18 maja br. w warszawskim klubie Potok: Drugi Dom Ludzi Rocka odbyła się 10 edycja imprezy z cyklu Metalowe Zwierzaki. Tym razem, w ramach charytatywnego koncertu zagrały zespoły: Sun No More, Disposable Soma, Traces To Nowhere i Votum. Lokalne zespoły, które w dużej mierze zaprezentowały dotychczas niepublikowany materiał lub jedynie zamieszczony w Internecie, pokazały się z bardzo dobrej strony.
Tym razem, w ramach charytatywnego koncertu, zbierano fundusze na rzecz kotów z fundacji Jokot. Oprócz wsparcia inicjatywy biletem można było również pomóc kupując fanty na stoisku zlokalizowanym przed wejściem do korytarza, który prowadził do sali koncertowej. Do wyboru były płyty, koszulki, kubki, opakowania z kawą oraz przeróżne drobiazgi. Podczas koncertu wystąpiły wyłącznie stołeczne zespoły, jednakże zaprezentowały dużą różnorodność stylistyczną w zakresie szeroko rozumianej muzyki rockowej. Ich twórczość poznałem tuż przed imprezą, głównie z materiałów zamieszczonych przez nie same w Internecie. Wyjątkiem był progrockowy Votum, którego ostatni album ":Ktonik:" przesłuchałem tuż po wydaniu w 2016 roku.
Pierwszy tego popołudnia zaczął grający najciężej Sun No More. Zespół ma na koncie dwie Epki: "Pattern of rebirth" z 2015 roku oraz "Inferno" z 2018 roku, nagrane w stylistyce death doom metalowej, z elementami black metalu. O godz. 19 muzycy byli już na scenie, gotowi do występu. Głęboki growl wokalisty dobrze harmonizował z dochodzącymi powolnymi, ale melodyjnymi metalowymi dźwiękami. Ruchy sceniczne, gestykulacja oraz mimika twarzy frontmana Lecha Kowala, uwzględniające przeżycia towarzyszące występowi, doskonale pasowały do takiej monumentalnej muzyki. Grupa wykonała łącznie 6 utworów, w tym dwa z Epki Inferno: Inferno i Anathema Sit oraz cztery premierowe, które mają ukazać się w przyszłości na płycie. Tytuły nowych kompozycji otrzymałem po koncercie, właśnie od Lecha. Kolejno poleciały kawałki: Loss of Autonomy, Extinction, Separation, The Great Plague. Na koniec wokalista podziękował publiczności za przybycie. Dźwiękowcy zapewnili brzmienie dobrze dopasowane do muzyki, czyli odpowiednio ciężkie w powolnych, wgniatających w ziemię partiach.
Następnie wystąpiła grająca rock progresywny Disposable Soma, która zamierza wydać pierwszą Epkę. Nazwa oznacza z łaciny "ciało jednorazowego użytku" i jak podają sami muzycy, na swoim profilu facebookowym, odnosi się do teorii w genetyce traktującej o ograniczeniach dążenia do nieśmiertelności. Częściowo zmieniła się publiczność na sali, co jest typowe na kameralnych koncertach. Na scenie pojawiło się tylko trzech instrumentalistów: gitarzysta, basista i perkusista. Pierwszy, jak się potem dowiedzieliśmy, premierowy utwór był całkowicie instrumentalny utrzymany w stylistyce postrockowej. Potem pojawiła się wokalistka Agata Kozielska i wykonali swój drugi, opublikowany dotychczas singiel Confess charakteryzujący się mantrowym rytmem. Zaprezentowali łącznie pięć utworów, każdy trwający ok. siedmiu minut, w tym drugi tego wieczoru instrumentalny.
Jako trzeci zagrał Traces To Nowhere, którego nazwa wywodzi się z pierwszego odcinka serialu Twin Peaks. Grupa ma na koncie jedną płytę "Up to the sun" z 2018 roku oraz wykonuje transową muzykę alternatywną inspirowaną gatunkami takimi jak post metal, post rock, industrial, czy nawet trip-hop. Zespół przygotowywał się do występu trochę dłużej od wcześniejszych, wystąpiły bowiem problemy techniczne. Dopracowanie brzmienia było istotne, bo oprócz instrumentów: gitary elektrycznej i basowej oraz perkusji, z laptopa były puszczane podkłady elektroniczne. Po raz pierwszy tego wieczoru zadbano o stronę wizualną, na podeście pojawiły się światła stroboskopowe, a na ścianie za muzykami biała płachta, na której miały być wyświetlane obrazy i filmy. Mikrofon został ozdobiony bezlistnymi gałęziami, a wokalistka Karolina Mazurska ucharakteryzowana na szamankę postanowiła wystąpić boso. Dym na scenie i troje muzyków odwróconych tyłem oznaczały wreszcie początek koncertu. Jako pierwszy został wykonany utwór (...) z Up to the sun. To postrockowy kawałek ze zmianami tempa oraz klimatycznymi wyciszeniami trwający ponad dziewięć minut. Jako drugi poleciał Internal Landscapes, który po organowym hammondowym wstępie rozwinął się w złożony postrockowy numer. Jako trzeci został wykonany utwór premierowy, który ma dotychczas tylko roboczy tytuł. Ostatni transowy Corridors of Time, z jedynej dotychczas płyty, zaczął się od elektronicznego triphopowego wstępu, po którym nastąpiło rozwinięcie nawiązujące gitarowym riffem oraz rytmem do twórczości Toola z płyty "Aenima". Oprócz czystego śpiewu wokalistki pojawiał się wrzask współgrający z agresywniejszą grą instrumentów. Na zakończenie Karolina przeprosiła za obsuwę czasową. Zgromadzona publiczność oczarowana i zahipnotyzowana spektaklem domagała się jeszcze bisów, ale ze względu na wcześniejsze opóźnienie zespół odmówił.
Wieczór zakończył występ najbardziej doświadczonego progrockowego Votum. Gwiazda wieczoru zebrała również najliczniejszą publiczność. Zagrała głównie utwory z albumu :Ktonik, który został zarejestrowany z nowym wokalistą Bartoszem Sobierajem. Ponadto wykonano nowe, jeszcze niewydane piosenki, które zostały zapowiedziane przez frontmana grupy. Zaczęło się od solówki perkusyjnej, po której poleciała energetyczna Simulacra. Wokalista, przed drugim utworem Satellite, powiedział kilka słów do zebranej publiczności. Był zdecydowanie najbardziej kontaktowym artystą tego wieczoru. Potem grupa wykonała trzy premierowe utwory. Publiczność skandowała nazwę Votum, po czym Bartosz wykonał kawałek Hate wyłącznie na gitarę akustyczną, do którego samodzielnie akompaniował na tym instrumencie. To był najbardziej popowy fragment koncertu i jak dla mnie najmniej interesujący, ale reakcja zebranej na sali publiczności była aprobująca. Później frontman poprosił o oklaski dla organizatorów całego koncertu za zaangażowanie i włożoną przez nich pracę, po czym zespół wykonał jeszcze jeden numer. Następnie wokalista zapowiedział piosenkę Vertical. Dodatkowo przyznał, że zespół wyda pierwszą w swojej karierze płytę winylową. Zakończyli swój set tuż po północy. Wywołani przez publikę wykonali na bis ponownie Satellite, ale w trochę zmienionej aranżacji. Nagłośnienie było ustawione tak, że brzmienie było dosyć ciężkie, nawet trochę za bardzo, jak na zespół progrockowy.
10 edycja Metalowych Zwierzaków okazała się dla mnie bardzo interesująca. Poznałem lokalne zespoły, które w dużej mierze zaprezentowały dotychczas niepublikowany materiał lub jedynie zamieszczony w Internecie. Muszę przyznać, że wszystkie kapele pokazały się z bardzo dobrej strony, ale z racji moich zainteresowań muzycznych najbardziej podobały mi się koncerty dwóch grup: Sun No More, która doskonale oddała ducha doometalowego sprzed 20 lat oraz Traces To Nowhere, która zaskoczyła mnie spójnością choreografii z muzyką i oczarowała zdecydowanie za krótkim występem.