Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

King Crimson - In The Court Of The Crimson King

Czasami człowiek się zastanawia, w którym okresie powstały podwaliny tego, co przez blisko 40 lat nazywamy ciężki graniem. Można by przyjąć, że to The Beatles, The Doors czy The Rolling Stones, ale w gruncie rzeczy, żaden z tych zespołów swoją estetyką nie zbliżył się do cięższego grania. Za ojców gatunku zazwyczaj uważa się Led Zeppelin oraz Black Sabbath, a także Pink Floyd, często zapominając o Deep Purple i King Crimson. Spośród tych wymienionych zespołów śmiem stwierdzić, że to właśnie debiutancki album kwartetu Fripp/MacDonald/Lake/Giles odcisnął największe piętno na muzyce rockowej, stając się ikoną i niepodważalnym autorytetem.
King Crimson zaproponowało muzykę zupełnie odmienną, łączącą elementy jazzu, rocka oraz ówczesnych nowinek pokroju wibrafonu. Fripp, jako że jest głównym kompozytorem tego materiału, ujawnił swój geniusz i wizjonerstwo sięgające często tam, gdzie ludzka percepcja zwykła nie sięgać. W efekcie na album złożyło się pięć zupełnie różnych od siebie utworów.

Płytę otwiera legendarny już "21st Century Schizoid Man" - rozpędzony, jazzujący, szalenie techniczny, z przesterowanym wokalem, z motywem, który niewątpliwie stał się podwaliną do... motywu przewodniego z filmu "Mission Impossible", jednym słowem genialny utwór. "I talk to the wind" to dla odmiany bardzo delikatny numer, wręcz milczący, oddziałujący na podświadomość, usypiający, całkowicie pozbawiony dramatugii i jakże inny od poprzedniego. "Epitaph" to dołujący, ale zarazem bardzo przejmujący utwór, w którym Greg Lake ujawnia swój geniusz wokalny. Po dziś dzien kompozycja ta uważana jest za jeden z najlepszą w historii rocka. "Moonchild" to kilkunastominutowy zestaw odgłosów, które zapewne mają oddziaływać na słuchacza, ale z przykrością stwierdzam, że nigdy tego utworu nie rozumiałem i zwyczajnie nie podoba mi się. Krążek wieńczy utwór tytułowy - epicki, pełen dramaturgii, wręcz apokaliptyczny.

King Crimson zaserwował coś, czego ludzie przedtem nie słyszeli, ani nawet chyba nie wyobrażali. Umiejętne połączenie wielu gatunków w coś spójnego, biegłość instrumentalna oraz różnorodność sprawiły, że "In The Court Of The Crimson King" po dziś dzien uważany jest za największe rockowe dzieło. Osobiście jednak uważam, że Fripp nagrywał później jeszcze lepsze albumy od tego, pokazując o wiele dalej idące wizjonerstwo.

Wydawca: Island Records (1969)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły