Wydany w kilka miesięcy po debiutanckim krążku "Obscure Alternatives" szybko okazał się pochopnym krokiem na muzycznej drodze Anglików z Japan. Grupa zachęcona sukcesem "Adolescent Sex" szybko zaczęła eksperymentować z brzmieniem, starając się zachować świeżość i wyjątkowość swych kompozycji. Pomysł godny aprobaty, jednak gorzej z wykonaniem. "Obscure Alternatives" to kolejny, tym razem muzyczny dowód na to iż młodzieńczy zapał rzadko kiedy idzie w parze ze zdrowym rozsądkiem.
Dawno temu na tym samym kontynencie, w pewnym domu David Sylvian budząc się jak co rano miał dostrzec przez okno fragment graffiti na którym widniał napis "Disco Sucks". Złowrogi graf wywarł na nim tak piorunujące wrażenie, że ten porzucił myśl o tworzeniu jakiejkolwiek muzyki disco-podobnej. Wówczas artysta miał powiedzieć: "Zobaczyłem przyszłość, a ona mówiła: 'Disco jest do bani", muszę zabrać się z tego miejsca zanim mnie i moje 'blondyneczki' wcisną do jednego wora razem z Chick i Robinem Gibb'em".Jeśli wierzyć tej opowieści Sylviana, łatwo zrozumieć, czemu na "Obscure Alternatives" grupa całkowicie porzuca funkowy feeling na rzecz bardziej niż dotychczas wyeksponowanej partii gitar. Stylistycznie album znów ociera się o wiele gatunków. Mamy piosenki glam/art rockowe z pod znaku Bowiego i Eno ("Love is Infectious"), około reggae'owe klimaty w "Rhodiesia", czy też rockowo-ambientowe suity jak choćby "The Tenant", dla której prototypem były instrumentalne nagrania zawarte na "Low" i "Heroes" (oba albumy autorstwa Davida Bowiego). Cały ten muzyczny miks, choć brzmi obiecująco i raczej nie przysparza problemów podczas odsłuchu, to prezentuje się dość zwyczajnie. Brak tutaj fajerwerków w postaci solówek Dean'a czy przewijających się w tle klawiszy, zaś sam bas, który brzmi jak przystało na porządną szkołę angielskiego rocka, nie jest w stanie w żaden sposób zrekompensować tych strat w pojedynkę. Z pomocą przychodzi mu - i tutaj ciekawostka – nieco klasycznego instrumentarium. Gdzieniegdzie wkrada się solo na saksofonie, czy pianino, jednak jest tego zdecydowanie zbyt mało. Choć podkreślmy – album broni się dość dobrze, zaś o owych słabościach możemy mówić tylko gdy zestawimy go z debiutanckim "Adolescent Sex".
Obok 8 studyjnych nagrań, na płycie znajdziemy także 4 ścieżki koncertowe, wszystkie zarejestrowane podczas koncertu w Tokio, gdzie w swoim czasie grupa cieszyła się największą popularnością. Obok wersji live utworów z tejże płyty, artyści prezentują nowy kawałek "In Vogue", który chyba jest najpiękniejszym akcentem na płycie. Podporządkowany wygładzonym wokalizom Sylviana, utwór hipnotyzuje swoją melodyką, operując przy tym całą gamą instrumentarium od saksofonu poczynając, na syntezatorze kończąc.
No właśnie, kończąc ten artykuł, warto jakoś podsumować kolejną płytę z nie tak bogatego dorobku Japan. Zapewne wydając "Obscure Alternatives" panowie popisali się dużą dawką odwagi, ale czy było warto? Kilka miesięcy to szalenie mało czasu, zwłaszcza gdy mówimy o wydaniu na ich przestrzeni dwóch albumów studyjnych, nie dziwi zatem fakt, że "blondyneczki" nie udźwignęły ciężaru przebojowości drzemiącego w "Adolescent Sex" i zwyczajnie poszły za ciosem prezentując materiał dobry, równocześnie stylistycznie różny od poprzednika.
PS. Z drugiej strony, kto wie jak wielki wpływ w tym wszystkim miał nieszczęsny (a może i szczęsny) malunek grafficiarza, którym tak przejął się Sylvian? Może popchnięty porannym impulsem zrobił wszystko by rozdział funku raz na zawsze dla niego i całego Japan się zakończył? Zwolennikom teorii spiskowych zostawiamy pole do popisu, jednocześnie album jako dobry rekomendując.
Tracklista:
1.Automatic Gun
2.Rhodesia
3.Love is Infectious
4.Sometimes I Feel So Low
5.Obscure Alternatives
6.Deviation
7.Suburban Berlin
8.The Tenant
9.Deviation (live in Tokyo)
10.Obscure Alterntives (live in Tokyo)
11.In Vogue (live in Tokyo)
12.Sometimes I Feel So Low (live in Tokyo)
Wydawca: Hansa Records (1978)