwięków "Marrow Of The Earth". I zapominam o tym czego słuchałem, jakby to co usłyszałem nie zrobiło na mnie jakiegokolwiek wrażenia. I to jest zasadnicza różnica pomiędzy "Heritage" a "Damnation" - jedynymi bezgrowlingowymi wydawnictwami Szwedów.

Z perspektywy czasu oceniając już dwa poprzednie płyty zespołu pokazały, że Akerfeldt i spółka usilnie chcą przemycić ducha lat 70. do klasycznie opethowego grania. Taki album jak "Heritage" musiał więc w końcu powstać i nie jestem zaskoczony takim obrotem sytuacji. Szkoda tylko, że w tym wszystkim Opeth staje się kolejna retro-kapelą gubiącą własną tożsamość na rzecz pewnej rockowej pierwotności. Nie wiem czy to jest potrzebne, bo takie formacje jak Orchid, Graveyard, The Devil's Blood czy Jex Thoth wydają się wystarczająco zapełniać tą niszę muzyczna.

W efekcie uważam "Heritage" za wydawnictwo dość przeciętne, a w przypadku Opeth nawet rozczarowujące. Zdecydowanie jest to najsłabszy album Opeth zaraz po "Deliverance", a na pewno najmniej wyrazisty kompozycyjnie. i chyba pozostaje pogodzić się z tym, że czasy "Morningrise" czy "Still Life" minęły bezpowrotnie. Od dłuższego czasu Opeth eksploruje nowe obszary i zapewne "Heritage" nie jest ostatnim słowem w tym temacie.

Tracklista:

01. Heritage
02. The Devil's Orchard
03. I Feel the Dark
04. Slither
05. Nepenthe
06. Häxprocess
07. Famine
08. The Lines in My Hand
09. Folklore
10. Marrow of the Earth

Wydawca: Roadrunner (2011)
Komentarze
skoggtroll : Nie skomentuję powyższego "znafcy" Acida @zsamoth = Nie...
Glingorth : @skoggtroll jeśli dla Ciebie twórczość Acidów to powielanie schemat...
Harlequin : Po prostu muza zainspirowana latami 70-tymi i tyle. O to to.
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły