Moi drodzy stało się - po tylu latach szukania, przesłuchiwania i poznawania muzycznej sceny, nareszcie znalazłem coś co wymyka się poza skalę muzyki. Rzecz, która nurkuje w najczarniejszy głąb człowieka i pobudza wszelkie emocje jakimi nasz gatunek żyje; rzecz, która w zasadzie zostaje w Tobie do końca życia i ilekroć o niej pomyślisz ta znowu pobudza te emocje. Nie miałem pojęcia, że jedna kapela może zmienić nie tylko to jak człowiek postrzega muzykę, ale także jak postrzega świat. Przed wami moi drodzy Obscure Sphinx - po prostu Obscure Sphinx, bo nic więcej dodawać nie trzeba.
Sam Obscure Sphinx powstał niedawno bo raptem 4 lata temu, ale był to okres, kiedy co druga młoda kapela zamiast próbować odnaleźć swoją własną osobowość, wolała kopiować od kolegów to samo thrashowe granie na jedno kopyto. Tu o kopii czy ślepym naśladownictwie nie może być mowy, a co najwyżej o wpływach - a te już mówią same za siebie. Sama muzyka to progresywny sludge/doom metal pokroju Blindead, jednak fascynacje muzyków wykraczają też poza to. Mamy tu też motywy, którymi uraczyła nas swego czasu Meshuggah, Proghma-C czy Tool, ale można się też doszukać gdzieniegdzie zagrywek z Gojiry czy nawet My Dying Bride. Ta szalenie oryginalna mieszanka, daje wręcz piorunujący efekt - Obscure Sphinx to w istocie najoryginalniejszy polski zespół od czasów wspomnianego Blindead.
Fakt, że mieliśmy po drodze Proghma-C czy Tides From Nebula, ale jednak ten zespół wydaje mi się z nich najoryginalniejszy. Ciężko jest mi zamknąć całą muzykę w kilku słowach, gdyż dzieje się tu tak dużo, że człowiek ledwo nadąża z rytmem jaki zespół nam narzuca. Nawet po kilku odsłuchach, za każdym razem nie mam pojęcia co czeka mnie za chwilę. Każdy utwór jest unikatowy - ciężkie, bardzo walcowate i masywne riffy przeplatane są melodyjnymi zagrywkami, potężnym brzmieniem sześciostrunowego basu, który tutaj swoją drogą gra równie ogromne znaczenie, co gitary, powolnymi rytmami wybijanymi przez perkusję, a także głosem wokalistki, który wymaga osobnego omówienia.
Opis głosu Zofii i tak nie odda w pełni tego co usłyszymy - na pewno operowanie nim nie należy do najłatwiejszych, bo potrafi wydobywać z siebie głos przestraszonej schizofreniczki, po to tylko żeby za chwilę wydać z siebie krzyk, znajdujący się na granicy obłędu i by wszystko to zamknąć w czystym wokalu, któremu najbliżej do Sandry Nasić z Guano Apes. To wszystko daje wręcz piorunujący efekt i sprawia, że miejscami Obscure Sphinx nie odbieramy jako zwykłej muzyki, a niemalże jako zapis emocji z jakimi twórcy chcieli się z nami podzielić.
No właśnie – emocje, te zdają się grać tu pierwszorzędną rolę aniżeli umiejętności muzyków, które również są na rewelacyjnym poziomie. Nie da się jednak ukryć, że Anaesthetic Inhalation Ritual to płyta przepełniona wieloma różnymi emocjami, które dotykają ludzi. Od początku płyty zmagamy się z nimi – głównie mamy tu smutek i rozpacz, ale jednak pod koniec twórcy dają nam nadzieję pomimo tego iż wcześniej wydawało się, że ta zniknęła w odmętach mroku i szarości. Już sama okładka nam to zdradza – minimalistyczna, a jednak dużo mówiąca o tym co trapi każdego z nas. Aż trudno w to uwierzyć, że nawet zwykła okładka zdradza nam tak wiele o tym, co siedzi w środku ludzkiej podświadomości. Nie wymienię tu żadnego kawałka z płyty, gdyż wszystkie one stanowią harmonię i ład na tej płycie, dlatego wymienienie choćby jednego z nich mijałoby się z celem. Można wręcz powiedzieć, że nie mamy tu do czynienia z osobnymi utworami, a jednym wielkim, który został podzielony na 7 części i każda z tych części ma za zadanie poruszyć inną strunę emocji. Dla mnie osobiście majstersztyk
"Anaesthetic Inhalation Ritual" to podróż do najgłębszych zakamarków ludzkiej podświadomości. To płyta, która niemal stara się poznawać swojego słuchacza i uwypuklać emocje jakimi on żyje. Z tego względu muzyka Obscure Sphinx nie jest dla każdego – jest dla ludzi, którzy w muzyce szukają nie tylko oderwania się od szarej rzeczywistości, ale także chcą się z nią podzielić tym co czują. To muzyka dla ludzi z otwartymi sercami i umysłami, którzy są gotów niemal z nią rozmawiać i ją poznać za każdym kolejnym odsłuchem, zacierająca prawie barierę dzielącą muzykę od słuchaczy. Ten zespół to rzecz unikatowa na naszym rynku muzycznym i mam nadzieję, że i wy moi drodzy to docenicie. Bo zespołów na naszym rynku jest wiele, ale Obscure Sphinx jest tylko jeden.
Ocena: 10/10
Tracklista:
01. AIR02. Nastiez03. Eternity04. Intermission05. Bleed in Me (Pt 1)06. Bleed in Me (Pt 2)07. Paragnomen
Wydawca: Fuck the Tag (2011)
XQWZSTZ : Mój pierwszy kontakt z Obscure Sphinx miał miejsce jak kiedyś w poznań...
Harlequin : płyta rzeczywiście rewelacyjna, jak dla mnie obok Blindead Affliction XXIX...
jedras666 : Płyta była dostępna przez 8merch tego zespołu, niestety póki co s...