Ciężko nadążyć za kolejnymi składami Malevolent Creation, a mimo to zespół zawsze stał twardo na nogach i nie miał jakiś większych przestojów. Nie inaczej było po „Eternal”. W następnym roku została wydana składanka z remiksami, nagraniami demo i coverem Slayer „Joe Black”, a jeszcze rok później piąta płyta „In Cold Blood”. Na stanowisku pozostał Jason Blachowicz na basie i wokalu oraz oczywiście Phil Fasciana na gitarze, więc o żadnych zmianach stylistycznych nie mogło być mowy.
Malevolent Creation od początku serwuje ciężki i miażdżący death metal i to nie zmienia się ani przez chwilę aż do końca trwania albumu. Przede wszystkim mamy do czynienia z gniotącą grą gitar, których riffy są druzgocące i przytłaczające do ziemi. Jak się pod nie wpadnie to już trzeba wyczekiwać końca, bo nie sposób wstać i się wydostać. Niezbyt liczne, ale są także i solówki, co nie jest żadnym ratunkiem, bo tak samo cisną i są przyprawione bardzo gęstą perkusją. Ta zresztą pracuje cały czas jak jakaś zabójcza maszyneria, która bezustannie pilnuje, aby nie pozostawić żadnej wolnej i niezabitej młócką przestrzeni. Wszystko to nie jest wcale bardzo szybkie. Tempa są szybko-średnie, cała siła tkwi w nawale intensywności i stężeniu muzycznego ciężaru.
Zdarty wokal dopełnia dzieła. Zdaje się tkwić głęboko między instrumentami i wydobywać w celu dobicia przeciwnika. Czasem dzieje się to za pomocą dodatkowych wrzasków. Teksty traktują zaś głownie o sprawach społecznych, takich jak trudności życia w kapitalistycznym świecie, fałsz rządzących, zakłamana religia, upadek spowodowany przez narkotyki.
„In Cold Blood” to płyta, w której znajduje się sto procent najczystszego, najszlachetniejszego i najprawdziwszego death metalu. Jest takim jądrem gatunku i podręcznikowym przykładem jak taka muzyka powinna wyglądać. Emanuje potworną tężyzną oraz techniką grania. Wtapiając się w nią można się tym wszystkim delektować i czerpać najlepsze wzorce jakie death metalowa sztuka ma do zaoferowania. Myślę jednak również, że jest to wyrób bardzo rzemieślniczy i brakuje mu nieco artyzmu przy komponowaniu utworów. Nie ma tu chwytliwości i ciężko by było cokolwiek wyróżnić. No, ale to już coś za coś. Death metal to nie rurki z kremem.
Tracklista:
01. Nocturnal Overlord
02. Prophecy
03. Compulsive
04. Narcotic Genocide
05. Violated
06. Leech
07. In Cold Blood
08. Visions Of Malace
09. V II
10. Preyed Upon
11. Millions
12. Condemned
13. Seizure
Wydawca: Pavement Music (1997)
Ocena szkolna: 4+