Czyli: "Oddaj mojego misia albo odstrzelę Ci jądra!"
No i nareszcie - kilka okazji mnie ominęło, ale w końcu udało mi się zapisać do klubu strzeleckiego i dotrzeć z M. na strzelnicę. Ze dwa razy w życiu zdarzyło mi się strzelać z wiatrówki, nawet ustrzeliliśmy sobie z M. w nagrodę jakiś czas temu jakieś zielone galaretowate obrzydlistwo (to rodzaj glutowatej, lepkiej zabawki :) ) w wesołym miasteczku więc tylko trochę sobie przypomniałam i mogłam łupać do tarczy.Za to w weekend był wyjazd na strzelnicę terenową. Powiem tak: wrażenie, jakie robi strzelanie z pistoletu kaliber 9mm Para jest nie-za-pom-nia-ne, ale nie ma to jak rypnąć sobie z AK47! 8D Zwanego popularnie Kałachem. ;) Łup! DUP!
Chcę jeszcze, jeszcze i jeszcze!!!
Kiedy następny wyjazd??? Muszę to poczuć znowuuu 8)